Przed sobotnim meczem z drużyną Jacka Paszulewicza bełchatowianie tracili do grudziądzan ledwie jeden punkt i zwycięstwo sprawiłoby, że PGE GKS Bełchatów wydostałby się ze strefy spadkowej. Mimo dobrej pierwszej połowy i prowadzenia 1:0 gospodarze nie potrafili jednak dowieźć na GIEKSA Arenie korzystnego rezultatu do końcowego gwizdka. Ostatecznie przegrali 1:2 i ich sytuacja w tabeli jest już dramatyczna.
- Panowaliśmy na boisku. Moim zdaniem byliśmy lepsi. Po zmianie stron Olimpia też nie grała tak, żeby zanosiło się na bramkę dla niej. My z kolei mieliśmy okazje na 2:0, ale nie udało się ich wykorzystać. Nie jestem w stanie wyjaśnić, co się stało później - przyznał po spotkaniu strzelec honorowej dla PGE GKS-u bramki, Agwan Papikjan.
Ofensywnie usposobiony Gruzin dał swojemu zespołowi prowadzenie mierzonym, płaskim strzałem w długi róg, w siedemnastej minucie spotkania. W ogólnym rozliczeniu bramka dobrze prezentującego się wiosną pomocnika nie miała jednak żadnej wartości.
ZOBACZ WIDEO Bayern - Borussia: złośliwe zachowanie Ribery'ego (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Nie jest istotna moja postawa. Mogłem zagrać słabo, nie strzelić gola - najważniejsze, żebyśmy wygrali. Także zdobyta przeze mnie bramka zupełnie nic dla mnie nie znaczy - przyznał utalentowany 22-latek, który ma już na swoim koncie występy w polskiej ekstraklasie w barwach ŁKS-u Łódź.
Po 32 kolejkach bełchatowianie zarówno do miejsca barażowego, jak i ostatniego gwarantującego utrzymanie, tracą trzy punkty. Do rozegrania zespół Rafała Ulatowskiego ma jeszcze dwa spotkania - na wyjeździe z niżej notowanym Rozwojem Katowice i u siebie z szóstą w stawce Drutex-Bytovią Bytów. W takich okolicznościach ich losy uzależnione są więc również od rozstrzygnięć w innych meczach.
- Na pewno będzie ciężko się utrzymać, ale zrobimy wszystko, będziemy walczyć do końca. Najważniejszy jest teraz mecz z Rozwojem. Jeśli wygramy, zobaczymy jaka wtedy będzie nasza sytuacja - podkreślił Papikjan.