Pewnie gdyby nie Lech, moglibyśmy mówić o totalnej bezmyślności, jaka panuje wśród działaczy pracujących w klubach między Odrą a Bugiem. Najwięcej łez prosiłoby się wylać na Reymonta. Wisła testuje darmowych bramkarzy z Bóg wie skąd, gdyż nie weszło jej w nawyk obracanie jakimikolwiek pieniędzmi przy transakcjach "przychodzących". To, że już nastał miesiąc luty, nie zaniepokoiło działaczy, którzy zachowują w tej materii nieuzasadniony spokój. Mariusz Pawełek puściłby w trzech sparingach siedem goli między nogami, a mimo to znalazłby się w wyjściowym składzie na mecz z Polonią w Bytomiu 27 lutego.
Legia ma tę przewagę nad Białą Gwiazdą, że na swej feralnej pozycji posiada jednego zawodnika o sporych umiejętnościach. Póki Takesure Chinyama jest zdrowy, wszystko jest w porządku. Gdy Chinyama jest chory, pojawia się problem. Bartłomiej Grzelak może i byłby dobrym piłkarzem, gdyby więcej czasu spędzał na boisku niż w szpitalach lecząc urazy. Sebastian Szałachowski to kolejny wiecznie kontuzjowany. Lekarstwem na trapiące Legię problemy miał być hiszpański zaciąg. Zawodnikom z ciepłego Półwyspu Iberyjskiego nie podpasował jednak klimat umiarkowany, który drastycznie wpłynął na łamliwość ich kości. Mimo tych wszystkich okoliczności, działacze nie zdecydowali się sypnąć gotówką w trwającym okienku transferowym.
Wisła i Legia wzbudzają bezdyskusyjnie salwę śmiechu. Na lekki chichot z naszej strony zasługuje także Polonia Bytom. Ma w swej kadrze dwóch pomocników, którzy powinni już dawno występować w charakterze ekspertów telewizyjnych (Jerzy Brzęczek - nowy nabytek, oraz Jacek Trzeciak). Trener Marek Motyka może przekonywać opinię publiczną, że wiek zawodnika nie gra roli. Kibice i dziennikarze jednak swój rozum mają. I nie trzeba być znawcą piłkarskim, by dojść do wniosku, że z graczami w takim wieku można prędzej spaść z ligi, niż się w niej utrzymać (uwaga, Polonio, 7 punktów do strefy spadkowej to nie tak dużo).
Tyle z problemów bieżących, nasze kluby trapiących. To jak, płaczemy, czy śmiejemy się?