Jego pierwsze tygodnie w Kielcach nie zwiastowały takiej eksplozji formy. Po przepracowaniu okresu zimowego Airam Cabrera pokazuje jednak,
że stać go na bardzo wiele. Najbliżej wielkiej piłki był w Villarealu, ale swoją ziemię obiecaną odnalazł w Kielcach. Języka polskiego jeszcze zbyt dobrze nie poznał, więc w rolę tłumacza wywiadu wcielił się Bartłomiej Pawłowski, zawodnik Korony Kielce, a wcześniej hiszpańskiej Malagi.
"Piłka Nożna": Przed przenosinami do Polski wiedział pan coś o naszym kraju?
Airam Cabrera: - Praktycznie nic. Dziewczyna przekonała mnie, że warto spróbować, pojechać do Polski i już na miejscu przekonałem się, że to zupełnie inny kraj niż Hiszpania. Zarówno jeśli chodzi o futbol, jak i o codzienne życie.
Nie znał pan żadnych polskich piłkarzy?
- Bez przesady. Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek grali w finale Champions League, z Recreativo Huelva pamiętam Pawła Brożka, który teraz gra w Wiśle Kraków, kojarzę też Wojciecha Kowalczyka z okresu gdy bronił barw Las Palmas. No i Bartek Pawłowski też występował w Hiszpanii.
Piłkarska Hiszpania i piłkarska Polska to dwa zupełnie inne światy.
- Polska to futbol bardziej fizyczny, atletyczny. W Hiszpanii stawia się na technikę, grę kombinacyjną, więcej jest także taktyki. U was drużyny preferują kontrataki i mecze wyglądają inaczej. Wynika to z innego sposobu szkolenia. Hiszpańscy dziesięciolatkowie są już przygotowywani do seniorskiej piłki, w Polsce tak naprawdę chyba w tym wieku zaczyna się prawdziwa nauka futbolu.
Niektórzy z ekspertów mówią, że jedna z poważniejszych różnic tkwi w klimacie. Zgadza się pan z tym?
- W Polsce jest zimniej, macie śnieg, ale to nie ma wpływu na szkolenie. Hiszpania długo pracowała nad stworzeniem systemu szkolenia i było warto, bo osiągnęła piękne efekty. Mistrzostwo Europy 2008 i 2012, wygrany mundial 2010 to nie przypadek. Z tego co zauważyłem u was też wiele dzieci garnie się do futbolu i na pewno wzorce w osobach Lewandowskiego i innych waszych świetnych zawodników dają wiele do myślenia. Macie silną reprezentację, liga wcale nie jest słaba i rysuje się przed nią ciekawa przyszłość.
Czegoś się pan nauczył w Polsce od miejscowych zawodników?
- Zawsze się czegoś można nauczyć. W Polsce zawodnicy także trenują z dużym zaangażowaniem, starają się rozwijać. U was treningi są nastawione bardziej na odbiór piłki, przeszkadzanie rywalowi i przeprowadzenie szybkiej kontry. Hiszpania stawia na utrzymanie się przy futbolówce. Nie chcę jednak być odbierany jak człowiek, który się mądrzy i oceniam to wszystko na podstawie Korony Kielce, gdzie czuję się bardzo dobrze. Ja się uczę od moich kolegów, koledzy ode mnie, poznajemy się i widać tego efekty.
W 25 meczach ekstraklasy strzelił pan 15 goli. Zadowala pana ten bilans?
- Oczywiście, że chciałbym mieć więcej trafień. Żaden napastnik nigdy nie powinien być zadowolony z tego ile strzelił, żeby nie popaść w samozadowolenie. Cieszę się, że zdobywam gole, pomagam drużynie, ale mam zawsze do siebie pretensję jak coś zmarnuję.
Jak choćby po spotkaniu z Górnikiem Łęczna, gdy nie wykorzystał pan rzutu karnego?
- Nie byłem szczęśliwy, ale z drugiej strony taki jest urok futbolu. Karne marnowali Leo Messi, Luis Suarez, Neymar, Diego Maradona, zdarzyło się też Airamowi Cabrerze. Szkoda, że w takim ważnym momencie, lecz niestety czasu się nie cofnie. Trzeba patrzeć przed siebie.
[nextpage]
Przeciw którym obrońcom grało się panu w Polsce najtrudniej?
- Tym z Termaliki Nieciecza. Świetnie zbudowani, mocno trzymający się na nogach, trudno było o znalezienie sobie miejsca. U was sędziowie pozwalają na więcej, na ostrzejszą grę. W Hiszpanii napastnik wywalczy sobie lepszą pozycję, zostanie lekko trącony i arbiter odgwizduje faul. Chciałbym dodać, że podoba mi się, że w ekstraklasie piłkarze szanują się nawzajem. Nie ma mowy o chamstwie, czy obrażaniu przeciwników.
System rozgrywek w Polsce przypadł panu do gustu?
- Nie przeszkadza mi, także ten podział punktów. Dzięki temu jest ciekawiej i trzeba zachowywać czujność cały czas. Ubyło meczów o nic, a walka o utrzymanie pewnie potrwa do samego końca rozgrywek.
Rozumie pan spór prezesa Korony z kibicami?
- Nie. Szkoda, że na mecze w Kielcach przychodzi ostatnio tak mało kibiców, ale to nie nasza wina. Widziałem niezadowolenie wielu z nich po remisie z Górnikiem Łęczna. Staram się to zrozumieć, ale jako drużyna daliśmy z siebie maksimum. W piłce nic się nie da zaplanować, faworyt nie musi wygrywać.
Podobają się panu polskie stadiony?
- Czasami panuje na nich szalona atmosfera, ale ogólnie jest pozytywnie. Nie grałem w Primera Division i trudno mi porównywać obiekty hiszpańskie i polskie, lecz zauważyłem, że w Polsce tych nowoczesnych jest znacznie więcej. Stadiony to też magnes dla obcokrajowców, by do was przyjeżdżać.
Rozpoznają pana na ulicy kielczanie?
- Mogę spokojnie wychodzić na miasto. Czasami zdarzy się rozdać parę autografów i z tego powodu nie narzekam. Kielce mi się bardzo podobają, to fajne miejsce do gry w piłkę.
Dobrze, że ma pan blisko kolegę sportowca. Julen Aguinagalde, gwiazdor ekipy piłkarzy ręcznych Vive Kielce pomógł panu już w Polsce?
- Najbardziej pomaga mi moja dziewczyna, ale z Julenem trzymam się blisko, choć ostatnio ma mniej czasu, bo urodziło mu się dziecko. Staramy się spotykać jak jest tylko możliwość, zawsze miło pogadać po hiszpańsku.
Woli pan oglądać piłkę ręczną czy siatkówkę?
- Zaglądam na mecze siatkarzy, ale preferuję ręczną. Na spotkaniu Vive z Flensburgiem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów moja obecność była wręcz obowiązkowa.
W przyszłym sezonie pewnie już nie będzie miał pan możliwości chodzenia na Vive. Opuści pan latem Koronę?
- Tego nie wie nikt. Na razie przygotowuję się do najbliższego ligowego spotkania i nie zaprzątam sobie głowy myśleniem o tym, gdzie wystąpię w sezonie 2016-17. Może to być Hiszpania, może zostanę w Koronie, dywagacje na ten temat nie mają sensu.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Dziewulski: kibole dostają do łap granaty i bawią się nimi (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
[nextpage]
Może Rosja?
- Nie mam żadnej obsesji na powrót do Hiszpanii, nie wykluczam niczego. Strzelam gole, więc dzwonią różni menedżerowie, składają oferty, a ja słucham ze spokojem i mówię, że mam czas. Zamiast rozmyślać nad tym gdzie zagram w kolejnym cyklu skupiam się na treningu i pracy w Koronie. Trzeba wyśrubować swój dorobek, bo bardzo chcę, żeby powiedziano, że kielczanie są ze mnie zadowoleni. Mam łatwiej niż obrońca, bo u napastnika liczą się cyfry. A te akurat w tym sezonie wstydu mi nie przynoszą.
Santi Cazorla nie oferował pana Arsenalowi? Mało Hiszpanów strzela tyle bramek w ligach zagranicznych co pan.
- Z Santim Cazorlą trenowałem parę razy w Villarrealu, zapamiętałem go bardzo pozytywnie i tyle. On jest zawodnikiem Arsenalu, ma ugruntowaną pozycję w reprezentacji, ja gram w Koronie, w polskiej lidze i piszę własną historię.
Hiszpańscy dziennikarze interesują się pana dokonaniami w Koronie?
- Dzwonią, pytają o polską ligę, różne kwestie z nią związane. Jakieś wzmianki o Cabrerze w mojej ojczyźnie więc się pojawiają. Normalna kolej rzeczy w futbolu w przypadku napastników.
Podtrzymuje pan, że Cadiz to wymarzone miejsce dla pana do gry w piłkę?
- Czułem się tam fantastycznie, zdobywałem gole, ludzie byli dla mnie bardzo mili. Poczułem tam co w futbolu jest najlepsze, znalazłem pasję, czerpałem z piłki radość. Nie mogę jednak powiedzieć, że gra nie cieszy mnie w Kielcach. Każdego dnia poznaję coś nowego.
Tęskni pan za plażami Teneryfy?
- Lubię plaże, ale jestem profesjonalnym piłkarzem i nie mam zbyt dużo czasu na ich odwiedzanie. W wolnym czasie staram się korzystać z uroków lata, ale więcej go będę miał po zakończeniu kariery, póki co jednak nie myślę o rozstaniu z futbolem, dopiero się rozkręcam.
Nemanję Nikolicia znał pan przed przyjazdem do Polski?
- Nie, ale zaimponował mi swoimi dokonaniami w ekstraklasie. Statystyki ma imponujące, co nie dziwi, bo jest inteligentnym napastnikiem i świetnie się w Legii rozumie z Aleksandarem Prijoviciem. Polska to miejsce, z którego można się wybić do najmocniejszych lig europejskich. Piłkarze mają bardzo dobre warunki do gry, treningu, wspaniałe stadiony, a futbolem chyba interesują się tutaj wszyscy.
Jak reprezentacjom Hiszpanii i Polski pójdzie na Euro 2016?
- Polska ma argumenty by zostać rewelacją turnieju we Francji, a Robert Lewandowski to niemal gwarancja goli. Hiszpania należy natomiast do głównych faworytów turnieju, broni tytułu i motywacji po nieudanym mundialu w Brazylii jej nie zabraknie.
Kto powinien grać na środku ataku w waszej kadrze? Fernando Torres?
- Torres wrócił do świetnej dyspozycji i na pewno Vicente del Bosque bierze pod uwagę jego kandydaturę. Paco Alcacer, Diego Costa, Aritz Aduriz, Alvaro Morata, jest w kim wybierać. Gdyby to ode mnie zależało postawiłbym na Moratę.
Hiszpania wypadnie lepiej od Polski w turnieju piłki ręcznej na igrzyskach w Rio de Janeiro?
- Kiepski żart... (Hiszpania nie zakwalifikowała się do tego turnieju – red.).
Dużo meczów ogląda pan w telewizji?
- Mnóstwo, najczęściej Primera Division i Ligę Mistrzów. Ostatnio wielkie wrażenie zrobił na mnie Sebastian Nowak, bramkarz, który strzelił gola dla Termaliki w meczu z Wisłą w Krakowie. To pokazuje jak nieprzewidywalna i ciekawa jest polska liga.
Który z piłkarzy Korony dałby sobie radę w Primera Division?
- Myślę, że niejeden, oczywiście jakby się dostosował do hiszpańskich zwyczajów, treningów, i tak dalej. Polacy mają inną mentalność niż my, ale też nie każdy z moich rodaków zawojowałby ekstraklasę. Futbol niby jest taki sam, lecz w każdym zakątku świata inny.
Czy któryś z zawodników z obecnego składu Korony zdobył gola w Primera Division?
- Niech się zastanowię... No tak, przecież Bartek Pawłowski dla Malagi!
Rozmawiał Jaromir Kruk
Czytaj więcej w "PN"
10 meczów zawieszenia dla piłkarza Tottenhamu
Koniec sezonu dla piłkarza Ruchu Chorzów
Ogromne straty na Stadionie Narodowym po finale Pucharu Polski