Borja czyli van Baston! Rośnie nowa gwiazda hiszpańskiej piłki

PAP/EPA / Juan Carlos Cardenas
PAP/EPA / Juan Carlos Cardenas

"Borja Baston, goleador de profesion" - napisał o nim, rymując po częstochowsku (po kompostelsku?) publicysta "Marki". Ale rzeczywiście, napastnik Eibar gra w tym sezonie jak urodzony morderca, rasowy snajper, Borja zawodowiec.

W tym artykule dowiesz się o:

Latem wróci do Atletico, cieszy się także Diego Simeone. Cholo ma bowiem kłopot z atakiem. Owszem, Antoine Griezmann jest bardzo skuteczny, natomiast pozostali atakujący zawodzą na całej linii. Ponieważ ulubionym systemem Cholo jest 1+4+4+2, bardzo potrzebuje drugiego snajpera. Na Bastona patrzy tym bardziej łakomym wzrokiem, bo nie jest to jakiś boiskowy elegancik opierający swe dokonania na technice, lecz chłop na schwał (186 cm), walczak, zbój w typie Diego Costy. Za rok o tej porze BB z całą pewnością będzie znów zawodnikiem ukochanego Atleti. Ale dlaczego w ogóle musiał z tego klubu odchodzić?

20 minut szczęścia

Borja Gonzalez Tomas urodził się 25 sierpnia 1992 roku w Madrycie, ale jego rodzina pochodzi z Galicji. Czyli - podobnie jak familia Fernando Torresa. W dodatku jej członkowie do dziś mieszkają w tych samych miejscowościach co kuzyni El Nino. Nic dziwnego zatem, że to właśnie ten napastnik był zawsze idolem młodego Borji, gdy stawiał pierwsze kroki w klubie znad Manzanares.

Oczywiste, że Atleti ma mocne miejsce w jego sercu, bo przecież właśnie na Vicente Calderon grał ojciec naszego bohatera, Miguel Gonzalez Baston (to właśnie nazwisko matki ojca, czyli swoje… trzecie, Borja wybrał jako część pseudonimu). Po zakończeniu kariery, którą zrobił jednak nie w Madrycie, gdzie przegrał rywalizację z Abelem Resino, lecz w Burgos, pan Miguel pozostał w klubie, był nawet trenerem bramkarzy pierwszego zespołu, a teraz jest szefem departamentu szkolenia golkiperów w szkółce Atletico: David de Gea to jego dzieło. Z syna też chciał zrobić bramkarza, ale jego zawsze ciągnęło raczej do strzelania goli. Robił to znakomicie od maleńkości. Szybko został uznany za jednego z najbardziej utalentowanych zawodników szkółki w Majadahonda, dostał powołanie do trampkarskiej reprezentacji Hiszpanii. W 2009 roku pojechał na mistrzostwa świata U-17 w Nigerii. La Rojita zajęła trzecie miejsce, a on strzelił pięć goli i został najlepszym snajperem imprezy. Jeśli ktoś pamięta ten turniej, ale nie może skojarzyć Borji Bastona, winien wiedzieć, że wtedy występował jako Borja Gonzalez.

Już obwołano go drugim El Nino, świat zdawał mu się ścielić u stóp. 15 maja 2010 roku, w ostatniej kolejce sezonu spełniło się jego marzenie: zadebiutował w lidze w barwach Atletico. W 57 minucie trener Quique Flores posłał go na boisko w miejsce Jurado. Szczęście trwało 20 minut. W 77 Borja zerwał więzadła krzyżowe w kolanie.

Szczęściarze wracają na boisko po sześciu miesiącach od odniesienia takiej kontuzji. BB do nich nie należał. Po roku jeszcze nie był gotowy do gry. A kiedy pojawił się na placu, był cieniem siebie. Szefowie klubu postanowili go wypożyczyć. 10 września zagrał w meczu Murcii z Almerią, w drugiej lidze. W ten sposób rozpoczęła się wędrówka zawodnika po Hiszpanii.

Zarra na Euro?

Zabolało go, że po strzeleniu dziesięciu goli dla Deportivo i wywalczeniu awansu do Primera Division, został z tej ekipy odesłany do Atletico. Zabolało go, że po kolejnym sezonie w Saragossie, dla której też zdobył wiele bramek, Simeone nie wziął go do swego teamu, tylko wysłał na głuchą prowincję do Eibar. Ale chwila triumfu zbliża się wielkimi krokami.

Borja podkreśla, że znakomicie czuje się w Eibar - zarówno w klubie, jak i mieście. Na boisku w osobie Sergiego Enricha spotkał partnera, z którym rozumie się bez słów; obaj większość swych goli strzelają po wzajemnych asystach. Nie tęskni też za urokami wielkiego miasta, bo, jak powiada, najlepiej czuje się w domu, gdzie zajmuje się, jako skoncentrowany na swojej pracy profesjonalista, odpoczywaniem po meczach i treningach. Mieszka z narzeczoną, więc nie cierpi na samotność. Czasami wyjdą na spacer, przemierzą Eibar wszerz i wzdłuż i po godzinie są z powrotem w domu. Łechce go uwielbienie ze strony miejscowych kibiców, którzy wymyślili dla niego użyty w tytule niniejszego tekstu pseudonim: Van Baston. Odpowiada on zresztą sposobowi poruszania się zawodnika po boisku, stylowi gry, nawiązującemu do stylu słynnego Marco van Bastena. Jeśli coś BB w Eibar ubodło, to tylko fakt, że szefowie klubu nie zdecydowali się zapłacić Atletico 150 tysięcy euro, by mógł zagrać na Vicente Calderon przeciwko Atletico w 23 kolejce sezonu.

Generalnie więc naszemu bohaterowi podoba się w Eibar, ale zdradził kiedyś, że chce koniecznie zagrać jeszcze na Vicente Calderon. Czyli - wrócić do Atletico zanim ten klub przeniesie się na stadion La Peineta. A więc szybko, bo ta rewolucja ma nastąpić latem 2017 roku. Głowi się tylko, czy Simeone da mu trochę czasu na rozruch, czy też od początku będzie wymagać goli w dużej liczbie.

Być może notowania BB u Cholo poprawi… Vicente del Bosque. Hiszpania ma bowiem kilka miesięcy przed Euro olbrzymi kłopot ze środkowym napastnikiem. Selekcjoner ma do dwóch miejsc w kadrze dla zawodników o profilu "9" kilkunastu równorzędnych kandydatów. A więc chyba musi brać pod uwagę najskuteczniejszego z grających w Primera Division Hiszpanów. A wiceliderem rywalizacji o Trofeo Zarra pozostaje dziś właśnie młody, wysoki, dynamiczny, dobry technicznie Borja Baston. Kogo lepiej wziąć na Euro: jego czy dwanaście lat starszego Aritza Aduriza, który jest aktualnym liderem Trofeo Zarra? - zastanawia się zapewne Sfinks.

Leszek Orłowski 

Czytaj więcej w "PN":
Radoslav Latal: Nie ma co porównywać Piasta z Legią ->> 

Komentarze (0)