Górnik Zabrze i Pogoń Szczecin w ligowej tabeli dzieliło dwanaście miejsc i 20 punktów, lecz na boisku różnica ta nie była widoczna. To zabrzanie mieli inicjatywę, stworzyli sobie więcej sytuacji i tylko swojej nieskuteczności, a także jednemu błędowi w defensywie "zawdzięczać" mogą to, że w piątkowym starciu zdobyli tylko punkt.
- Graliśmy z czołową drużyną ligi, taka jest prawda. Gdzie miejsce Górnika, a gdzie miejsce Pogoni? Trzeba uczciwie powiedzieć, że to my stworzyliśmy więcej sytuacji, chłopcy wymienili wiele podań. Z naszych sytuacji powinny paść gole. Szkoda, że jeden błąd zniweczył nasze marzenia - powiedział trener Górnika, Jan Żurek.
Po zakończeniu pojedynku zabrzanie odczuwali niedosyt, ale szkoleniowiec śląskiego klubu nie miał większych zastrzeżeń do swoich zawodników. - Nie oceniam drużyny źle. Zawodnicy chcieli, próbowali grać w piłkę. Trudno, to też trzeba wkalkulować, różne sytuacje dzieją się na boisku. Trzeba docenić klasę przeciwnika, bo Pogoń nie jest drużyną z dołu tabeli, tylko jest czołowym zespołem polskiej ligi - stwierdził Żurek.
Górnik częściej atakował, a szczecinianie odgryzali się pojedynczymi, ale groźnymi akcjami. Wyrównującego gola zdobył Rafał Murawski, który wykorzystał dobre podanie od Łukasza Zwolińskiego. Z kolei bramkę dla Górnika strzelił Bartosz Kopacz.
- Nie chcę się wypowiadać na temat tego, kto zawinił w pewnej sytuacji. O wiele groźniejsze ataki szły lewą stroną, tam nie potrafiliśmy odpowiednio przeciwdziałać. Wiedzieliśmy, że ta strona jest bardzo kreatywna i niebezpieczna. Bramka padła jednak ze środkowej strefy boiska. Po prostu, popełniliśmy błąd - przyznał Żurek.