Dariusz Tuzimek: Ekstraklasa pomiędzy zdradą a honorem (felieton)

Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Kasper Hamalainen
Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Kasper Hamalainen

Wraca Ekstraklasa, wracają emocje. Mnie się nawet wydaje, że zimą, gdy liga nie grała, było ciekawiej, niż wtedy, gdy grała. I nie tylko o samo - bardzo bogate w wydarzenia - okienko transferowe mi chodzi.

Lubię gdy grają emocje. Gdy widzę, że coś ludzi nakręca, rozpala im mózgi, pobudza wyobraźnię, a nawet gdy czasem budzi w nich demony i złe instynkty. Bo wtedy czuję, że ludziom na czymś zależy, że coś ich obchodzi, że ich osobiście dotyka.

Tak jest na przykład w przypadku zdrady. A zdrad było te zimy kilka, z czego najbardziej spektakularne trzy: Kasper Hamalainen podpisuje umowę z Legią, Marco Paixao z Lechią bez wiedzy Śląska a Radosław Cierzniak z Legią, bez zgody i wiedzy Wisły Kraków oczywiście. Każda z tych zdrad była inna.

Śląsk poczuł się urażony i wysłał Portugalczyka do rezerw, bo nie chciał być obarczony wizerunkiem klubu-tramwaju, z którego można wysiąść, kiedy się chce. A w perspektywie walki Śląska o ligowy byt, twarde stanowisko: "kto nie z nami, ten przeciwko nam", było propagandowo istotne. W końcu, po kilku tygodniach zmagań i przeciągania liny, pozwolono Marco Paixao odejść do Lechii. Przeważyło racjonalne myślenie (i kasa), a nie emocje. Może było o tyle łatwiej, że Śląsk i Lechia to kluby kibicowsko zaprzyjaźnione.

W przypadku Hamalainena i Cierzniaka odejście do znienawidzonej Legii było aktem wrogim i nie do przyjęcia. Z tym, że w przypadku Fina - który kontrakt z Lechem już skończył - jedyne, co mogli zrobić w Poznaniu, to pomachać mu zaciśniętą pięścią na do widzenia.

Choć właściciele i prezes Lecha sami czuli, że z Hamalainena powinni się ludziom wytłumaczyć. Że źle wyszło. I chcieli całemu światu ogłosić: "Ludzie! To nie nasza wina, to oszust. I to matrymonialny! Zapewniał, że kocha, a odszedł do innej!". Ale, podobnie jak w przypadku zdradzonych kobiet, najczęściej spotykaną reakcją na lament wcale nie jest współczucie, a raczej uśmieszki politowania i kpiny. Albo szyderstwo wyszeptane za plecami. Ot coś w stylu: "Odszedł, bo ta nowa była lepsza. Zmienił, bo starej miał już dość".

To samo spotkało Lecha. W komentarzach raczej podkreślano poznańskie skąpstwo, niż to, że Hamalainenowi rośnie nos jak u Pinokia. Zresztą Fin sprytnie wybrnął z opresji. Podkreślił, że: po pierwsze to jest najemnikiem, nie urodził się w Poznaniu i musi robić to, co jest najlepsze dla niego samego. Po drugie, że wcale nikogo nie okłamał, bo zamierzał wyjechać z Polski, ale propozycje transferowe miał jedynie z Turcji i Grecji, a jak wiadomo nie są to najbardziej stabilne i wiarygodne miejsca do zarabiania pieniędzy. I jak już nie wiedział co ze sobą zrobić, to pod koniec grudnia zgłosiła się Legia...

Taka jest jego wersja, ale warto przy tym zauważyć, że Hamalainen do samego końca pobytu w Poznaniu był najemnikiem profesjonalnym. Grał znakomicie, strzelał bramki, był najlepszy w drużynie.

Sprawa Cierzniaka jest inna, niż przypadek Hamalainena czy Marco Paixao. Fin odszedł do Legii po wygaśnięciu kontraktu, a Portugalczyk co prawda w czasie kontraktu, ale w kierunku bardziej znośnym dla kibiców swojego starego klubu. Natomiast Cierzniak podpisał umowę z Legią, ma ważny kontrakt z Wisłą i ma teraz pod górę. Słabo.

Słabo dla niego, bo w Krakowie potraktowano ten przypadek jako sprawę honoru. Uznano, że te parę złotych, które Legia jest gotowa zapłacić, kłopotów krakowskiego klubu nie rozwiąże, a przecież honor ważniejszy od pieniędzy i nikt bezkarnie nie będzie Wisły dla Legii zdradzał. Bogusław Cupiał uznał (bo nikt inny w klubie nie byłby w stanie podjąć decyzji o wyrzuceniu kasy do kosza), że warto "zaparkować" piłkarza w rezerwach, żeby jego przykład był przestrogą dla innych.

Do końca okienka transferowego jeszcze dużo czasu, więc prawdopodobne jest, że nawet w Krakowie komuś rura zmięknie. Ale co Cierzniaka w błocie wytaplają, co go zestresują, co Legię w rozterce potrzymają, to ich. Ich zawodnik, ich honor, ich prawo. Piłka się jeszcze nie zaczęła dobrze toczyć po boiskach, a już są emocje.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

[b]Więcej tekstów Dariusza Tuzimka ->
Zobacz wideo:
Messi i Ronaldo w lidze chińskiej? "To tylko kwestia czasu"

[/b]

Komentarze (3)
avatar
Mossad
14.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
to co gosciu ostatnio wypisuje to zenada.......te fakty to juz kazdy dawno zna a twoje przemyslenia nikogo nie interesuja. 
marcis
13.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pewnie dlatego myli Flavio z Marco, który nie gra w Śląsku od 1,5 roku... 
avatar
_smigol_
12.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wybudzony z alkoholowego amoku, na wpół przytomny redaktor tuzimek nakarmił nas mowa nienawiści jak na prawdziwego kibica cewukaesu przystało.