Wielkie Derby Śląska były meczem otwarcia nowego stadionu w Zabrzu. Na trybunach zasiadło blisko 25 tysięcy kibiców, którzy nie wyobrażali sobie innego scenariusza niż zwycięstwo Górnika Zabrze. Gospodarze zawiedli oczekiwania fanów i zagrali jeden ze słabszych meczów w tym sezonie. Bezlitośnie wykorzystali to zawodnicy Ruchu Chorzów.
Niebiescy na prowadzenie wyszli w doliczonym czasie pierwszej połowy. Po rzucie rożnym Paweł Oleksy z najbliższej odległości pokonał Radosława Janukiewicza. Gol ten dodał chorzowianom pewności siebie, a zabrzanom wyraźnie podciął skrzydła. Ruch w drugiej części gry miał kilka okazji do podwyższenia wyniku i gościom udało się to dopiero w 80. minucie.
Wynik meczu ustalił Kamil Mazek, który skierował piłkę do pustej bramki. Kilka minut wcześniej w podobnej sytuacji Mazek nie zdobył gola, gdyż zmierzającą do siatki piłkę wybił obrońca Górnika. - Można powiedzieć, że to była najważniejsza bramka, ale każdy gol cieszy. Myślę, że na wyjeździe, w derbach cieszy ta bramka podwójnie - stwierdził Mazek.
Chorzowianie nie dali najmniejszych szans swoim rywalom, którzy nie mieli pomysłu na defensywę Ruchu. - Wiem, że byliśmy lepszą drużyną, która prowadziła grę. W drugiej połowie mieliśmy jeszcze większą przewagę. Udało nam się zdobyć drugiego gola i przypieczętowaliśmy nasz sukces - powiedział Mazek.
Przed meczem było sporo pytań dotyczących wytrzymałości psychicznej młodych zawodników Ruchu. Ci udowodnili, że były one bezpodstawne. - Pierwszy raz grałem przy takiej publiczności, z taką liczbą kibiców drużyny przeciwnej, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia zarówno przed meczem, jak i w trakcie - przyznał Mazek.
Zobacz wideo: Robert Lewandowski z... Kostek Rubika
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.