Paweł Brożek: Nasz awans? To była abstrakcja
- Awans był na wyciągnięcie stopy Maćka Dąbrowskiego. Gdyby nie to, to byliśmy tam, gdzie nasze miejsce - mówi Paweł Brożek z Wisły Kraków, która w fazie finałowej wystąpi w grupie spadkowej. Dla ekipy z Reymonta 22 to całkiem nowa rzeczywistość.
Paweł Brożek ma na myśli sytuację z 79. minuty meczu 30. kolejki z Zagłębiem Lubin (1:1), gdy Maciej Dąbrowski zatrzymał piłkę dosłownie na linii bramkowej po "główce" Zdenka Ondraska. Gdyby nie interwencja gracza beniaminka, Biała Gwiazda awansowałaby do grupy mistrzowskiej.
- Jeśli rozmawialibyśmy cztery tygodnie temu, to nasza walka o awans do grupy mistrzowskiej do ostatniej kolejki byłaby jakąś abstrakcją. W meczu z Zagłębiem drużyna dała z siebie wszystko, co było widać po reakcji kibiców - mówi Brożek, który nie mógł pomóc kolegom w decydującym spotkaniu, bo choć był umieszczony w składzie Wisły, ostatecznie zabrakło go na boisku z powodu kontuzji łydki.
Wiślacy nie mają doświadczenia z walki o utrzymanie. W dwóch poprzednich sezonach obowiązywania reformy "ESA37", krakowianie awansowali do grupy mistrzowskiej, a w latach poprzednich też nie byli zagrożeni spadkiem.
- Każdy mecz będzie meczem o życie. Po podziale punktów różnice są minimalne. Będzie się działo. My na pewno będziemy grać swoją piłkę, a jeśli zagramy na swoim normalnym poziomie, to nie powinno być źle. Dostaliśmy dwa dni wolnego, więc każdy mógł przemyśleć sobie sprawy i od wtorku zabieramy się do roboty, bo czeka nas ciężkie zadanie. Mamy potencjał na to, by wygrać grupę spadkową - przekonuje Brożek.
Najlepszemu strzelcowi Wisły nie podoba się aktualnie obowiązująca formuła Ekstraklasy: - Zawsze byłem przeciwny takiemu dzieleniu punktów i sztucznemu kreowaniu emocji, ale wielu sądzi, że przez to liga jest ciekawsza i emocjonująca. Dla mnie najlepszym pomysłem jest powrót do 18 drużyn w lidze.