"O tym dniu bramkarz VfB będzie chciał zapomnieć. Był niepewny w wielu sytuacjach. Raz popełnił błąd po dośrodkowaniu, w 76. minucie minął się z piłką w pojedynku z Lezcano, a poza tym brakowało mu bramkarskiej dokładności. Przy pierwszym i trzecim golu dla Ingolstadt nie popełnił ewidentnych błędów, ale oba strzały nie były nie do obrony" - napisali o grze Przemysława Tytonia redaktorzy "Sportalu".
Golkiper VfB Stuttgart został oceniony na "5" (gdzie "1" - najlepsza nota, "6" - najgorsza), co uczyniło go najsłabszym zawodnikiem VfB Stuttgart na Stadion Audi-Sportpark w Ingolstadt (Christian Gentner i Artem Kraweć otrzymali po "4,5", pozostali dostali lepsze oceny).
Tytoń rzeczywiście przy dwóch bramkach dla beniaminka mógł zachować się nieco lepiej, ale najbardziej zawiódł przy prowadzeniu miejscowych 3:1 w sytuacji sam na sam z Dario Lezcano. Miał bliżej do piłki, ale w nią nie trafił i Paragwajczyk znalazł się przed pustą bramką. W sobie tylko znany sposób uderzył niecelnie (w boczną siatkę), a następnie goście strzelili dla gole i wywalczyli punkt.
Na pomyłki Tytonia oczekuje Mitchell Langerak, który przed rozpoczęciem sezonu był nieznacznym faworytem do roli numeru 1. Kiedy Australijczyk po długiej kontuzji wrócił do zdrowia, trafił na świetny okres naszego rodaka i usiadł na ławce, ale ostatnio Tytoń nie błyszczy. Słabo spisał się nie tylko w Ingolstadt, ale też w 24. kolejce z Borussią Moenchengladbach (0:4) i coraz bardziej naraża się na utratę miejsca w podstawowym składzie. Nie byłoby sensacją, gdyby 20 marca Juergen Kramny przeciwko Bayerowi Leverkusen wystawił Langeraka.
Zobacz wideo: Damien Duff: Polsce brakuje wybitnych piłkarzy
{"id":"","title":""}