Dogrywka z Maciejem Sadlokiem: Z bezsilności chciało się płakać

Czy Wdowczyk to cudotwórca? Dlaczego myślał o zakończeniu kariery? Czy miał konflikt z kolegami z Wisły? Dlaczego nie przeszedł do Legii i czy wciąż ucieka na widok samolotu? Głos ma Maciej Sadlok, obrońca Wisły Kraków.

 Redakcja
Redakcja

"Piłka Nożna": No to zacznijmy może od pytania, które piłkarze lubią najbardziej. Dlaczego Wisła gra, a może grała, tak słabo?

Maciej Sadlok: - Złożyło się na to naprawdę wiele czynników, ale będę się upierał, że na pierwszym miejscu należy wskazać mimo wszystko proces przebudowy drużyny. Latem odeszło kilku zawodników, przyszli inni, trzeba było czasu, by stworzyć dobrze pracujący mechanizm.

I co, dopiero Dariuszowi Wdowczykowi się to udało?

- Nie wiem, ale faktem jest, że pod kierunkiem tego trenera w końcu się przełamaliśmy. Zakończyliśmy haniebną passę meczów bez zwycięstwa. Wygraliśmy dwa razy i to dość efektownie, strzeliliśmy dziewięć goli.

Cudotwórca?

- Powiem w ten sposób - na pewno swoją osobą wprowadził spokój do szatni, na boisku, generalnie - do drużyny. Emanuje od niego pewność siebie, a to udziela się zawodnikom. Jednocześnie czuć pewien respekt. On mówi, my słuchamy i wiemy co robić. Proszę mnie jednak dobrze zrozumieć. To nie znaczy wcale, że uwagi poprzednich trenerów Wisły puszczaliśmy mimo uszu, ale coś jest w tym, że trenera Wdowczyka po prostu się słucha, a potem realizuje to, co nakreślił. Potrafi dotrzeć do zespołu, a także do każdego z osobna.

I w końcu mogliście odetchnąć. Wygrana w Niecieczy sprawiła wam mnóstwo satysfakcji. To kółeczko po meczu...

- Było naturalne i bardzo mi się podobało. Poczuliśmy potrzebę jedności. Każdy miał chyba dość powrotów do klubu po przegranych lub zremisowanych meczach. Kibice wspierali nas bardzo długo, ale w końcu i oni mieli dość. Wystarczyło przyjść na któryś z naszych ostatnich złych meczów albo podkręcić głos w telewizorze, by dowiedzieć się, co fani myślą o naszej postawie.

Jak Patryk Małecki zareagował na wieść o przyjściu Wdowczyka?

- Pozytywnie. To, co stało się w Szczecinie, było incydentem, odosobnioną historią. "Mały" od razu powiedział, że nie będziemy żałować pracy z tym akurat szkoleniowcem, zachwalał jego warsztat i ciekawe treningi. A Dariusz Wdowczyk również fajnie zareagował i szybko zaprosił Patryka na szczerą rozmowę.

Macie już czwartego trenera w tym sezonie. Nie za dużo tych zmian?

- Myślę, że częste roszady nie pomagają, a w dłuższej perspektywie nie przekładają się na wyniki. Z drugiej strony staram się zrozumieć zarząd, który próbuje szybko działać, nie czekać aż będzie za późno. Klub szukał wyjścia z trudnej sytuacji i mam nadzieję, że znalazł.

Może nie trzeba byłoby szukać, gdyby najpierw się nie zgubiło. Nie jest tajemnicą, że drużyna źle przyjęła decyzję o dymisji Kazimierza Moskala.

- Nie jest, a przynajmniej nie ma sensu z tego robić tajemnicy. Wszyscy, nie tylko ci, którzy grali regularnie, mieli identyczne zdanie. Gdyby to zależało od zespołu, trener Moskal by został. To nie tylko świetny szkoleniowiec, ale i fantastyczny człowiek. Nasza gra również nie była najgorsza i jestem przekonany, że w końcu przyszłyby zwycięstwa. W karierze przeżyłem sporo trenerskich dymisji, ale pierwszy raz widziałem, by drużyna tak przeżyła i źle odebrała rozstanie ze szkoleniowcem, jak to miało miejsce jesienią w przypadku Wisły i Kazimierza Moskala.

W klubie zapanowała nerwowość, ponieważ Bogusław Cupiał odkąd przejął Wisłę jeszcze nie przerabiał scenariusza, żeby znalazła się ona w strefie spadkowej. Mieliście spotkanie z bossem?

- Właściciel nie miesza się do pracy z drużyną na tym poziomie. Rozmawialiśmy tylko z zarządem.

We wrześniu 2014 roku Wisła była liderem ekstraklasy. Uwierzysz?

- Czas szybko leci.

Czego twoim zdaniem najbardziej brakuje w grze Wisły? Może kogoś pokroju Semira Stilicia, prawdziwego, ofensywnego rozgrywającego?

- Jeśli faktycznie, to można chyba już zaryzykować stwierdzenie, że brakowało, bo Rafał Wolski świetnie wprowadził się do zespołu, a ma przecież jeszcze spore rezerwy. Zgadzam się, że jest trochę racji w tej diagnozie. Mieliśmy w kadrze pomocników o różnej charakterystyce, natomiast brakowało osoby kreatywnej, która dwoma zagraniami zrobi różnicę i zamieszanie na boisku. Dlatego sprowadzenie Rafała oceniam jako bardzo dobry ruch działaczy. Zobaczymy, czy dadzą radę go wykupić, tym samym zatrzymać w Krakowie na dłużej, ponieważ mógłby stworzyć świetną parę z Krzyśkiem Mączyńskim, którego kontuzja również miała duży wpływ na naszą postawę. Natomiast Rafał umiejętności ma bardzo duże, a bolączką jest długa przerwa w regularnych występach. Ale jak będzie w takim tempie nadrabiał stracony czas, to może jeszcze przypomni sobie o nim Adam Nawałka przed Euro 2016.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×