Jan de Zeeuw: To, co zrobił Adam Nawałka, to cud

 / PAP/EPA/ Koen Van Weel
/ PAP/EPA/ Koen Van Weel

Brak awansu Holandii na Euro 2016 był największą sensacją eliminacji. Jan de Zeeuw, który był asystentem w polskiej kadrze prowadzonej przez Leo Beenhakkera, przed meczem z Polską wyjaśnia, skąd wzięły się brązowych medalistów ostatniego mundialu.

WP SportoweFakty: Czy Holandia otrząsnęła się już po braku awansu na Euro 2016?

Jan de Zeeuw: Atmosfera wokół reprezentacji Holandii od dłuższego czasu nie jest najlepsza. Wielu ludzi jest zdziwionych faktem, że mając tylu dobrych piłkarzy, nie zakwalifikowaliśmy się na Euro 2016. To jednak chwilowy problem.

Skąd te problemy Holendrów?

- Wielu zawodników odniosło kontuzje. Dwa lata temu na mistrzostwa świata w Brazylii pojechała bardzo młoda kadra. Wiem od ludzi ze sztabu, że ci zawodnicy mieli duże problemy z wilgotnością powietrza i temperaturami. Mimo to zajęli trzecie miejsce. Później wzbudzili zainteresowanie dużych klubów i zaczęły się transfery.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Kibice byli za blisko reprezentantów? "W Arłamowie poszło to za daleko"

W czym one przeszkodziły?

- Z Holandii wyjechało wielu młodych zawodników, choćby mój sąsiad Stefan de Vrij. Przeszedł do Lazio i musiał się przystosować do gry w większym klubie niż Feyenoord. Reprezentacja w kwalifikacjach do Euro 2016 najpierw zremisowała, później przegrała na wyjeździe z Islandią. Rosła presja, a trener miał nawet piętnastu kontuzjowanych zawodników. W drużynie grają chłopcy w wieku 19-21 lat i trzeba czasu, by ich wprowadzić.

Kiedy można było zauważyć, że w Holandii coś zaczęło się dziać źle?

- Powstała luka pokoleniowa. Dlatego właśnie młodzi zawodnicy potrzebują kulku lat, by ograć się na najwyższym poziomie. Przykładem tego, że za szybkie pójście zagranicę nie jest dobrym rozwiązaniem, jest Jeffrey Bruma. On jako szesnastolatek odszedł do Chelsea i praktycznie nie dostał tam szans. Tonny Vilhena ma podpisać pięcioletni kontrakt z Interem Mediolan. Gdy nie będzie grał, straci szansę.

Czyli lepiej, żeby Holendrzy dłużej grali w Eredivisie?

- Dokładnie. Jak Arkadiusz Milik przeszedł od razu do Niemiec, to poziom ligi był dla niego za wysoki. W Ajaksie dostał szansę i występował regularnie. To najlepsza nauka dla młodych zawodników. Angielskie kluby nie patrzą na to, że ktoś kosztuje milion czy dwa miliony Euro. To nie jest dla nich ryzyko i młody zawodnik nie odmawia. Taki Memphis Depay poszedł za 34 miliony Euro i zarobi 6,5 milionów euro rocznie, a w Manchesterze United, gdy zagra dwa gorsze mecze, siada na ławkę. Holandia ma nowego napastnika. Vincent Janssen był królem strzelców Eredivisie i już ma wiele ofert. Fachowcy mu mówią, by poszedł na dwa sezonu do Ajaksu czy do PSV i zobaczymy, co zrobi. Pamiętam, jak Radosław Matusiak miał po dwóch dobrych występach w reprezentacji propozycję z Włoch. Leo Beenhakker mówił mu, że nie da rady. On go nie posłuchał i po półrocznym siedzeniu na ławce, do końca się nie odbudował. Taki problem mamy teraz w Holandii.

Czy jest w Holandii obawa, że w przyszłości zabraknie Oranje na wielkich imprezach?

- Jest potrzeba poprawy sytuacji i włączają się w pomoc różni trenerzy. Po Louisie van Gaalu przyszedł Guus Hiddink i nie było chemii między sztabem i młodymi zawodnikami. Związek zaufał Dannemu Blindowi, w którego sztabie są Marco van Basten i od niedawna Dick Advocaat. Ściągnięcie tego ostatniego to świetne rozwiązanie. U niego zawsze jest maksymalna koncentracja.

Czy dla pana remis z Irlandią w ostatnim sparingu był zaskoczeniem?

- Długo nie widziałem tak słabej Holandii. Na tle również słabej Irlandii grali bez inspiracji i ambicji. W samej końcówce dodali gazu i wyrównali. Same wyniki wiele nie świadczą. Pokazuje to choćby wygrana Polski z Niemcami, którzy mieli 23 sytuacje do strzelenia gola. W Holandii nigdy nikt nie akceptuje gry z kontry i skupiania się na obronie, a czytając choćby prezesa Legii, który mówi, że nie jest ważny styl tylko zwycięstwo, widzę, że w Polsce jest inaczej.

Danny Blind nie powołał Robina van Persiego i Klaasa Jana Huntelaara. Jak jest ta decyzja odbierana w Holandii?

- Powiedział, że chce próbować młodych i dać im szansę. Widziałem ostatnie spotkania Bayernu i Realu. Niektórzy zawodnicy są wykończeni i nie można zajechać doświadczonych piłkarzy. To towarzyskie mecze, a ci, co mają się przydać w spotkaniach o stawkę, niech się wykurują. Gdyby Holandia zakwalifikowała się na Euro 2016, na pewno by byli. Z zespołem przez trzy dni był kapitan Arjen Robben, który musi być świeży przed nowym sezonem. On i kilku innych jeszcze wrócą.

Czy dopuszczał pan do siebie myśl, że kiedyś to polska piłka nożna będzie w lepszej sytuacji niż holenderska?

- Zdecydowanie nie. To, co zrobił Adam Nawałka, to cud. Nie zapomnę jednak, jak siedziałem na trybunach na meczu ze Szkocją, w którym Polacy przegrywali 1:2 i wyrównał Milik. Nie podzielam zdania, że Polska ma szansę na finał czy półfinał. Przede wszystkim niski poziom ma Ekstraklasa. Jak nie będzie rewolucji w systemie szkolenia młodzieży, to owszem - będą incydenty, raz na jakiś czas wyskoczy jakiś Lewandowski, ale ogólnie jakość piłkarska nie jest wysoka. Niemcy, Francuzi, czy Hiszpanie mają z kogo wybierać, Polacy nie.

Czy to mocniejszy zespół niż ten, który prowadził Leo Beenhakker, gdy był pan w sztabie szkoleniowym?

- Na paru pozycjach Polska ma teraz mocniejszych zawodników. Podczas gdy pracowałem w sztabie reprezentacji, naszym bólem było to, że nie mieliśmy nikogo z przodu. Matusiak, Błaszczykowski mieli problemy, nie było takiego Lewandowskiego. Dużą stratą jest brak Wszołka, który mógł robić różnicę. Rybus to też dobry piłkarz i także jego szkoda.

Na co Polskę stać na Euro 2016?

- Trudno powiedzieć. Ważne jest zdrowie piłkarzy. Polacy są ze sobą 10 dni, a już dwóch zawodników wypadło. W środę też każdy będzie chciał się pokazać przed trenerem. Oni są w trudnej fazie treningów, by zbudować formę na turniej. Na Euro 2016 nie wystarczy gra na sto procent. Trzeba pokazać więcej, niż się ma. Potrzebne jest też szczęście, bo bardzo dużo meczów pokazało, że ktoś mógł podwyższyć na 2:0, by później przegrać 1:5. Przykładów jest mnóstwo. Osobiście pamiętam Euro 1988. Holandia przegrała na inaugurację z ZSRR, a następnie została mistrzem Europy. Ważny jest także spokój. Mówienie, że teraz Polska jest jedną z najlepszych drużyn nic nie da.

Na awans z grupy w Polsce można jednak liczyć?

- Szansa zawsze jest i wygrać można z każdym. Potrzeba trochę szczęścia i czas pokaże, czy są możliwości. Trzeba do tego podejść ze spokojem. Jedno jest pewne - będzie ciekawie.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: