Podbeskidzie Bielsko-Biała do spotkania z Koroną Kielce przystępowało z nożem na gardle. Bielszczanie musieli wygrać, by w walce o utrzymanie w Ekstraklasie mieć wszystko w swoich rękach. Jednak to Korona prezentowała się lepiej w ofensywie i na niewiele pozwalała rywalom, a w końcówce pierwszej połowy zdobyła bramkę. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym piłkę do siatki skierował Łukasz Sekulski.
Dopiero w drugiej połowie bielszczanie zaczęli atakować i chcieli jak najszybciej wyrównać straty. - O pierwszej połowie wolimy w ogóle zapomnieć. W drugiej podnieśliśmy się i graliśmy w piłkę. Korona bardzo groźnie atakowała, kontrowała, miała okazje strzeleckie, ale to my strzeliliśmy w ostatniej minucie bramkę. Zdobyliśmy punkt i od czegoś zaczynamy - stwierdził Paweł Baranowski.
Stoper został bohaterem Podbeskidzia, gdyż w ostatniej sekundzie strzelił gola na wagę remisu. - Uderzyłem w piłkę, ktoś zablokował i piłka po rykoszecie wpadła do siatki. Bardzo się z tego cieszymy - skromne ocenił Baranowski. - Przegrywaliśmy i podnieśliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. W Białymstoku straciliśmy bramkę w ostatniej minucie po przypadkowej akcji Jagiellonii. Teraz szczęście się do nas uśmiechnęło - dodał obrońca Górali.
- Kolejny raz straciliśmy bramkę po własnej stracie, nie może tak być. Musimy wyciągnąć wnioski ze strat bramek po stałych fragmentach gry, bo mamy z tym problem. Trzeba grać przy nich bardziej agresywnie. Dobrze, że nie przegraliśmy tego meczu, bo w innej sytuacji nasze nastroje nie były by na pewno najlepsze. Zostały dwa mecze, mamy nadzieję i będziemy walczyć do ostatniej minuty o pozostanie w lidze - zakończył gracz Podbeskidzia.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Dziewulski: kibole dostają do łap granaty i bawią się nimi (źródło TVP)[color=black]
{"id":"","title":""}
[/color]