Mający w pamięci ostatni mecz na własnym terenie z Zagłębiem Sosnowiec (przełamujące wiosenną niemoc zwycięstwo 2:0) bełchatowianie z animuszem przystąpili do starcia z przedostatnią ekipą I ligi. Goście nie zamierzali przeszkadzać przeciwnikowi w prowadzeniu gry, ale w okolicach własnego pola nie pozwalali piłkarzom PGE GKS-u na zbyt wiele.
Przez pierwsze pół godziny gry podopieczni Rafała Ulatowskiego kompletnie zdominowali rywala, ale z ich przewagi praktycznie nic nie wynikało. Gospodarze próbowali różnych sposobów na sforsowanie defensywy MKS-u, ale efektu nie przynosiły ani dośrodkowania z bocznych sektorów boiska, ani centry z rzutów rożnych. Najbliżej pokonania Oskara Pogorzelca był w 11. minucie Łukasz Wroński, który doszedł w polu karnym do dobrego, prostopadłego podania, ale z jego strzałem poradził sobie bramkarz gości.
Z czasem zawodnicy z Kluczborka, ośmieleni ofensywną indolencją miejscowego zespołu, zaczęli coraz odważniej opuszczać własną połowę. Długo nie byli w stanie zagrozić Maciejowi Krakowiakowi, co uśpiło jednak czujność bełchatowian. W efekcie, cztery minuty przed końcem pierwszej połowy, po akcji lewą stroną w pole karne PGE GKS-u wdarł się Piotr Madejski i strzałem z ostrego kąta pokonał bezradnego bramkarza rywali.
ZOBACZ WIDEO Ariel Borysiuk: Dobrze, że goli nie strzela już tylko Nikolić
{"id":"","title":""}
Po zmianie stron gospodarze nie zdążyli nawet dobrze wziąć się za odrabianie strat, a już przegrywali 0:2! W 47. minucie na płaski, mierzony strzał sprzed pola karnego w dalszy róg bramki zdecydował się Michał Szewczyk, czym zupełnie zaskoczył bełchatowskiego golkipera.
Niespełna 10 minut później PGE GKS powinien zmniejszyć stratę, ale w polu karnym nie popisali się Cezary Demianiuk i Szymon Stanisławski, którzy z najbliższej odległości nie byli w stanie pokonać Pogorzelca. Kolejne akcje nie przynosiły przełamania ani im, ani kolegom. Następną naprawdę dogodną okazję Demianiuk miał dopiero w 83. minucie, ale zamiast odegrać do jednego z lepiej pilnowanych kolegów, oddał niecelny strzał w kierunku bramki.
Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i nie pierwszy raz w tym roku bełchatowianie uznać musieli wyższość niżej notowanego rywala. W konsekwencji ich przewaga nad strefą spadkową po 27. kolejce może być już naprawdę niewielka. Piłkarze z Kluczborka zaś w dwóch meczach pod wodzą Mirosława Dymka zdobyli cztery punkty i wcale nie muszą godzić się jeszcze z wizją spadku z I ligi.
PGE GKS Bełchatów - MKS Kluczbork 0:2 (0:1)
0:1 Piotr Madejski 41'
0:2 Michał Szewczyk 47'
Składy:
PGE GKS Bełchatów: Maciej Krakowiak - Lukas Klemenz, Seweryn Michalski (77' Dawid Flaszka), Vaclav Cverna, Lukas Kuban - Agwan Papikjan (46' Szymon Stanisławski), Patryk Rachwał, Szymon Zgarda, Łukasz Wroński (77' Alen Ploj), Petr Zapalac - Cezary Demianiuk.
MKS Kluczbork: Oskar Pogorzelec - Adam Orłowicz, Paweł Gierak, Łukasz Ganowicz, Łukasz Uszalewski - Michał Szewczyk, Sebastian Deja (86' Bartosz Brodziński), Marcin Nowacki, Piotr Kasperkiewicz, Piotr Madejski (81' Kamil Kuczak) - Maciej Kowalczyk (83' Piotr Giel).
Żółte kartki: Sebastian Deja, Łukasz Uszalewski, Łukasz Ganowicz (MKS Kluczbork).
Sędzia:
Sebastian Jarzębak (Bytom).