GKS Tychy po spadku z I ligi za cel postawił sobie szybki powrót na zaplecze Ekstraklasy. Tyszanie grają na nowoczesnym stadionie, na którym dopingowani są przez liczną publiczność. Do tego przed sezonem zespół wzmocnili zawodnicy z przeszłością w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednak Ślązacy mają pokaźną stratę do miejsc gwarantujących awans, a szansę na odrobienie punktów stracili w potyczce z Puszczą Niepołomice.
- My jako drużyna mieliśmy swój plan na grę, którego nie zrealizowaliśmy. Do 60. minuty trudno powiedzieć, że graliśmy to, co chcieliśmy. Naszym celem było zagrać agresywnie, zneutralizować próby ataku pozycyjnego, przechodzić z ustawienia średniego w pressingu do wysokiego. Nie ma jakiegoś usprawiedliwienia. W tym układzie personalnym, w jakim wyszliśmy na ten mecz, zawiedliśmy - przyznał trener GKS-u Tychy, Kamil Kiereś.
Remis z Puszczą Niepołomice przyjęto z dużym rozczarowaniem. Na boisku dominowali zawodnicy z Małopolski, a GKS wyrównującego gola zdobył po strzale Łukasza Grzeszczyka z rzutu wolnego. W końcówce obie strony miały okazje do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę, ale brakowało im skuteczności.
- Po zmianach ostatnie pół godziny było namiastką w miarę dobrego meczu. Akcje przenosiły się z jednej strony na drugą. Mieliśmy kluczowe momenty, by zdobyć gola nawet na 2:1. Te 25 minut można zapisać na plus, ale w pierwszej godzinie ewidentnie zawiedliśmy. To spada na mój karb. To bardzo spory zawód jeśli chodzi o naszą grę - ocenił Kiereś.
W zupełnie innych nastrojach byli zawodnicy z Niepołomic, którzy urywając punkty GKS-owi Tychy sprawili dużą niespodziankę. - Jestem bardzo zadowolony z tego jak mój zespół się zaprezentował na tak wspaniałym stadionie i przy tak licznej publiczności. Cieszę się, że zrealizowaliśmy to, co sobie zakładaliśmy. Chcieliśmy pokazać futbol do przodu, poparty ogromną ambicją, zaangażowaniem i cechami mentalnymi i to się chyba udało. Trochę nam zabrakło szczęścia, bo mogliśmy sprawić większego psikusa. Robimy powoli kroki do przodu, mój zespół idzie w takim kierunku, jaki sobie zakładaliśmy. Oby w następnych meczach nie zabrakło nam tego - powiedział trener Tomasz Tułacz.