Drużyna Piotra Tworka przegrała na swoim stadionie tylko jeden mecz od początku sezonu. Zebrała w Kołobrzegu 22 punkty, co stanowi ponad 80 procent tego, czym może pochwalić się w tabeli. Na wyjazdach ma bowiem mizerny bilans jedno zwycięstwo, cztery remisy i pięć porażek. Tak dużej dysproporcji nie ma w żadnym innym klubie II ligi.
- Widać tę prawidłowość, a wręcz problem nie tylko w tym sezonie. Poza Kołobrzegiem punktujemy od święta. Przywieźliśmy z wyjazdów raptem siedem punktów, a tych straconych brakuje nam mocno. Gdybyśmy zbierali oczka na wyjazdach, to poszlibyśmy mocno w górę tabeli - przyznaje Jakub Poznański, kapitan Kotwicy Kołobrzeg.
Poznański i spółka byli do poprzedniej kolejki najlepszym zespołem w rundzie rewanżowej. Podtrzymać passę jechali na teren ROW 1964 Rybnik, ale biorąc pod uwagę całe spotkanie, zasłużenie przegrali 1:2. Przeciwnik ze Śląska przygotował lepszy pomysł na mecz, a Kotwica miała do siebie pretensje za pierwszą połowę.
- ROW zdominował nas totalnie. Był lepszy przed przerwą, a my praktycznie nie istnieliśmy na boisku - rozkładał ręce Poznański. - Dopiero po powrocie z szatni mieliśmy przewagę i zaczęliśmy prowadzić grę, ale nic nam z tego prowadzenia nie przyszło, bo zamiast wyrównać, straciliśmy drugiego gola. Później co prawda zdobyliśmy bramkę kontaktową, ale nic nam nie dała, bo zabrakło czasu na następną.
Na mokrym boisku w Rybniku obie drużyny nie chciały prezentować angielskiego futbolu, a rozgrywać piłkę.
- Taki był zamysł, tyle że zaczęliśmy go wdrażać w życie 45 minut za późno. Przed przerwą nie wychodziło nam kompletnie rozgrywanie, później poprawiliśmy się. Przespane pół meczu poskutkowało porażką. Gdybyśmy grali równo od początku do końca, to wynik byłby zupełnie inny.
Kotwica Kołobrzeg nie gra meczu w nadchodzącej kolejce II ligi. Jej przeciwnikiem miał być Okocimski Brzesko, który wycofał się z rozgrywek.