"Powrócisz tu, gdzie nadwiślański brzeg". Ariel Borysiuk i jego stołeczne serce

Cztery lata trwał rozbrat Ariela Borysiuka z Legią Warszawa. Tu stawiał w piłce pierwsze, poważne kroki. Tu zadebiutował w Ekstraklasie. Tu się wypromował, by dostać szansę na zasmakowanie niemieckiego futbolu. Teraz wraca do swojego "drugiego domu".

Przyjechał do Warszawy jako dzieciak. 16-latek z Białej Podlaskiej, który kopał piłkę w lokalnym klubie i tak jak wszyscy w swoim mieście, trzymał kciuki za Legię Warszawa. Jego jednak zauważono. Mając niespełna 17 lat zadebiutował w ekstraklasie, a aklimatyzacja przebiegała nadspodziewanie szybko. Słynął z waleczności. Gracz tego pokroju zawsze szybko zaskarbia sobie sympatię na trybunach. - To dobrze, że Legia stawia na zdolną młodzież. Ma chłopak serce do gry - mówiono. Ariel Borysiuk w zawrotnym tempie wskoczył na wyższy pułap i kariera stała przed nim otworem. Po 132 meczach jako legionista, dostał ofertę z Bundesligi, a klubem, który miał być krokiem w przód było 1.FC Kaiserslautern.
[ad=rectangle]
W Polsce wszystkim nadspodziewanie łatwo przychodzi okrzyknięcie kogoś talentem. Wystarczy jedna dobra runda, kilka kolejek z golem, 3-4 asysty z wyższej półki i piłkarz staje się wybitnie uzdolniony. Weryfikacja przychodzi jednak po wyjeździe na zachód. Tej doświadczył również Borysiuk. Nie on pierwszy, nie ostatni.

Debiut w Bundeslidze był istnym koszmarem. Dwie żółte kartki w ciągu 5 minut i defensywny pomocnik drugą połowę mógł obejrzeć jedynie z szatni. Czy można gorzej? Na szczęście dla samego piłkarza, trener nadal na niego stawiał, przez co Borysiuk zdobywał doświadczenie. Kariery na niemieckich boiskach jednak nie zrobił, a późniejsze wypożyczenie do Wołgi Niżny Nowogród było zupełną pomyłką. Coraz częściej myślał o powrocie do kraju. Kiedy przyszła oferta z Lechii Gdańsk był zdecydowany.

Powrót do Polski pozwolił na piłkarskie odbudowanie się, którego potrzebował jak ryba wody. - Wyjeźdżając, nie myślałem o tym, że tak szybko wrócę. Nie ma jednak u mnie wstydu z tego powodu. Takie jest życie sportowca. Lechia to nowy etap. Przybyłem tu by grać, a z tym ostatnio nie było najlepiej - mówił po transferze. Pytany o przeszłość, nie krył, że wyjazd z Polski w młodym wieku uczy pokory. - Człowiek musi się przestawić mentalnie. Kiedy raz przegra się walkę o miejsce w składzie, trudno później o drugą szansę. Na pewno spokorniałem, a to czy stałem się lepszy piłkarsko, pozostawiam ocenie innych.

W Lechii zbudowano drużynę, która w założeniu, miała nawiązać równorzędną walkę z najlepszymi w kraju. Tak się nie stało. Wyniki pozostawiały wiele do życzenia. Borysiuk jednak swój plan zrealizował. Systematyczna gra przyniosła efekty i forma zwyżkowała z każdym meczem. Zbierał dobre recenzje. Po występie przeciwko Legii, nie krył wzruszenia i przywiązania do dawnych barw. - Serce zabiło dziś inaczej, mocniej. Zostałem niesamowicie przyjęty, tak jak swój. Szacunek do Legii pozostanie na zawsze - mówił po swoim pierwszym meczu na Łazienkowskiej w roli gościa. Nie wiedział jeszcze, że kroi się jego powrót do stolicy.

W 1967 roku Irena Santor po raz pierwszy zaśpiewała piosenkę "Powrócisz tu" i przebój ten jak ulał pasuje do historii Ariela Borysiuka. Po 4 latach rozłąki, piłkarz sercem związany z Legią z nieukrywaną radością wrócił do Warszawy. - Gdzieś w podświadomości o tym marzyłem. Łazienkowska to przecież mój drugi dom. Gdy przychodzisz do klubu jako 16-latek to zawsze będzie on elementem twojego dzieciństwa. Z Legią wiążą mnie wspomnienia i rozpiera duma, że znów zagram dla klubu, któremu tyle zawdzięczam - mówił.

Jaką pomocnik odegra rolę po powrocie? Wszystko wskazuje na to, że w Legii zbliża się koniec Ivicy Vrdoljaka. Chorwat ostatnimi czasy zmagał się z poważną kontuzją, a po powrocie do zdrowia został przesunięty do drużyny rezerw. Nieoficjalnie mówi się, o podejrzeniach symulowania kolejnego urazu i stąd taki ruch sztabu szkoleniowego. Borysiuk ma wskoczyć właśnie w jego miejsce. - Wróciłem by dać Legii zdecydowanie więcej niż kiedyś. Zebrałem doświadczenie, które będę się starał przekuć dla dobra drużyny - mówił z przekonaniem.

Powroty, choć często sentymentalne, bywają ciężkie i mogą przerosnąć. Czy 24-latek podoła i spełni oczekiwania? Odpowiedź poznamy wkrótce. Liga zbliża się wielkimi krokami.

Komentarze (0)