Samuel Eto'o - to nazwisko zna każdy kibic piłki. Kameruńczyk największą karierę zrobił w Barcelonie i Interze, był wielką gwiazdą futbolu. Niespodziewanie w 2011 roku pojechał do nieznanego zespołu, który należał do Sulejmana Kerimowa, regularnie obecnego na liście najbogatszych ludzi świata wg "Forbesa". Kerimow zbił majątek na firmach paliwowych i płacił z góry. Machaczkała była idealnym miejscem na zarobienie ogromnych pieniędzy.
Kerimow w 2011 roku dostał klub niemal za darmo, ale pod jednym warunkiem - miał zainwestować w Anżę. Poszedł ostro, wydał w sumie na nowych zawodników blisko 500 mln euro. To wszystko w ciągu 2,5 lat, które było zwariowane dla klubu znad brzegów Morza Kaspijskiego.
20 mln euro za sezon
Zdziwienie ruchem Eto'o minęło, kiedy okazało się, ile zarobi w Machaczkale - 20 mln euro za sezon i to na rękę (a i tak potrafił wykłócać się, kto w jego moskiewskim apartamencie zapłaci za urządzenie wnętrza, co skończyło się tym, że mieszkał w hotelu). Wtedy zrobiło się o klubie głośniej. Kibice dowiedzieli się, że przyszedł tam nie tylko Roberto Carlos, była gwiazda brazylijskiej piłki, ale i m.in. Jurij Żyrkow. Pojawiła się kopalnia pieniędzy, a kurek z gotówką płynął bez końca. Za pieniądze Kerimowa ściągnięto dodatkowo Williana czy Ewerthona.
Eto'o chwalił się dziennikarzom telewizyjnym z Francji o tym, jak super żyje się w apartamencie. Pierwszym słowem, jakiego nauczył się w Rosji, było "podwójnie" - od podwójnych premii, jakie płacił Karimow. Mbark Boussoufa co chwilę jeździł do Holandii i to bynajmniej nie po tulipany, a Traore potrafił latać do Londynu na masaż. Ich wyskoki miały być rekompensowane regularnie zdobywanym tytułem mistrza.
Mając takie gwiazdy drużyna zaczęła spisywać się coraz lepiej. W 2012 roku Anży skończyło ligę na piątym miejscu, rok później było trzecie miejsce, ale wszyscy oczekiwali mistrzostwa. Na dodatek pojawiło się coś, co towarzyszyły Manchesterowi City na początku - mało kto traktował poważnie klub z Machaczkały. Wiadomo było, że pojawił się klub z pieniędzmi, ale nie da się nagle kupić wszystkich gwiazd i oczekiwać, że zaczną grać jak drużyna. Daleko im było do Spartaka czy CSKA.
Wyników nie było, więc cierpliwość Kerimowa się skończyła i to niemal dosłownie z dnia na dzień. Wycofał się w 2013 roku. Nie wiadomo do dzisiaj, dlaczego tak się stało. Była wersja z dużymi stratami finansowymi przedsiębiorstw prowadzonych przez Kerimowa, ale była i taka, że nie starczyło mu cierpliwości i był rozczarowany postępami zespołu. A może znudził się piłką, bo i taką opcję dziennikarze z Rosji brali pod uwagę.
Zmniejszył finansowanie zespołu. Z budżetu pod 200 mln euro zostało około 60 mln euro. Też dużo, ale gdzie im do potentatów, z którymi Anży chciał rywalizować. Na odejściu Eto'o, Williansa, Denisowa, Lassany Diarry czy Samby klub zarobił około 120 mln euro, więc Kerimow odzyskał część pieniędzy, ale tylko część. W lidze skończyło się jednak spadkiem. Wydawało się, że to koniec sztucznego pomysłu.
Znowu wielka kasa?
Anży zniknęło z portali piłkarskich szybciej niż się pojawiło, ale wiadomości o śmierci były przesadzone. W sezonie 2013/2014 wszystko szło źle. Przez klub przewinęło się trzech trenerów, drużyna nie mogła wygrać do 20. kolejki, a w całych rozgrywkach zwyciężyła jedynie trzykrotnie. Spadek z ligi nikogo nie dziwił.
Klub się podniósł. Działacze poszli w stronę ściągania piłkarzy bardziej związanych z tamtejszym regionem. Teraz, po powrocie do ekstraklasy, dysponują budżetem w granicach 20 mln euro, a do zespołu zaczynają dobijać się zawodnicy z akademii wybudowanej kosztem 10 mln euro.
Spadek im nie zaszkodził. Szybko ograniczyli wydatki i dostosowali się do realiów drugiej ligi. O zarobkach Eto'o obecni piłkarze mogą jedynie pomarzyć. Maksymalnie - podobno - najlepsi zarabiają milion euro rocznie. Dali sobie spokój z zawodnikami, którzy przyjeżdżali do Dagestanu jedynie dobrze zarobić, nie dając wiele w zamian. W ten sposób wynaleziono chociażby Yannicka Bolego, króla strzelców w drugiej lidze, który do dzisiaj gra w Machaczkale.
Ciekawie brzmią plotki rosyjskiej prasy, która zapowiada powrót do dobrych czasów. Czyli znowu Kerimow sypnie wielką gotówką. Na nowy jednak sposób, żeby nie popełnić tych samych błędów co w przeszłości. Nie ma jednak mowy o kuszeniu Ramosa, a raczej wypalonego Michu. Na razie Anży musi uniknąć degradacji, bo nad strefą spadkową drużyna ma jedynie punkt przewagi.
Od milionów do walki o utrzymanie. Piłkarski kaprys rosyjskiego bogacza
Najpierw chciał podbić Rosję, potem Europę. Właściciel Anży Machaczkała zaplanował budowę potęgi opartej na ogromnych pieniądzach. Teraz klub z Dagestanu rozpaczliwie walczy o uniknięcie spadku z rosyjskiej ekstraklasy.