Bracia Tabiszewscy pomiędzy Lechem i Legią. W drodze do normalności
Brat nie pomógł w zdobyciu pracy?
Wojciech: - Nie było takiej potrzeby. Najpierw spotkałem się z szefem działu sportu Piotrkiem Barłogiem, od którego dowiedziałem się, że nowym kierownikiem będzie Mariusz Skrzypczak, ale szukają kandydata do pracy w dziale sportu. Jako zadanie próbne zorganizowałem imprezę integracyjną na torze gokartowym dla pierwszej drużyny. Trener Maciej Skorża był bardzo zadowolony z jej przebiegu i tego, że wszystko odbyło się zgodnie z planem. A że wygrał Łukasz Trałka, kapitana miałem już po swojej stronie. Żartuję oczywiście.
A prezesa Rutkowskiego?
Wojciech: - Zaprosił mnie na spotkanie. Wyszedłem pod ogromnym wrażeniem. Głównie rozmawialiśmy po angielsku, długo o moim doświadczeniu biznesowym, tym jak szybko mógłbym przekonać do siebie szatnię, a z drugiej strony czy nie zapalę się tym, że mam pracować w ukochanym klubie. Nie była to typowa rozmowa rekrutacyjna, poruszyliśmy wiele tematów, Piotr chciał mnie jak najlepiej poznać w tym krótkim czasie i chyba udało mi się go przekonać, że warto na mnie postawić. Kolejnym zadaniem było opracowanie planu obozu treningowego. Sprawdzian polegał przede wszystkim na tym, jak w ogóle się do tego zabiorę.
I w tym pomógł brat.
Maciej: - Oczywiście, od początku kibicowałem Wojtkowi. O pomoc poprosiłem kierownika Legii Konrada Paśniewskiego, człowieka z wieloletnim doświadczeniem, również z reprezentacji Polski. Zgodził się od razu.
Wojciech: - Dzięki Konradowi byłem perfekcyjnie przygotowany. Pozycja Mariusza Skrzypczaka była niepodważalna, co oczywiście szanowałem. Stwierdzono, że moja znajomość angielskiego i doświadczenie z zarządzania przyda się przy organizacji działalności drużyny, dlatego część moich zadań to pomoc Mariuszowi. Odpowiadam między innymi za anglojęzycznych zawodników. Wiedzą, że mogą do mnie przyjść z każdą sprawą i zrobię wszystko, aby im pomóc. Zorganizowałem też ostatni zimowy obóz w Hiszpanii. Jestem jedynym pracownikiem z części biurowej mającym stały dostęp do szatni.
Kierownik Legii przygotowujący do pracy swojego nowego odpowiednika w Lechu…
Maciej: - To zdanie to obraz środowiska, w jakim pracujemy. Normalności zbudowanej na profesjonalizmie w świecie futbolu. Jest wiele przyjaźni piłkarzy na linii Lech - Legia, wraz z doktorem Jaroszewskim operujemy i leczymy piłkarzy innych drużyn, testy medyczne dla różnych klubów odbywają się przy Łazienkowskiej w przychodni Enel-Sport. Ostatnio codziennie spotykam Krzyśka Mączyńskiego z Wisły Kraków, który pod okiem doktora Jaroszewskiego przeszedł operację kolana, a teraz fizjoterapeuta Legii Paweł Bamber prowadzi jego rehabilitację. Dlatego od początku podobało mi się podejście prezesa Leśnodorskiego, który zawsze był otwarty na taką współpracę: potrzebujemy silnych drużyn w lidze, nie osiągniemy sukcesu w Europie, jeśli cała ekstraklasa nie będzie razem walczyła o podniesienie poziomu.
Wojciech: - Fakt, że mam brata w Legii, najczęściej ogranicza się do żartów naszej poznańskiej legendy, odpowiedzialnego za sprzęt pana Gienia, który od czasu do czasu rzuci z uśmiechem: Tabi i tak wszystko przekaże do Warszawy.
Maciej: - Związków między klubami jest wiele, współpraca odbywa się na wielu płaszczyznach. A trenerzy? Maciej Skorża, teraz Jan Urban.
Podjęcie pracy w Lechu nie zmniejszyło popularności trenera Urbana w Warszawie.
Wojciech: - Super facet. Kiedy pojawiły się informacje, że może pracować w Poznaniu napisałeś mi: zazdroszczę.
Maciej: - Już opowiadałem tę historię. Kiedy trafiłem do Legii, trener Urban powiedział na dzień dobry, że nie był za zmianami w sztabie medycznym. Później podszedł i zapytał żartując: właściwie chłopcze, to ile ty masz lat? To wspaniały człowiek, profesjonalista i kompan. Szybko nawet dla mojego syna został najlepszym kolegą. Nikodem tylko tak go tytułował, czym trener oczywiście się rewanżował. Potem młody nie mógł przeżyć, że nie może po polsku porozmawiać z nowym trenerem.
Wojciech: - Po pierwszej gierce ze sztabem szkoleniowym, podszedł i powiedział: podaj mi nazwisko trenera, który zmarnował twój talent, to go znajdę i pogadam z nim po swojemu. Trudno trenera Urbana nie uwielbiać. W pierwszych dniach w Lechu znalazł czas, żeby obejść każdy dział, przedstawić się, zapytać czym kto się zajmuje. Bije od niego pozytywna energia, czuć ten południowy klimat. Oby został z nami jak najdłużej.
Przy wigilijnym stole rozmawialiście o przenosinach Kaspera Hamalainena?
Wojciech i Maciej: - Nie.
Rozmawiacie na tematy służbowe?
Maciej: - Od początku obowiązuje zasada, że nie rozmawiamy o pracy. O ekstraklasie, meczach, ogólnie o piłce tak, ale nie o tym, co dzieje się w klubach. Kiedy Wojtek dostał pracę, sam zadzwoniłem do prezesa Leśnodorskiego i o tym powiedziałem. Odpowiedział żartem, że poczekamy aż się poduczy i ściągniemy go do Legii.
Wojciech: - A prezes Rutkowski zastanawiał się, czy już nie czas sprowadzić brata z powrotem do Poznania. Maciej ostatnio w żartach mówił mi, żebym nie wrzucał na portale społecznościowe zdjęć z herbem Lecha, bo nigdy nic nie wiadomo… Ale dla mnie w Polsce liczy się tylko Kolejorz!
Jaki wynik będzie w sobotę?
Wojciech: - Oczywiście wygra Lech. 2:1.
Maciej: - Też stawiam na 2:1, ale zwycięży Legia.
Zobacz wideo: Stanisław Czerczesow: ja jestem najlepszym psychologiem Hamalainena