Futbol, judo, obcięty kucyk i polskie pochodzenie. Poznaj finalistę Ligi Europy z Sevilli
- Mój syn nie był supertalentem. Nikt w niego nie wierzył, może nawet on sam. Ale pojawił się polski trener Joachim Marx i postanowił, że zrobi z niego profesjonalnego piłkarza - mówi Chris Kolodziejczak, ojciec Timothee, gracza Sevilli.
18 maja obrońca stanie przed szansą obrony pucharu Ligi Europy, który rok wcześniej wywalczył na Stadionie Narodowym w Warszawie. - To był wzruszający, piękny moment. Timothee dokonał tego w miejscu, gdzie kiedyś stał Stadion Dziesięciolecia, gdzie ja biegałem po murawie. Oglądając transmisję w telewizji, miałem poczucie, że tam, daleko jest mój człowiek - wspomina Joachim Marx. 18 maja znów zasiądzie przed telewizorem. Jego "Timo" być może zagra w finale z Liverpoolem (20.45).
Zmiany demograficzne, bezrobocie i exodus młodych
Lens, niewielkie miasto w północnej części Francji, chore na punkcie futbolu. Mieszka w nim 35 tys. ludzi, a na mecze drugoligowego Racingu przychodzi tyle samo. - To religia. Nikt nie może się z nami równać - mówi Sylvain Robert, lokalny mer. Młodych ludzi ubywa jednak z roku na rok.
- Jesteśmy jednym z najbiedniejszych regionów we Francji. Po zamknięciu kopalni ludzie masowo emigrują do większych ośrodków. Młodzież nie widzi perspektyw - opisuje Eugeniusz Faber, były piłkarz Ruchu Chorzów i RC Lens.
Ma rację, to miasto starzejącego się społeczeństwa. O czasach prosperity i boomu imigracyjnego przypominają jedynie wielkie, górnicze hałdy. Obraz jak z Górnego Śląska. - I tak tu się też czujemy. Jak u siebie - dodaje Faber.
Szansą dla części młodych ludzi jest futbol i znakomita szkółka piłkarska RC Lens. Ale kilka kilometrów dalej, pod miastem, w Lievin funkcjonuje centrum Francuskiej Federacji Piłkarskiej. To tu w wieku 13 - 15 lat trenują młodzi piłkarze, chodzą do szkoły, mieszkają w internacie i przygotowują się do wielkich karier. - Są wyrywani klubom z regionu nastawionym na wynik i zysk. Przez dwa lata od poniedziałku do piątku pracujemy nad ich techniką, siłą i sprawnością fizyczną. To pomysł Gerarda Houlliera, który wiedział, że kluby często przetrącają kariery młodym ludziom w newralgicznym momencie, bo myślą o wynikach a nie o rozwoju - mówi Joachim Marx. Sam był dyrektorem pionierskiej placówki w latach 1995 - 2006. Dziś odwiedza ją sporadycznie. Witany jest przez swoich współpracowników jak król.
ZOBACZ WIDEO Nemanja Nikolić: czy zostanę w Legii? Szanse oceniam 50/50 (Źródło: TVP)"Chłopiec o chudych nóżkach" przyjęty przez Polaka
To właśnie do Lievin w 2004 roku trafił Timothee Kołodziejczak. - Był wtedy przeraźliwie chudy, bo intensywnie rósł. Na testach wypadł słabo, grał jako skrzydłowy. Miałem dylemat. Przyjąć go czy nie? - wspomina Marx. - Przesądził sentyment do ojczyzny. Dziadek "Timo" urodził się w Polsce, więc postanowiłem, że dam mu szansę. Inni trenerzy nie byli zadowoleni i chyba zaczęli posądzać mnie o nepotyzm - uśmiecha się były piłkarz i trener RC Lens.