Na cztery kolejki przed końcem sezonu zasadniczego Pogoń, Cracovia i Zagłębia (w tej kolejności) zajmują miejsca 3-5 w tabeli Ekstraklasy i obok Legii Warszawa oraz Piasta Gliwice są najbliżej awansu do rozgrywek UEFA. Problem w tym, że w Szczecinie, w Krakowie i Lubinie nikt nie przebiera nogami, by dumnie wkroczyć do Europy.
Za krótka kołdra
Świetny finisz poprzedniego sezonu rozbudził nadzieje kibiców Cracovii i prezesa Janusza Filipiaka, który przed startem bieżącej kampanii ustalił z zespołem premier za awans do europejskich pucharów. A udana jesień, po której Pasy znalazły się na podium, sprawiła, że w przerwie zimowej Filipiak postawił jasny cel przed zespołem: - Chcemy awansować do europejskich pucharów. Ten cel jest realny. Zobaczymy, jak otworzy się runda wiosenna.
Problem w tym, że w styczniu i lutym działacze krakowskiego klubu nie pomogli jednak drużynie. Na opuszczenie Krakowa uparł się Deniss Rakels, czyli autor 33 proc. jesiennych bramek i nie zadbano o sprowadzenie godnego następcy Łotysza, a ze wszystkich zimowych transferów najlepsze wrażenie robi ściągnięty awaryjnie pod koniec "okienka" Tomas Vestenicky. Od 27. kolejki z gry wyłączony jest Damian Dąbrowski i Cracovia nie jest już tą samą - kadrowo i pod względem gry - Cracovią, co jesienią.
ZOBACZ WIDEO - Aleksandar Prijović: To była taka Legia, jaką chcemy oglądać
{"id":"","title":""}
Pasy stoją przed szansą na historyczny sukces, jakim byłby w pierwszy w dziejach klubu awans do europejskich pucharów, ale ta wymyka im się z rąk ze względu na wąską kadrę. Z drugiej strony trener Jacek Zieliński wcale nie chce awansować do rozgrywek UEFA za wszelką cenę.
- Nie jest tak, że nie walczymy o awans do europejskich pucharów, ale Cracovia jako klub nie jest gotowa organizacyjnie - i to trzeba sobie powiedzieć jasno i wyraźnie - na europejskie puchary - mówi opiekun Cracovii i dodaje: - Tu nie chodzi tylko o szczupłość składu, ale o wiele spraw organizacyjnych, które nie są na poziomie, który predestynowałby Cracovię do europejskich pucharów. Uważam, że w tym roku dla Cracovii jest za wcześnie na europejskie puchary. Ale one mogą się przydarzyć.
Pocałunek śmierci
W takim samym tonie wypowiada się trener Pogoni Szczecin, Czesław Michniewicz. - Musimy oddzielić grę w pucharach, od gry o najwyższe miejsce w lidze. My staramy się zająć jak najwyższe miejsce w lidze. Gra w pucharach to odległa perspektywa. Myślę, że dziś na gotowi na puchary są Legia i być może Lech. Inne zespoły nie - stwierdził opiekun Portowców w sobotniej Lidze+.
Trener Portowców zwraca uwagę na to, że pierwsze rundy el. Ligi Europy zostaną rozegrane bardzo wcześnie, co może zakłócić plan przygotowań do sezonu 2016/2017.
- Każdy chce zająć jak najwyższe miejsce w lidze, ale puchary to pocałunek śmierci. Tak mówi Michał Probierz i ja się z nim zgadzam. Pierwsza runda zacznie się na przełomie czerwca i lipca. To nie oznacza, że nie będziemy grali o te najwyższe miejsca. Jeszcze raz powtarzam: będziemy grali o jak najwyższe miejsce, ale nie jesteśmy gotowi na puchary. Jeszcze wiele musi się zmienić - podkreśla Michniewicz.
[nextpage]Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz
Awans do europejskich pucharów nie jest też celem Zagłębia. Beniaminek z Lubina rozgrywa świetną rundę wiosenną, ale do Europy się nie wyrywa.
- Nie czujemy się gorsi od czołówki, która bije się o puchary. Czy sami gramy o puchary? Naszym podstawowym celem jest rozwój drużyny i postęp w organizacji gry. Jako beniaminek nie będziemy zakładali z góry, że walczymy o awans do europejskich pucharów, ale jeśli je ugramy, to przyjmiemy je jako coś naturalnego - mówi trener Zagłębia, Piotr Stokowiec.
Opiekun beniaminka wierzy w to, że puchary zawitają do Lubina, ale lepiej będzie, jeśli stanie się w nieodległej przyszłości.
- Skupiamy się na stabilnej budowie solidnej drużyny. Myślę, że Zagłębie prędzej czy później będzie grało w pucharach, a czy stanie się to w krótkim czasie czy w dalszej perspektywie? Ta drużyna idzie w bardzo dobrym kierunku - twierdzi Stokowiec.
Przestroga
Obawy trenerów Cracovii, Pogoni i Zagłębia nie biorą się z niczego. W grupie spadkowej po sezonie zasadniczym znalazło się dwóch reprezentantów Ekstraklasy w Lidze Europy 2015/2016: Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław. Oba zespoły zaczęły rywalizację w el. Ligi Europy już 2 lipca - niespełna miesiąc po zakończeniu sezonu 2014/2015! Zaburzony cykl przygotowań do sezonu odbijał im się czkawką przez cała rundę jesienną, a dziś jedynie walczą o utrzymanie w Ekstraklasie.
Turbulencji nie uniknął też Lech Poznań. Kolejorz w trzech poprzednich sezonach nie awansował do fazy grupowej Ligi Europy, więc od września mógł się skupiać tylko na rywalizacji w krajowych rozgrywkach. Tym razem lechici dostali się do fazy grupowej, ale zapłacili za to wysoką cenę, lądując na samym dnie tabeli Ekstraklasy. Kolejorz rzutem na taśmę zapewnił sobie miejsce w grupie mistrzowskiej, ale nawet podział punktów nie sprawił, że miał realną szansę na obronę tytułu, a na cztery kolejki przed końcem sezonu Lech ma już 14 "oczek" straty do Legii i pewne jest to, że mistrzostwa nie obroni.
Do stypy po weselu europejskie puchary doprowadzały też w poprzednich latach. W minionym sezonie, czyli rok po wywalczeniu Pucharu Polski, z Ekstraklasy spadł Zawisza Bydgoszcz, a Ruch Chorzów, który w sezonie 2013/2014 zdobył brązowy medal mistrzostw Polski, w edycji 2014/2015 drżał o utrzymanie niemal do ostatniej kolejki. To samo spotkało sezon wcześniej Piasta i Śląsk, które po występie w el. Ligi Europy kończyły sezon w grupie spadkowej.