- Przyjechaliśmy z jasnym postanowieniem powalczenia o 3 punkty. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, ale nam przez cały rok nie było łatwo. Każdy mecz to nowe doświadczenia. Musieliśmy się tej ligi uczyć. Cel jaki sobie założyliśmy został spełniony, a tym celem, tak jak każdego beniaminka, było utrzymanie. Całą noc spędzimy w autokarze, ale droga powrotna będzie bardzo miła - spokojnie rozpoczął konferencję prasową trener Piotr Mandrysz.
Później nie było już tak przyjemnie. W całym meczu Termalica Bruk-Bet Nieciecza nie oddała ani jednego celnego strzału, choć jak zapewniał trener, przyjechała z zamiarem zwycięstwa. - Mecze się wygrywa strzelając do właściwej, a czasem do niewłaściwej bramki. Są spotkania, w których nie jest łatwo dojść do pozycji strzeleckich. Myśmy kilka mieli, ale uderzenia były niecelne. Czasem są mecze, w których niekoniecznie lepszy zespół wygrywa, ale ja już wiele pięknych przegrałem. Lepiej brzydko wygrać niż ładnie przegrać.
- Jasnowidzem nie jestem i nie odpowiadam za zmiany w Jagiellonii. Nie ja wpuściłem na boisko Tarasovsa. Statystyki mówią jednak, że Łotysz zamieszany jest w 11 goli jakie stracił białostocki zespół. Widocznie tak miało być - odniósł się do sytuacji z bramką samobójczą.
ZOBACZ WIDEO Ariel Borysiuk: Puchar Polski dał nam kopa (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Wróciła dyskusja o sytuacji jaka miała miejsce w grudniowym meczu w Niecieczy, kiedy to Wojciech Kędziora zdobył gola, nie bacząc na zasady fair-play. Mandrysz nie widzi w tym nic niestosownego, przywołując mecz sprzed lat. - Kilkanaście lat temu, będąc trenerem na zapleczu ekstraklasy grałem z drużyną, która za punkt honoru wzięła sobie przy każdej próbie naszego szybkiego ataku, kładzenie się na boisko. Moi zawodnicy przez całą połowę wybijali piłkę w aut. Rywale zawsze ozdrowiali. Ukradli nam mnóstwo czasu. Od tamtego czasu nie pozwalam wybijać piłki. Tak było i w meczu z Jagiellonią. Jak się przegra w sposób zdecydowany, a my byliśmy wówczas drużyną lepszą, to szuka się tematów zastępczych. To sposób usprawiedliwienia porażki. Nie od dziś wiadomo, że gra się do gwizdka.
Posłany został również prztyczek w stronę Michała Probierza. - W tamtym spotkaniu Bartek Drągowski wybił piłkę na aut, by umożliwić pomoc medyczną leżącemu zawodnikowi, za co dostał burę od swojego trenera. Są tu kobiety, więc nie powiem dokładnie jak został zrąbany. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Do całej tej sytuacji z bramką Kędziory dotworzono mity i taka jest prawda. Mam nadzieję, że nie będziemy o tym rozmawiać przez następnych 20 lat.
Termalica utrzymała się wśród najlepszych. Wyczyn godny uznania, zwłaszcza, że nikt Słoni nie traktował poważnie. - Raczej śmieją się z nas niż doceniają. Wychodzi na to, że drużyny z małej miejscowości, a nawet ze wsi, nie mogą grać w ekstraklasie. Wcale tak nie jest. - zakończył trener, przyjmując gratulacje realizacji przedsezonowego celu.