Zaledwie siedem występów w rundzie jesiennej Bundesligi, tylko dwa strzelone gole. To nie są statystyki piłkarza z głębokich rezerw Bayernu Monachium, tylko zawodnika, za którego w 2013 roku klub zapłacił 37 milionów euro. Kilka lat temu okrzykniętego cudownym dzieckiem niemieckiej piłki.
Przygoda Mario Goetze z klubem z Allianz Arena trwa trzy lata. Słowo przygoda pasuje tu jednak tylko teoretycznie - dla piłkarza ostatnie sezony były niezwykle trudne i tylko ogromnemu zaufaniu Joachima Loewa może on zawdzięczać fakt, że wciąż znajduje się w kadrze reprezentacji Niemiec.
Co więcej, zdaniem wielu 23-latek ma duże szanse na grę w podstawowym składzie mistrzów świata na Euro 2016. Głowę zawodnika obecnie nie zajmują jednak tylko mistrzostwa Europy, ale przede wszystkim jego klubowa przynależność. Wszystko wskazuje na to, że latem Goetze opuści Monachium.
ZOBACZ WIDEO: W takich luksusach mieszka piłkarska reprezentacja Polski
Jeszcze jesienią ubiegłego roku zawodnik mógł żyć nadzieją, że jego katorga, czyli przesiadywanie na ławce rezerwowych w Bayernie potrwa tylko do końca sezonu. Goetze był jednym z tych, którzy na wieść o końcu pracy Josepa Guardioli w stolicy Bawarii mógł otwierać szampana.
Liczył zapewne na to, że nowy trener FCB Carlo Ancelotti zawrze go w swoich planach na kolejny rok. Kilkanaście dni temu niemiecka prasa poinformowała jednak o spotkaniu Włocha z zawodnikiem. Piłkarz miał usłyszeć, że także nowy szkoleniowiec Bayernu nie widzi go w drużynie.
Jedyną dobrą wiadomością, jaką usłyszał, było to, że Bayern ma nie robić problemów piłkarzowi z odejściem. Nie jest to jednak takie oczywiste - klub z pewnością będzie chciał odzyskać choć część pieniędzy jakie zapłacił za niego trzy lata temu i nie pozwoli mu odejść za przysłowiową czapkę gruszek.
A znaleźć takich, którzy będą skłonni zapłacić duże pieniądze za gracza, który stracił cały ostatni sezon może nie być zbyt wielu.
Gdzie trafi więc Goetze? Jako pierwsza na myśl przychodzi Borussia Dortmund. W składzie BVB być może widziałby go Thomas Tuchel, jednak na pewno nie kibice. Dla nich wciąż pozostaje on zdrajcą. "Mediolan czy Madryt - byle nie Dortmund. Spier****j Goetze!" - tej treści i pokaźnych rozmiarów transparent pojawił się na trybunie zajmowanej przez fanów Borussii podczas jednego z meczów.
W grę może wchodzić też Liverpool, prowadzony przez Juergena Kloppa. To on wprowadzał przecież nastoletniego jeszcze Goetze do pierwszej drużyny Borussii i to pod jego okiem spisywał się najlepiej. Kilka dni temu media podały, że jego transfer na Anfield Road będzie pewny, jeśli LFC sięgnie po zwycięstwo w Lidze Europy. Środowa porażka z Sevillą w finale rozgrywek mocno skorygowała jednak taki scenariusz.
Piłkarz ma więc problem. Wciąż jest bardzo młody, nikt nie wątpi w jego ogromne umiejętności, jednak znalezienie nowego klubu w najbliższym oknie transferowym nie będzie proste. Chyba, że Goetze zachwyci wszystkich na mistrzostwach Europy we Francji.
A że lubi błyszczeć na wielkich imprezach przekonał na ostatnim mundialu. Teraz musi zrobić wszystko, by zwycięski gol zdobyty w finale MŚ nie był jednym, z czym za kilka lat będą kojarzyć go kibice.
Wielki finał już w sobotę! Crystal Palace i Manchester United będą walczyć o cenne zwycięstwo w Emirates FA Cup. Możesz obejrzeć to online oraz w telewizji kablowej lub na platformie satelitarnej