W dwóch pierwszych meczach pod wodzą Dariusza Wdowczyka wiślacy zdobyli sześć punktów, ale nowy trener Białej Gwiazdy nie miał wiele czasu na pracę z zespołem. Objął go w niedzielę 13 marca, dzień później poprowadził w spotkaniu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza (4:2), a już 18 marca krakowianie zmierzyli się z Jagiellonią Białystok (5:1).
W związku z tym podczas przerwy reprezentacyjnej trener Wisły postanowił bliżej poznać drużynę. Krakowianie nie zostali co prawda skoszarowani w bazie w Myślenicach, ponieważ śpią w swoich domach, ale i tak spędzają pod górą Chełm całe dnie. Wiślacy trenują dwa razy dziennie i jedzą wspólnie posiłki.
- Ważne, żeby zawodnicy ze sobą przebywali i nie męczyli się swoją obecnością. Oni nie muszą kochać siebie nawzajem, ale to musi być jeden zespół, który wychodzi na boisko i bije jednym sercem. Wiem z autopsji, że w drużynie zawsze tworzą się jakieś grupki, ktoś kogoś lubi bardziej lub mniej. Moją rolą jest, żeby to był zespół. Mamy do czynienia z indywidualistami. Niektórzy z nich grają dla bliskich, inni dla kibiców, dla pieniędzy albo dla sławy i splendoru. Każdy ma innych charakter, a moim zadaniem jest, żeby każdego zawodnika poznać i wydobyć to, co jest w nim najlepszego - mówi Wdowczyk na łamach wisla.krakow.pl.
Co ciekawe, podczas przebywania w Myślenicach piłkarze Wisły nie mogą korzystać z telefonów komórkowych.
- Chodzi o to, żebyśmy się nie rozpraszali, tylko skupiali się na pracy, która nas czeka. Oczywiście w sytuacjach awaryjnych musimy być ludźmi i jeżeli coś się dzieje to zawsze można tego telefonu użyć - tłumaczy Wdowczyk.
Zobacz wideo: Fabiański: nie miałem zbyt wiele pracy
{"id":"","title":""}