Jarosław Araszkiewicz: Mistrzostwo dla Lecha? To byłby cud, niech walczą o Puchar Polski

Mistrzostwo znów dla Lecha? Jarosław Araszkiewicz uważa, że choć inauguracja w wykonaniu poznaniaków wypadła nadspodziewanie dobrze, to 1. miejsce jest już mało realne, a dużo ważniejszym celem powinien być Puchar Polski.

WP SportoweFakty: Podobała się panu inauguracja w wykonaniu Lecha?

Jarosław Araszkiewicz: Na pewno była lepsza niż kilka innych meczów w tej kolejce.

Spodziewał się pan startu z takim przytupem? To chyba jednak zaskoczenie.

- Fakt, pięciu bramek bym się przed meczem nie spodziewał, ale Lech stwarzał sytuacje, sporo z nich wykorzystał i stąd taki rezultat.

Niektórzy już mówią, że nie trzeba płakać po Kasprze Hamalainenie.

- Każdy wybiera swoją drogę kariery i Kasper też miał do tego prawo. Było, minęło, inni też odchodzili z Lecha i dziś piszą nową historię. Nie wracajmy do tego.

Bardziej chodziło mi o to, czy Lech odczuje wiosną jego brak?

- Na razie nie odczuł, ale mecz meczowi nierówny. Inauguracja to zawsze wielka niewiadoma. Dotąd obie drużyny rozgrywały tylko sparingi. Gdy spojrzymy na te Lecha, to raczej nie napawały one hurraoptymizmem. Tymczasem wpadło aż pięć bramek, szkoda tylko tych dwóch straconych.

No właśnie, błędy w tyłach - a było ich więcej niż sugerowałby wynik - to chyba jedyna skaza na niedzielnym zwycięstwie?

- Odkąd w klubie jest Jan Urban, Lech nie przyzwyczaił do pomyłek. Strzelał wprawdzie niewiele bramek, ale w obronie był bardzo konsekwentny. To co wydarzyło się w meczu z Termaliką wynika też jednak z postawy rywala. Ta drużyna nie grała w Poznaniu źle, miała pomysł, stwarzała sytuacje, dobrze też reagowała na stracone gole. Lech poszedł za ciosem dopiero przy wyniku 3:2.

Jak się panu podobał debiut Nickiego Bille Nielsena? On sam powiedział, że atmosfera i mecz były lepsze niż seks. Wygląda na to, że jest zachwycony.

- Zobaczymy co będzie dalej. W Kolejorzu wielu nowych piłkarzy miało mocne wejście, a później bywało różnie. Życzę Duńczykowi, żeby mu szło jak najlepiej. Sprowadzono go tu przecież, by strzelał bramki.

Wydaje się, że to zupełnie inny typ człowieka niż Denis Thomalla i nie spali się psychicznie.

- Dajmy już spokój Denisowi, niech odpocznie od mediów i kibiców. Wiadomo, że każdy jest inny. Thomalla jest dużo spokojniejszą osobą, a Bille Nielsen to żywioł.

A Vladimir Volkov? Zagrał dyskretniej, lecz chyba dość dobrze, mimo że trener Urban trochę się o niego bał, bo aklimatyzacja w przypadku tego zawodnika przebiega wolniej.

- Z jego debiutem nie dało się czekać, bo Tamas Kadar pauzował za kartki. Volkov był z Lechem tylko przez dwa tygodnie, w tak krótkim okresie nie da się w pełni poznać zespołu, ale pokazał, że warto mu dać szansę. Starał się jak mógł i niczego nie zawalił.

Co dalej z Lechem? By obronić tytuł, będzie musiał mieć całą serię takich zwycięstw jak z Termaliką...

- Po pierwszej wiosennej kolejce niewiele się zmieniło. Wygrała też Legia i większość pozostałych drużyn z czołówki. Lech musi liczyć, że główni konkurenci zaczną gubić punkty. Na razie zresztą powinien się skupić na walce o pierwszą czwórkę, bo jeśli tam skończy rundę zasadniczą, to zyska dodatkowy mecz u siebie w fazie finałowej.

A mistrzostwo? Może je jeszcze obronić?

- Oj, będzie o to ciężko. Życzyłbym tego Lechowi, ale strata punktowa jest ogromna i mistrzostwo byłoby cudem. Głównym celem powinien być teraz Puchar Polski. Zwycięstwo w nim jest zdecydowanie bardziej realne i przede wszystkim gwarantuje start w Lidze Europy.

Rozmawiał Szymon Mierzyński

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: popis Messiego na treningu

Komentarze (0)