Henri Sillanpaa na zajęcia z Wisłą wyszedł zaledwie po czterech godzinach snu, wcześniej 17 godzin zajęła mu podróż z Finlandii. Rankiem trenował z drużyną Macieja Skorży, po południu zaś stanął między słupkami w meczu z Odense. Trzy razy musiał wyjmować piłkę z siatki, a dwukrotnie zawinił przy straconej bramce. - To były fajne piłki do interwencji na przedpolu - zauważa trener bramkarzy Wisły Jacek Kazimierski.
Mimo, że cała obrona w tym sparingu spisała się słabo, to właśnie tym występem Fin praktycznie stracił szansę na transfer do drużyny mistrzów Polski. - Otrzymałem szansę, której nie wykorzystałem. Trenerzy pytali mnie, czy chcę zagrać w meczu. Opowiedziałem, że oczywiście chcę. Teraz mogę jednak żałować. Mam jednak nadzieję, że sprawa mojego transferu do Krakowa nie będzie zależeć tylko od tego występu - mówił z grobową miną golkiper.
W Krakowie słaby występ testowanego bramkarza wywołał konsternację. Sillanpaa już w zeszłym roku był na krótkim obozie z Białą Gwiazdą, a teraz miał być jednym z głównych kandydatów na grę w pierwszym składzie. - Spośród przetestowanych przez nas bramkarzy właśnie Fin wypadł najlepiej - tak jeszcze przed zgrupowaniem w Hiszpanii mówił prezes klubu Marek Wilczek. - Wziąłby pan takiego bramkarza? - pytał trener Maciej Skorża już po sobotnim występie 30-letniego bramkarza.
W drugiej odsłonie sparingu z duńskim zespołem między słupkami bramki Wisły pojawił się Australijczyk Jess Vanstrattan. Ten z kolei świetnie rozumiał się z partnerami na boisku, choć trzeba przyznać, że nie miał wiele pracy. Jednak jego występ napawa optymizmem: był bliski obronienia rzutu karnego, a pod koniec spotkania interwencją poza polem karnym uratował zespół przed stratą gola. Wydaje się, że to właśnie Vanstrattan będzie podstawowym bramkarzem Wiślaków w rundzie rewanżowej.