W spotkaniu z Jagiellonią Białystok (0:2) stopera Kolejorza zabrakło nawet na ławce rezerwowych. - Uważam, że większym problemem był wynik tego pojedynku. W ogóle nie jesteśmy zadowoleni z tego, co pokazaliśmy na początku rundy wiosennej. Patrzenie wstecz nic nam jednak nie da. Mamy dobry zespół i jestem przekonany, że możemy grać lepiej - stwierdził Paulus Arajuuri.
Gdy lechici gościli w Zabrzu po raz ostatni - w czerwcu ubiegłego roku - triumfowali tam 6:1 i wykonali jeden z decydujących kroków do mistrzostwa Polski. Dziś tymczasem muszą drżeć o pierwszą ósemkę. - Obu momentów nie da się w żaden sposób porównać. To były inne fazy sezonu, wtedy mieliśmy zaledwie dwa spotkania do końca. Wiadomo, że teraz pozostało jeszcze znacznie więcej kolejek - zaznaczył Fin.
Stoper Kolejorza przyznał, że znalezienie jednej konkretnej przyczyny słabego startu Lecha jest w zasadzie niemożliwe. - Analizujemy wszystko, nawet najmniejsze detale. Futbol nie jest jednak dyscypliną, w której można jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie co zawiodło. Tych drobnych szczegółów jest bardzo wiele i one nigdy nie decydują pojedynczo. To cały zespół różnych rzeczy.
W środę presja na mistrzu Polski będzie już spora, tym bardziej, że Górnik zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. - Nigdy nie można doprowadzić do tego, że nie doceni się przeciwnika. Jednocześnie zawsze musimy się koncentrować na tym co sami w tym meczu zrobimy. Bez względu na to jaka jest obecna sytuacja, trzeba utrzymać mobilizację, a zwłaszcza pozytywne nastawienie - zakończył Arajuuri.
Zobacz wideo: "Paranoja", "brak powagi", "krzywda" - ostre komentarze po zwolnieniu Pawłowskiego