Bracia Tabiszewscy pomiędzy Lechem i Legią. W drodze do normalności

 Redakcja
Redakcja
Historię Maćka już znamy, a jak ty trafiłeś do Lecha?

Wojciech: - Mam licencjat z logistyki i magisterkę z Uniwersytetu Ekonomicznego, kierunek handel i marketing. Długo pracowałem w marketingu sportowym, między innymi przy turniejach Danone Cup, i z jednym z polskich zwycięzców, Jagiellonią Białystok, poleciałem do RPA na międzynarodowe finały. Bramkarzem tej drużyny był Bartek Drągowski, który już wtedy pokazywał ogromny talent. Po studiach trafiłem do działu logistyki dużej firmy z branży żywieniowej. To była bardzo dobra posada, z atrakcyjnymi perspektywami rozwoju, ale cały czas zazdrościłem Maciejowi, że łączy pasję z pracą. Zrozumiałem, że muszę spróbować, że jeżeli tego nie zrobię, kiedyś będę miał do siebie pretensje. Od jednego z lekarzy Lecha Pawła Cybulskiego, który grał z nami w drużynie szóstek, dostałem adres mailowy prezesa Piotra Rutkowskiego. Pamiętam, że pisząc szkic wiadomości na Twitterze przeczytałem, że po sezonie odchodzi kierownik drużyny Darek Motała. Zaznaczyłem, że tak zarządzana firma jak Lech ma już na pewno kandydata na to stanowisko, jednak polecam się. Opisałem swoje doświadczenie, wspomniałem o grze dla Wiary Lecha i dołączyłem nawet link do mojej bramki z meczu pokazowego na turnieju STS. Za dobre wyniki w nagrodę zagraliśmy sześciu na sześciu z pierwszą drużyną Lecha, a najładniejszego gola strzeliłem ja. Następnego dnia przyszła odpowiedź. Kandydat niestety już był, ale moje zgłoszenie zaciekawiło prezesa.

Brat nie pomógł w zdobyciu pracy?

Wojciech: -  Nie było takiej potrzeby. Najpierw spotkałem się z szefem działu sportu Piotrkiem Barłogiem, od którego dowiedziałem się, że nowym kierownikiem będzie Mariusz Skrzypczak, ale szukają kandydata do pracy w dziale sportu. Jako zadanie próbne zorganizowałem imprezę integracyjną na torze gokartowym dla pierwszej drużyny. Trener Maciej Skorża był bardzo zadowolony z jej przebiegu i tego, że wszystko odbyło się zgodnie z planem. A że wygrał Łukasz Trałka, kapitana miałem już po swojej stronie. Żartuję oczywiście.

A prezesa Rutkowskiego?

Wojciech: - Zaprosił mnie na spotkanie. Wyszedłem pod ogromnym wrażeniem. Głównie rozmawialiśmy po angielsku, długo o moim doświadczeniu biznesowym, tym jak szybko mógłbym przekonać do siebie szatnię, a z drugiej strony czy nie zapalę się tym, że mam pracować w ukochanym klubie. Nie była to typowa rozmowa rekrutacyjna, poruszyliśmy wiele tematów, Piotr chciał mnie jak najlepiej poznać w tym krótkim czasie i chyba udało mi się go przekonać, że warto na mnie postawić. Kolejnym zadaniem było opracowanie planu obozu treningowego. Sprawdzian polegał przede wszystkim na tym, jak w ogóle się do tego zabiorę.

I w tym pomógł brat.

Maciej: - Oczywiście, od początku kibicowałem Wojtkowi. O pomoc poprosiłem kierownika Legii Konrada Paśniewskiego, człowieka z wieloletnim doświadczeniem, również z reprezentacji Polski. Zgodził się od razu.

Wojciech: - Dzięki Konradowi byłem perfekcyjnie przygotowany. Pozycja Mariusza Skrzypczaka była niepodważalna, co oczywiście szanowałem. Stwierdzono, że moja znajomość angielskiego i doświadczenie z zarządzania przyda się przy organizacji działalności drużyny, dlatego część moich zadań to pomoc Mariuszowi. Odpowiadam między innymi za anglojęzycznych zawodników. Wiedzą, że mogą do mnie przyjść z każdą sprawą i zrobię wszystko, aby im pomóc. Zorganizowałem też ostatni zimowy obóz w Hiszpanii. Jestem jedynym pracownikiem z części biurowej mającym stały dostęp do szatni.

Kierownik Legii przygotowujący do pracy swojego nowego odpowiednika w Lechu…

Maciej: - To zdanie to obraz środowiska, w jakim pracujemy. Normalności zbudowanej na profesjonalizmie w świecie futbolu. Jest wiele przyjaźni piłkarzy na linii Lech - Legia, wraz z doktorem Jaroszewskim operujemy i leczymy piłkarzy innych drużyn, testy medyczne dla różnych klubów odbywają się przy Łazienkowskiej w przychodni Enel-Sport. Ostatnio codziennie spotykam Krzyśka Mączyńskiego z Wisły Kraków, który pod okiem doktora Jaroszewskiego przeszedł operację kolana, a teraz fizjoterapeuta Legii Paweł Bamber prowadzi jego rehabilitację. Dlatego od początku podobało mi się podejście prezesa Leśnodorskiego, który zawsze był otwarty na taką współpracę: potrzebujemy silnych drużyn w lidze, nie osiągniemy sukcesu w Europie, jeśli cała ekstraklasa nie będzie razem walczyła o podniesienie poziomu.

Wojciech: - Fakt, że mam brata w Legii, najczęściej ogranicza się do żartów naszej poznańskiej legendy, odpowiedzialnego za sprzęt pana Gienia, który od czasu do czasu rzuci z uśmiechem: Tabi i tak wszystko przekaże do Warszawy.

Maciej: - Związków między klubami jest wiele, współpraca odbywa się na wielu płaszczyznach. A trenerzy? Maciej Skorża, teraz Jan Urban.

Podjęcie pracy w Lechu nie zmniejszyło popularności trenera Urbana w Warszawie.

Wojciech: - Super facet. Kiedy pojawiły się informacje, że może pracować w Poznaniu napisałeś mi: zazdroszczę.

Maciej: - Już opowiadałem tę historię. Kiedy trafiłem do Legii, trener Urban powiedział na dzień dobry, że nie był za zmianami w sztabie medycznym. Później podszedł i zapytał żartując: właściwie chłopcze, to ile ty masz lat? To wspaniały człowiek, profesjonalista i kompan. Szybko nawet dla mojego syna został najlepszym kolegą. Nikodem tylko tak go tytułował, czym trener oczywiście się rewanżował. Potem młody nie mógł przeżyć, że nie może po polsku porozmawiać z nowym trenerem.

Wojciech: - Po pierwszej gierce ze sztabem szkoleniowym, podszedł i powiedział: podaj mi nazwisko trenera, który zmarnował twój talent, to go znajdę i pogadam z nim po swojemu. Trudno trenera Urbana nie uwielbiać. W pierwszych dniach w Lechu znalazł czas, żeby obejść każdy dział, przedstawić się, zapytać czym kto się zajmuje. Bije od niego pozytywna energia, czuć ten południowy klimat. Oby został z nami jak najdłużej.

Przy wigilijnym stole rozmawialiście o przenosinach Kaspera Hamalainena?

Wojciech i Maciej: - Nie.

Rozmawiacie na tematy służbowe?

Maciej: - Od początku obowiązuje zasada, że nie rozmawiamy o pracy. O ekstraklasie, meczach, ogólnie o piłce tak, ale nie o tym, co dzieje się w klubach. Kiedy Wojtek dostał pracę, sam zadzwoniłem do prezesa Leśnodorskiego i o tym powiedziałem. Odpowiedział żartem, że poczekamy aż się poduczy i ściągniemy go do Legii.

Wojciech: - A prezes Rutkowski zastanawiał się, czy już nie czas sprowadzić brata z powrotem do Poznania. Maciej ostatnio w żartach mówił mi, żebym nie wrzucał na portale społecznościowe zdjęć z herbem Lecha, bo nigdy nic nie wiadomo… Ale dla mnie w Polsce liczy się tylko Kolejorz!

Jaki wynik będzie w sobotę?

Wojciech:  - Oczywiście wygra Lech. 2:1.

Maciej: - Też stawiam na 2:1, ale zwycięży Legia.

Zobacz wideo: Stanisław Czerczesow: ja jestem najlepszym psychologiem Hamalainena
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×