Piłkarze Ruchu Chorzów do przerwy przegrywali 0:2. - Mimo szans nie strzeliliśmy bramki w pierwszej połowie, a Lechia tak. To ustawiło mecz. Chwilę później straciliśmy drugiego gola i było dużo ciężej. W drugiej połowie do końca walczyliśmy. Strzeliliśmy bramkę kontaktową, chcieliśmy pójść za ciosem, ale nie udało się. Nasza gra nie była taka zła, ale wynik tak - powiedział Martin Konczkowski.
W meczu była bardzo duża różnica pomiędzy grą piłkarzy w pierwszej i w drugiej połowie. - Właśnie te bramki dla Lechii zmieniły mecz. Gdybyśmy to my zaczęli skuteczniej, wszystko wyglądałoby inaczej. W drugiej połowie walczyliśmy - dodał obrońca chorzowskiego klubu.
Po golu dla Ruchu Chorzów, który strzelił Tomasz Podgórski nastąpiła nieoczekiwana przerwa. - Po bramce w bardzo ważnym momencie niestety sędziowie robili zmianę. Trudno mi to komentować, ale według mnie nie powinno tak być - ocenił Konczkowski.
Przed spotkaniem mówiło się o tym, że chorzowianie podłożą się gdańszczanom za sytuację po rundzie zasadniczej. - Na pewno dochodziły nas różne dziwne słuchy, ale na pewno nie przyjechaliśmy się podłożyć, tylko o zwycięstwo. Jechaliśmy do Gdańska zaangażowani, ale nie dało to punktów - zauważył Martin Konczkowski.
ZOBACZ WIDEO Lech i Legia zapłacą za race. Kibice nadal bezkarni? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}