Kiedyś dom, teraz piekło. Julian Draxler wraca do Gelsenkirchen

AFP / ODD ANDERSEN / AFP / ODD ANDERSEN / AFP
AFP / ODD ANDERSEN / AFP / ODD ANDERSEN / AFP

W sobotę Juliana Draxlera czeka prawdziwy koszmar. VfL Wolfsburg rozegra wyjazdowe spotkanie z FC Schalke 04 - poprzednim klubem utalentowanego pomocnika. Kibice zamierzają zgotować mu piekło. Poczuli się zdradzeni.

Fani "Koenigsblauen" chcą zrobić wszystko, by gracz "Wilków" żałował decyzji o odejściu do innego klubu Bundesligi. Każde jego dotknięcie piłki spowoduje przeraźliwe gwizdy. Zawodnik obawia się też o bezpieczeństwo bliskich. - Jestem przygotowany na najgorsze. Przeciwko mnie będzie 55 spośród 60 tysięcy widzów. Nie wiem nawet, czy mogę zabrać rodzinę na stadion - mówił Draxler, który zdaje sobie sprawę, że sytuacja wygląda naprawdę poważnie.

W Schalke wiązali ze skrzydłowym ogromne nadzieje. Mówiło się, że to jeden z większych talentów, jakie wypuściła słynna akademia Knappenschmiede. Urodzony zaledwie 80 kilometrów od Gelsenkirchen chłopak wydawał się idealnym kandydatem na lokalną gwiazdę. Przecież był w klubie 14 lat. Nikt nie wyobrażał sobie, że akurat on mógłby wybrać pieniądze.

Działacze bronią

Ostatni dzień letniego okienka transferowego przyniósł wielkie zaskoczenie. Draxler przeniósł się do VfL Wolfsburg. Zdaniem dyrektora sportowego "Wilków", Klausa Allofss czynienie zarzutów młodemu piłkarzowi jest co najmniej nie na miejscu. W końcu zapłacono za niego 36 milionów odstępnego, a wraz z bonusami kwota ta zwiększy się do blisko 42 milionów.

- Kto chce go krytykować za zmianę klubu? Grał w młodości dla Schalke, wypracował miejsce w pierwszym zespole. Należał do tej drużyny od lat, dał jej wiele pozytywnych momentów, a na koniec jeszcze mnóstwo pieniędzy. To jest normalne, że profesjonalny piłkarz decyduje się na transfer - wyjaśniał na łamach tygodnika "Sport-Bild" Allofs.

W sprawie akcji kibiców "Wszyscy przeciwko Draxlerowi" swoje zdanie ma również trener Schalke 04 Gelsenkirchen, Andre Breitenreiter. - Chciałbym, aby nastrój podczas spotkania pozostał normalny. Oczywiście należy też zrozumieć fanów. Odszedł zawodnik, z którym się identyfikowali - odpowiadał.

Wskazówki Neuera

Podobny problem przeżywał bramkarz Bayernu Monachium, Manuel Neuer. Z nim kibice "Koenigsblauen" również wiązali spore nadzieje. Był - tak jak Draxler - "dzieckiem Schalke" i odszedł do ligowego rywala. Mistrz świata już nieraz spotkał się z kocią muzyką na Veltins-Arenie. Ba, obrażali go również fani Bayernu, którzy początkowo uważali piłkarza S04 za intruza. A że podczas meczu Neuer niezbyt często miał piłkę w rękach, to każde wybicie celebrował. Pozostawał głuchy na gwizdy czy buczenie. W końcu przekonał monachijską publikę doskonałą postawą. Były prezydent FCB, Uli Hoeness mówił nawet, że widziałby go w klubie również po zakończeniu kariery.

Neuer przed meczem z Schalke radził Draxlerowi, co zrobić podczas sobotniego popołudnia. - Jeśli nie chce słuchać przykrości, musi grać na jeden-dwa kontakty. Wtedy ludzie nie będą mogli sobie zbyt wiele pogwizdać. Najlepiej byłoby, gdyby miał po prostu grubą skórę - twierdził.

Był cień szansy, że mimo wszystko skrzydłowy Wolfsburga nie wystąpi w meczu przeciwko byłemu zespołowi. Reprezentant Niemiec ma na koncie cztery żółte kartki i gdyby przed tygodniem obejrzał piątą - w weekend otrzymałby urlop. Odpoczynek Draxler miał jednak przez ostatnie kilka dni. Dopadła go grypa, ale na spotkanie z Schalke 04 będzie gotowy.

Mateusz Karoń

Zobacz wideo:
Łukasz Kruczek o pomyłce jury: To było kuriozum

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)