27-letni Robert Pich do drużyny z 2. Bundesligi ze Śląska Wrocław trafił w sierpniu 2015 roku. Podpisał umowę do czerwca 2018 roku. Jesienią w zespole 1.FC Kaiserslautern zmienił się jednak trener i Słowak nie dostawał zbyt wielu szans na grę. Wystąpił w 4 meczach. Teraz wrócił do Wrocławia, gdzie był jedną z gwiazd drużyny (w 65 spotkaniach strzelił 14 goli i miał 8 asyst).
- Miałem sytuację, której wcześniej w karierze nie doświadczyłem. Po trzech tygodniach od mojego przyjścia zmienił się trener. Nie dawał mi szans, ale rozmawiałem z nim o mojej sytuacji i mówił, że chce bym został i da mi możliwości pokazania się. Myślałem, że tak będzie. Przyszedł pierwszy mecz i nie było mnie nawet w meczowej osiemnastce. Czekałem do ostatniego tygodnia zanim zdecydowałem się wrócić - mówi teraz Słowak.
Wrocławski klub wypożyczył Picha na pół roku i zagwarantował sobie możliwość transferu definitywnego. Ten mimo problemów zdrowotnych zagrał już w spotkaniu z Wisłą Kraków, a w piątek zapewne dostanie szansę w meczu z Jagiellonią. - W Białymstoku zawsze nam się dobrze grało. Strzeliłem tam nawet gola, w ogóle padało dużo bramek. Mam nadzieję, że teraz będzie tak samo. Bardzo chcemy wygrać. Minimum to jeden punkt - zaznacza.
WP SportoweFakty: Jak się pan czuje? Po przyjeździe do Wrocławia dopadło pana zatrucie pokarmowe. Czy problemy zdrowotne już minęły?
Robert Pich: Już jest bardzo dobrze. Miałem problem tylko przez jedną noc, tę przed meczem. Później jeszcze przez kolejne dwa dni czułem się słaby, ale teraz wszystko jest już w porządku. Wróciłem do sił i na treningach czułem się bardzo dobrze.
Jest pan zaskoczony tym, że Śląsk Wrocław jest nisko w tabeli?
- Cały czas obserwowałem mecze Śląska. Szkoda, bo widzę że ta drużyna jest mocna i to miejsce w tabeli nie jest odpowiednie dla Śląska. Wierzę, że będziemy się w niej piąć.
Mówił pan, że obserwował grę Śląska. Ona zdecydowanie pogorszyła się w momencie, jak odszedł pan z drużyny.
- Widziałem, że Śląsk strzelał mało bramek. Dlatego potem nie było wyników, brakowało zwycięstw. Od meczu do meczu na pewno grało się gorzej i było trudniej dla całej drużyny. Już nie było takiej atmosfery. Teraz jak przyszedłem to widzę, że atmosfera jest bardzo fajna. Wygraliśmy pierwszy mecz, trzeba z tego skorzystać i dalej odnosić zwycięstwa.
Mówi pan, że było mało bramek. Nie miał kto strzelać, nie miał pewnie też kto dogrywać.
- Teraz mamy dużo treningów na strzelanie, na dośrodkowania. W trakcie tygodnia właśnie pod takim kątem mieliśmy zajęcia. Wierzę, że nam to pomoże i te bramki przyjdą.
Trener Romuald Szukiełowicz po przyjściu do Śląska Wrocław mówił, że w tej drużynie piłkarze nie szli za sobą w ogień i że przede wszystkim to będzie chciał zmienić. Jak odchodził pan ze Śląska to czuł, że coś zaczyna tu źle funkcjonować?
- Każdy mecz jest inny. Nie chcę już rozmawiać o tym, co było. Z Wisłą Kraków już pokazaliśmy, że walczyliśmy jeden za drugiego. Tego się trzeba trzymać. Wierzę, że te wyniki będą przychodzić.
Dużo się zmieniło za trenera Szukiełowicza w porównaniu do tego co było u Tadeusza Pawłowskiego?
- Widać, że atmosfera jest bardzo dobra. To jest pierwszy ważny punkt. Treningi tak samo - każdy jest zadowolony. Robimy wszystko z piłką. Jest fajnie.
Żałuje pan trochę tego, że zdecydował się odejść do 1. FC Kaiserslautern? To trochę tak, jakby pan stracił pół roku.
- Ciężko powiedzieć co bym teraz robił. Nigdy człowiek nie wie jak będzie, jak gdzieś idzie. Tak samo nie wiem co będzie we Wrocławiu. Zobaczymy wraz z upływem czasu. Na pewno coś się tam nauczyłem, mam nowe przeżycia. Wierzę, że będę to mógł jeszcze wykorzystać.
Teraz główny cel to walka o to, żeby się załapać do kadry Słowacji na Euro? Czy jednak pan o tym nie myśli?
- Jest jakaś możliwość, ale nie chcę o tym myśleć, bo by mi to wiązało nogi. Chcę się skoncentrować tylko na każdym najbliższym meczu. Jak będziemy dobrze grać, to może potem się otworzy ta szansa. Od moich wyników będzie zależało czy ona będzie większa albo nie.
Mateusz Klich dużo pomógł panu w 1. FC Kaiserslautern?
- Tak, bardzo. Od początku pomógł mi wszystko załatwić. Wszystko mi tłumaczył. Dla mnie było to dobre, że on tam był. Mateusz ma trochę inaczej niż ja. Za starego trenera nie grał, a teraz tak. Cieszę się z tego. Dobrze, jakby pojechał na mistrzostwa Europy.
Rozmawiał Artur Długosz
Zobacz video: #dziejesiewsporcie: bolesne podanie piłki