Rafał Ulatowski: Poszliśmy po rozum do głowy

Szkoleniowiec PGE GKS-u Bełchatów nie krył po niedzielnym zwycięstwie z Zagłębiem Sosnowiec, że kamień spadł mu z serca.

W weekend na GIEKSA Arenie spotkały się zespoły, które miały za sobą serię trzech kolejnych porażek. W przypadku kolejnej przegranej trudno byłoby uniknąć sugestii o kryzysie. Widmo takowego udało się odsunąć od siebie bełchatowianom, którzy wygrali 2:0 i przestali dryfować w dół tabeli. - Już na konferencji w Katowicach po przegranym meczu powiedziałem, że kto dozna porażki w niedzielnym meczu, ten przesunie się w mentalną otchłań, jeśli chodzi o zespół. Cieszę się, że to nie my - przyznał Rafał Ulatowski.

Sosnowiczanie do Bełchatowa przyjechali podbudowani remisem 1:1 w meczu rewanżowym półfinału Pucharu Polski z ekstraklasowym Lechem Poznań. Warunki rywalizacji w I lidze okazały się jednak być znacznie odmienne od tych, z jakimi radzili sobie piłkarze Zagłębia grając przeciwko drużynie z elity. Odpowiednio dobrana przez sztab szkoleniowy PGE GKS-u Bełchatów taktyka całkowicie zneutralizowała największe atuty gości.

- Analizując grę Zagłębia, użyłem sformułowania, że jest to najlepiej grający w piłkę zespół, jeśli chodzi o prowadzenie akcji, pod warunkiem, że mu się zostawi tyle miejsca, ile zostawiał na przykład Lech Poznań w rewanżowym meczu Pucharu Polski. Jeśli byśmy zostawili Dudkowi, Matusiakowi, Markowskiemu, Fidziukiewiczowi czy Wezałowowi dużo miejsca, to pewnie czekalibyśmy na wyrok, bo Zagłębie bardzo dobrze rozgrywało atak pozycyjny - podkreślił opiekun gospodarzy.

W niedzielę bohaterami meczu okazali się występujący w ekipie z województwa łódzkiego zawodnicy z Czech. Wynik spotkania otworzył obrońca Vaclav Cverna, który był tego dnia bardzo aktywny pod obiema bramkami. Dzieła zniszczenia dopełnił zaś strzałem z połowy Petr Zapalac, wykorzystując błąd wyprowadzającego piłkę bramkarza gości.

- Idąc po rozum do głowy, musieliśmy coś zmienić. Wyszliśmy pressingiem, bez żadnego kunktatorstwa. Zmiana Damiana Szymańskiego na Szymona Zgardę wymuszona kontuzją była fajnym posunięciem. Dodała wartości w środkowej strefie boiska. Zwycięstwo cieszy. Powróciło do nas szczęście. Na jesieni konstruowaliśmy akcje, a bramki zdobywaliśmy po stałych fragmentach. Vacek Cverna raz i szczęście Petra Zapalaca w końcówce ustawiły nam ten mecz - wyjaśnił Ulatowski.

Komentarze (0)