"PN": 90 minut z Erikiem Jendriskiem. "Szok po treningu z Kapustką"

Mimo zdobywanych goli dla Cracovii Erik Jendrisek nie znalazł się w szerokiej kadrze Słowacji na finały Euro 2016. Zawodnik zamierza kibicować kolegom i przy okazji wspominać swój udział w finałąch MŚ 2010 w RPA.

 Redakcja
Redakcja
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

Piłka Nożna: Liczył się pan ze swoją z nieobecnością w szerokiej kadrze Słowacji na finały Euro 2016?

Erik Jendrisek: Nawet zapomniałem o jej ogłoszeniu. Skupiam się na grze w Cracovii, bo to klub mi płaci. Co do kadry - decyzje podejmuje selekcjoner, który postawił na zawodników z eliminacji. Chłopaki wywalczyli awans, więc jadą do Francji. To proste.

Trener Jan Kozak nie docenia, że zdobywa pan gole dla Cracovii?

- Przejścia do polskiej ligi z nim nie konsultowałem, ale sam oceniam to jako bardzo dobry ruch. Wasza ekstraklasa jest znacznie mocniejsza niż słowacka, macie piękne stadiony i kibiców, którzy żyją futbolem.

Euro 2016 nie było pańskim celem, gdy przenosił się pan ze Spartaka Trnava do Cracovii?

- Od początku pobytu w Polsce cały czas znajdowałem się w szerokiej kadrze Słowacji. Nie wyjechałem do Korei, tylko do kraju w środku Europy i jak ktoś chciał mnie obejrzeć w akcji, mógł po prostu przyjechać do Krakowa czy innego miasta i zobaczyć, jak poczyna sobie Jendrisek. Doskonale zdaję sobie sprawę, że reprezentacja to wyjątkowa sprawa, ale nie ja wysyłam powołania. Nie ma mnie w kadrze, lecz nie porzucam nadziei na powrót do niej.

ZOBACZ WIDEO "Wszołek wróci do treningów za trzy miesiące" (źródło: TVP)

23 maja 2014 strzelił pan ostatniego gola dla Słowacji, w meczu z Czarnogórą w Senec. Chyba nie spodziewał się pan wtedy, że pójdzie w odstawkę?

- Troszkę zaszkodził mi pobyt w Energie Cottbus, z którym nie udało się utrzymać w drugiej Bundeslidze. W całym sezonie 2013-14 strzeliłem ledwie jedną bramkę, co nie stanowiło powodu do dumy. Wróciłem do ojczyzny, do Spartaka Trnava, bo nie mogłem znaleźć ciekawej drużyny w Niemczech, a kusiły mnie też eliminacje Ligi Europy. W Trnavie się odbudowałem na tyle, że mogłem spróbować sił w takim klubie, jak Cracovia.

Przez dwa lata rozmawiał pan w ogóle z selekcjonerem?

- Nie, parę razy dzwonił drugi trener i powtarzał, żebym był gotowy, bo mogę dostać powołanie. Taki miałem kontakt z kadrą i robiłem swoje w Cracovii. Widocznie było to zbyt mało, żeby pojechać na finały Euro 2016. Tragedii z tego powodu robić jednak nie zamierzam.

Mundial w RPA to pana najlepsze wspomnienie w karierze?

- Trochę wspomnień z RPA mam i została satysfakcja, że doświadczyłem czegoś, co nie było dane całym rzeszom piłkarzy. Uczestniczyłem w szaleństwie, którego nie da się opisać, to trzeba po prostu przeżyć. Gdy jechaliśmy autokarem pośród nieprzebranych tłumów kibiców, czułem się, jakbym rozgrywał mecz, a co dopiero było, jak się wychodziło na boisko! W słowackiej kadrze panowała wówczas cudowna atmosfera, a przecież nie dawano nam szans na wyjście z grupy. Mieliśmy powalczyć z Nową Zelandią, a Włochy i Paragwaj powszechnie uznawano za rywali poza naszym zasięgiem. Sprawiliśmy psikusa chyba wszystkim, a jak wszedłem na boisko w 1/8 finału z Holandią, po mojej stronie biegali Gregory van der Wiel i Arjen Robben. Oranje mieli wtedy niesamowitą ekipę, doszli do finału, który przegrali z Hiszpanią, ale my stawiliśmy im opór.

Pamięta pan dźwięk wuwuzeli?

- Nie da się tego zapomnieć, a jedną wuwuzelę mam w domu. Cenna pamiątka przywołuje wspomnienia z mundialu.

Można porównać Słowację Vladimira Weissa i Jana Kozaka?

- Każdy trener ma swoją filozofię, ale widzę pewne podobieństwa. Obaj szkoleniowcy trafili na dobre generacje piłkarzy i potrafią wycisnąć maksimum z ich potencjału. Słowacja skorzystała teraz także z faktu powiększenia liczby finalistów Euro do 24 zespołów. Prawdziwą weryfikacją obecnej reprezentacji będzie turniej we Francji.

Marek Hamsik bardzo się rozwinął na przestrzeni sześciu lat?

- Oczywiście, zresztą dalej się rozwija. On już rozegrał czterysta meczów w Serie A takie coś nie jest dane przeciętnym grajkom. Marek mógłby trafić do większego klubu, ale z drugiej strony ma w Napoli zapewnione wszystko i Włosi nie chcą słyszeć o puszczeniu go gdzieś indziej. Hamsik sam pewnie czuje się tam szczęśliwy. Jeśli chodzi o reprezentację, praktycznie od momentu wejścia do niej odgrywał ważną rolę, a teraz jest jej liderem.

Ondrej Duda z Legii może zostać nowym Hamsikiem?

- W tym sezonie kontuzje mocno komplikują jego plany, a Hamsik to piłkarz niepowtarzalny. Ondrej pisze swoją historię, ma ogromny potencjał, a czy się wybije, najbardziej zależy od niego samego.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×