Maciej Rybus dla "PN": Głupoty już mi nie w głowie

- Nigdy wcześniej nie miałem tak udanego sezonu pod względem skuteczności. Ten jest najlepszy w karierze - mówi reprezentant Polski Maciej Rybus w rozmowie z tygodnikiem "Piłka Nożna".

 Redakcja
Redakcja
Newspix / PIOTR KUCZA
[tag=2823]

Maciej Rybus[/tag] nie dokończył meczu z Rubinem w Kazaniu, w którym najpierw zmarnował rzut karny, a chwilę później strzelił zwycięskiego gola. Uraz na szczęście nie okazał się poważny i pewniak do gry na lewej obronie reprezentacji Polski podczas Euro 2016 po szybkiej rehabilitacji wrócił do gry. To dobrze, bo przed wylotem na turniej do Francji ma jeszcze kilka spraw do załatwienia. Na boisku i poza placem gry.

"Piłka Nożna": Jak twoje zdrowie?

Maciej Rybus: - Dziękuję, dobrze. W meczu z Rubinem złapał mnie silny skurcz, który uniemożliwił dokończenie meczu. W tygodniu lekko rehabilitowałem mięśnie, ale od czwartku ponownie normalnie trenowałem z zespołem.

W rozgrywkach rosyjskiej ekstraklasy zdobyłeś osiem goli. Idziesz na króla strzelców Premier Ligi?

- Nawet o tym nie myślałem. Zresztą pierwszy raz muszę zmierzyć się z takim pytaniem, więc powinienem się lekko zastanowić. Żartuję. Oczywiście nie idę, mam zbyt dużą stratę do ścisłej czołówki snajperów, żeby to odrobić na dystansie pięciu kolejek. Inna sprawa, że nigdy wcześniej nie miałem tak udanego sezonu pod względem skuteczności. Ten jest najlepszy w karierze, mam nawet szansę zrobić dwucyfrówkę. Postaram się zatem poprawić statystyki.

Zakrawa to na lekki paradoks - im jesteś ustawiany dalej od bramki przeciwnika, tym strzelasz więcej bramek. Czujesz się już w pełni przekwalifikowanym bocznym obrońcą?

- Gdybym dokładnie policzył, to pewnie wyszłoby, że moje występy na skrzydle w pomocy i na boku defensywy rozłożyły się dokładnie pół na pół w tym sezonie. A raz, w meczu pucharowym z pierwszoligowym, zagrałem nawet na pozycji wysuniętego napastnika. No i na dziewiątce też się sprawdziłem, bo potem w lidze z Krasnodarem ponownie dostałem szansę w ataku. W sumie nie sprawia mi to wielkiej różnicy, gdzie konkretnie jestem ustawiany. Pewnie, grając w obronie muszę poświęcać więcej uwagi grze defensywnej, ale są również możliwości, aby nawet w takiej sytuacji atakować, strzelać bramki i asystować. Dlatego nigdy nie wybrzydzam po ogłoszeniu składu, gra na każdej pozycji sprawia mi jednakową radość. Występuję tam, gdzie widzi mnie trener i potrzebuje zespół.

Pod względem asyst twój dorobek nie jest tak dobry jak strzelecki. Dotąd w ligowym sezonie zanotowałeś tylko jedną...

-... tak podają niektóre źródła. Ale wedle innych mam dwie, i osobiście skłaniam się właśnie do tej wersji. Na początku sezonu była sytuacja, w której dośrodkowywałem piłkę do kolegi, który miał problem z opanowaniem podania, ale ostatecznie zdobył bramkę, więc zapis w statystykach po prostu mi się należy. A mówiąc zupełnie poważnie, to drugorzędna sprawa. W ubiegłym sezonie miałem więcej asyst niż goli, teraz jest odwrotnie. I dobrze, bo wiadomo, że bramki każdego cieszą najbardziej.

Fakt, że to Rybus wykonuje rzuty karne w Tereku świadczy o twojej mocnej pozycji w zespole, wręcz statusie gwiazdy?

- To stało się nagle, kiedy Mauricio odszedł z Tereka do Zenitu. A właściwie to sam się wyznaczyłem, bo trener zapomniał wskazać nowego egzekutora. Kiedy dostaliśmy pierwszą jedenastkę po odejściu Brazylijczyka, po prostu wziąłem piłkę i ustawiłem na wapnie. Szkoda, że w ostatnim meczu z Rubinem trochę z karnym mi nie poszło, bo trener powiedział po meczu - co prawda w żartach, ale zawsze -żebym więcej nie rwał się do jedenastek. Jeśli jednak nie potwierdzi tego w poważnej rozmowie, to na pewno ponownie podejdę do piłki, jeśli oczywiście będę czuł się na siłach. A nie widzę powodu, abym się nie czuł.

Upiekło ci się tylko dlatego, że szybko zrehabilitowałeś się za tę zmarnowaną jedenastkę?

- Trener Raszid Rachimow, oczywiście poza meczami i treningami, kiedy odbywa się poważna robota, którą bardzo przeżywa, jest niezwykle wyluzowany. Inna sprawa, że gdy dwie albo trzy minuty po zmarnowanym karnym zdobyłem gola, który na dodatek okazał się zwycięski, to dobrze podziałało na moją głowę. Wiadomo, kiedy marnujesz jedenastkę, trudno o tym zapomnieć, wyczyścić myśli. Wraca to, że można stać się antybohaterem. Na szczęście szybko strzeliłem bramkę, a najważniejsze, że dowieźliśmy korzystny wynik do końca.

Żegnasz się po tej rundzie z Terekiem?

- Nie ma co ukrywać, że mam właśnie takie plany. Nie mogę tego powiedzieć jeszcze na sto procent, ale właściwie już postanowiłem, że po ponad czterech latach opuszczę klub z Groznego. Dlatego cieszę się, że szanują moją decyzję i rozumieją, a nie...

...wysyłają do Klubu Kokosa, jak to bywa w Polsce.

- No właśnie to chciałem powiedzieć. U nas bywa tak, że piłkarz jest przesuwany do drugiego zespołu, ewentualnie organizuje mu się treningi indywidualne wcześnie rano. W Tereku mam natomiast możliwość grania w każdym meczu, właściwie wszyscy chcą, abym występował do końca sezonu. Wszyscy, czyli kibice, trener, prezesi i właściciele klubu. Przy takim podejściu mogę właściwie przygotować się do startu w finałach mistrzostw Europy. W przeciwnym wypadku miałbym problem. I to poważny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×