Urodzony 14 marca 1997 roku napastnik zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej 6 grudnia 2013 - w wieku 16 lat. To był mecz z Wisłą Kraków, wygrany przez Kolejorza 2:0, a młokos zastąpił w końcówce Kaspra Hamalainena. Na premierowego gola czekał natomiast do 21 lutego 2014. Jego drużyna doznała wtedy klęski 1:5 z Pogonią Szczecin, a jego trafienie było honorowym.
Sezon 2013/2014 Dawid Kownacki zakończył z dwiema bramkami, rok później zdobył cztery, zaś w trwających rozgrywkach ma już na koncie sześć. Bez wątpienia osiągnął teraz najwyższą formę w całej przygodzie z dorosłym futbolem, a w trwającej rundzie wiosennej trafił do siatki czterokrotnie w pięciu spotkaniach.
- Zawsze chcę grać jak najlepiej, ale nie zapominam też o ciągłym poprawianiu swoich umiejętności. Mam jeszcze sporo do zrobienia i na pewno nie czuję się zawodnikiem, który wie już wszystko. Podejrzewam, że ta nauka nie zakończy się tak naprawdę nigdy. Staram się podtrzymywać to nastawienie, bo żeby zostać klasowym napastnikiem, wiele muszę się nauczyć. Ostatnio udawało mi się strzelać gole, z Cracovią już nie, lecz nie wszystko będzie wpadało, poza tym wyręczył mnie Maciej Gajos, a właśnie po tym poznaje się drużynę - powiedział Kownacki.
18-latek ostatnio spoważniał, widać to nawet w wywiadach pomeczowych. Mówi w sposób wyważony, bez nadmiernej euforii, na każdym kroku też podkreśla, że kilka bramek niczego jeszcze nie zmienia. Nie chce używać wielkich słów o najlepszym momencie dotychczasowej kariery.
- Nie ma sensu mówić o tym teraz, zadajcie mi to pytanie po sezonie. Jeśli będę dalej skuteczny, wtedy uznam ten okres za udany. Na razie mam cztery bramki, ale nie zawsze dawały one punkty. Gdy wchodziłem na boisko w starciu z Termaliką, prowadziliśmy już 3:2. Tak naprawdę tylko gol z Górnikiem Zabrze miał duży wpływ na wynik - zaznaczył.
Mając w pamięci swoje dotychczasowe losy, Kownacki zachowuje daleko idącą powściągliwość. - Chcę dobrze rozegrać całą rundę i wtedy będzie można uznać, że nadeszła już optymalna forma. Dotąd to była często amplituda, raz szło mi słabo, innym razem dobrze. Ważne, żeby progres był stały.
Rok temu młody napastnik założył się z kibicami, że strzeli w rundzie wiosennej dziesięć bramek. Akcja stała się głośna, nazwano ją "Dychą Kownasia", ale piłkarz zakład przegrał i wpłacił pieniądze na cel charytatywny. Czy dziś o tym pamięta i stąd jego ostrożność? - Chyba zawsze będzie mi to wypominane. Jestem bogatszy o doświadczenie, teraz wiem, że czasem lepiej mówić mniej. Każde spotkanie traktuję jakby miało być ono ostatnim i najważniejszym. Czuję się nieźle, ale trzeba to kontynuować. Nie ma się co podniecać kilkoma dobrymi występami.
Niedawno 18-latek otwarcie przyznał, że zrzucił kilka kilogramów, zmienił styl odżywiania i teraz zbiera owoce. - Zrobiłem rachunek sumienia, nie chciałbym już do tego wracać. Zostawiam to za sobą, a teraz chcę się skupić tylko na ciężkiej pracy - zakończył.
Motywację i odpowiedzialność Kownacki ma wyjątkowo dużą. Dziś - pod nieobecność kontuzjowanych Marcina Robaka i Nickiego Bille Nielsena - jest jedynym zdrowym napastnikiem mistrza Polski.
Zobacz wideo: Łukasz Trałka: Cracovia była stroną dominującą
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.