O dalszy awans Błękitnym będzie trudniej, ponieważ do dziewiątej Kotwicy Kołobrzeg tracą sześć punktów. Przede wszystkim chcą jednak wyrobić sobie jak największą przewagę nad strefą spadkową. Choć styl nie zachwyca, to stargardzianie skrzętnie gromadzą kolejne "oczka" w ligowej tabeli. Na wiosnę piłkarze z Pomorza Zachodniego jeszcze nie przegrali. Odnieśli cztery zwycięstwa i dwa razy zremisowali, a od blisko 500 minut Marek Ufnal nie stracił gola. To wszystko pomimo kadrowych problemów. Z powodu kontuzji i żółtych kartek lista nieobecnych była tak długa, że w wyjściowym składzie zadebiutował w sobotę 18-letni Grzegorz Szymusik.
- Zagrał dobre zawody. Początek miał stresujący, ale później już pokazał, że jest wartościowym graczem - ocenił trener Krzysztof Kapuściński. - Wiedzieliśmy, że to będzie inny mecz niż te wcześniejsze. Grając u siebie byliśmy faworytem i po dwóch ostatnich remisach wypadało wygrać i to się udało. Mamy wiele problemów kadrowych wynikających z tego, że zawodnicy zostawiają na boisku całe zdrowie. Mamy charakternych ludzi i jednym z nich jest Paweł Lisowski, który przez cały tydzień nie trenował. Jest na silnych lekach przeciwbólowych, bo w Puławach dostał w żebra. Jego występ praktycznie był wykluczony - dodał stargardzki szkoleniowiec.
Pod koniec pierwszej połowy miał on kolejny kłopot. Boisko musiał opuścić Radosław Wiśniewski. Godnie zastąpił go jednak Sebastian Inczewski, który w 45. minucie otworzył wynik spotkania. Drugą bramkę w 74. minucie zdobył Wojciech Fadecki. - Bardzo żałuję kontuzji Wiśniewskiego. Prawdopodobnie wpadł w nierówność na boisku i nie wiadomo co z więzadłami. Pierwsza diagnoza mówi, że może mieć je naderwane. Wielka kolejna strata - przyznał Kapuściński.
Olimpia Zambrów w sobotę nie zaprezentowała się źle, lecz w daleką podróż powrotną udała się z niekorzystnym rezultatem. - Naszym celem jest utrzymanie się w II lidze. Błękitni pokazali, że są na fali. Mimo że przegraliśmy 0:2, to uważam, że pokazaliśmy się z dobrej strony. Nie przyjechaliśmy tutaj wyłącznie się bronić. O porażce zadecydowały detale, jak stracona bramka w 45. minucie. Spokojnie można było to wybronić. Szukaliśmy wyrównującego gola, ale nadzialiśmy się na kontrę - powiedział trener gości, Piotr Zajączkowski.
- Trochę zginęliśmy od własnej broni. Błękitni byli bardzo dobrze ustawieni w defensywie i wyczekiwali. Przez większą część pierwszej połowy to my prowadziliśmy grę. Bramka stracona do szatni. Po przerwie oczywiście już nam się grało trudniej. Błękitni dalej czekali na swoje sytuacje i po kontrze mecz się rozstrzygnął - dodał zawodnik Olimpii, Mariusz Gogol.
Błękitni częściej na wiosnę nad styl przekładają efektywność w swoich poczynaniach. Taką odmianę zdeterminowała przede wszystkim sytuacja w tabeli. - Mecz dość wyrównany. Lepiej się zachowaliśmy w pewnych momentach. To był dla nas trudny pojedynek. Bezpośredni przeciwnik w tabeli, więc walczyliśmy o sześć punktów. Nie zależało nam na pięknym rozgrywaniu akcji tylko na skuteczności - przyznał pomocnik gospodarzy, Maciej Więcek. Już w najbliższą sobotę stargardzianie zagrają na wyjeździe z innym niepokonanym na wiosnę zespołem - GKS-em Tychy.