W poniedziałek do wrocławskiej prokuratury dostarczono futbolistę Piotra R. i działacza Przemysława E. Dzień później pojawiły się informacje o wieloletnim zaangażowaniu w aferę korupcyjną wspomnianych dżentelmenów, a żeby im nie było smutno, dołączył trzeci - również futbolista, Waldemar K. Teoretycznie, całe towarzystwo związane jest z klubem piłkarskim z Poznania, choć wobec późniejszych informacji zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno... W oświadczeniu władz KKS Lech Poznań możemy przeczytać: "...niezależnie od przyczyn zatrzymania Piotra Reissa, KKS Lech Poznań nie jest następcą prawnym Stowarzyszenia WKP Lech Poznań i w związku z tym nie może ponosić żadnej odpowiedzialności dyscyplinarnej za czyny popełnione przez zawodników WKP Lech Poznań". Zawiłości rodzimej praktyki piłkarskich fuzji od wielu lat pozostają dla mnie zagadką i chyba już w czasach gdańsko-poznańskich i tysko-pniewskich przestałem wierzyć w możliwość rozgryzienia, o co w tym tak naprawdę chodzi - kto gra w tej lidze, a kogo w niej już nie ma. Za korupcję kary poniosły między innymi: Zagłębie Lubin, Korona Kielce, Górnik Polkowice i Arka Gdynia. Rozsądek nakazywałby, aby w przypadku udowodnienia podobnych praktyk klubowi z Poznania, spotkał go taki sam los (czasy równych i równiejszych już się chyba skończyły, choć Zbigniew Boniek usiłuje wszystkim wmówić, że degradacja tak dobrego klubu jak Lech nie powinna mieć miejsca).
Myślenie logiczne okazuje się jednak bezzasadne w przypadku polskich realiów futbolowych. Działacze KKS Lech Poznań od razu przypomnieli o fuzji, a co za tym idzie o fakcie zawiązania nowego podmiotu, który rozpoczął występy w lidze z "czystym kontem". I tutaj zaczynam się zastanawiać: skoro obecny klub odcina się od spuścizny poprzedników, dlaczego w takim razie uzurpuje sobie prawo do dotychczasowych sukcesów poznańskiego Lecha? Czym różni się (w sensie formalno-prawnym) pięć tytułów mistrza Polski, cztery Puchary Polski i trzy Superpuchary od praktyk korupcyjnych, które miały miejsce w tym, jakże zasłużonym, polskim klubie? Dlaczego podpisanie jednego papierka może spowodować przeniesienie sukcesów przy jednoczesnym zmazaniu wszystkich win? Nie mam w tym miejscu pretensji do działaczy z Poznania - tylko głupiec, albo wyjątkowy idealista mógłby nie korzystać z ułomności przepisów, szczególnie tych futbolowych. Z drugiej strony zaistniała sytuacja powinna dać do myślenia sternikom polskiej piłki. Pojawiła się informacja o możliwości odebrania Lechowi Pucharu Polski za sezon 2004/2005, ale komu ten Puchar ma być odebrany? KKS Lechowi Poznań, który istnieje teraz? WKP Lechowi Poznań, który istniał wtedy? A może Amice Wronki, na licencji której KKS występował zaraz po fuzji? Właśnie takie niejasności powodują, że coraz więcej osób sceptycznie odnosi się do pomysłu łączenia klubów piłkarskich. Obecnie trudno doszukać się jakichkolwiek spójnych uregulowań dotyczących tego typu praktyk. Formalna "wolna amerykanka" doprowadzi w końcu do tego, że zaczniemy wyceniać tytuły mistrza Polski i tradycje największych klubów, bo może znajdzie się inwestor, który zechce stworzyć fuzję z Górnikiem Zabrze, Wisłą Kraków czy Ruchem Chorzów, przejmując jedynie ich sukcesy, a wymazując ewentualne winy.
Problem z odpustami rozwiązała poniekąd burza reformacji - bomba, która rozbiła jedność kościoła i zmusiła dostojników do zdecydowanego działania, a zaowocowała w końcu Soborem Trydenckim. Mam nadzieję, że obecna burza wokół Lecha Poznań to jedyna bomba, jaka wybuchła w polskim futbolu, a większej już nie będzie. Nie pomaga ona bowiem ani klubowi (który lideruje tabeli i jako jedyny walczy jeszcze w europejskich pucharach), ani całej polskiej piłce nożnej.
dawid.litwin@sportowefakty.pl