Prezes Wisły Płock: Wymagania niektórych piłkarzy są przerażające

Newspix / MAREK BICZYK
Newspix / MAREK BICZYK

Do sponsorowania Wisły Płock nie wróci Orlen, ale klub może liczyć na dodatkowe środki po awansie do Ekstraklasy. Prezes Jacek Kruszewski opowiedział też WP SportoweFakty o oczekiwaniach finansowych kandydatów do gry w zespole Nafciarzy.

WP SportoweFakty: Pół roku temu mówił pan, że na Ekstraklasę czekacie dziewięć lat i musicie być cierpliwi. Czas pokazał, że ten spokój się jednak bardzo opłaca. Poszliście trochę drogą Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, która też nie miała łatwej drogi...

Jacek Kruszewski: Pewnych analogii można się doszukiwać, choć tak naprawdę Wisła i Termalica to inna bajka. W Niecieczy był i jest prywatny właściciel, który nie szczędzi środków na zespół, ze zdecydowanym parciem na sukces. W Płocku mamy klub, który z wyżyn polskiej piłki trafił na dno, stracił wieloletniego sponsora, przeszedł na utrzymanie miasta i przez wielu skazywany był na całkowity upadek. Leżeliśmy na łopatkach, jak bokser po ciężkim ciosie, podnieśliśmy się jednak i z podniesioną gardą wracamy na piłkarskie salony. Spokojnie i łatwo jednak nie było.

W pewnym momencie wiosną było już w zasadzie pewne, że awansuje Arka i Wisła. Wy się jednak trochę męczyliście. Najtrudniej było wykonać ten ostatni krok, drużyna trochę nie wytrzymała obciążenia?

- Awans wywalczyliśmy w cuglach, zostawiając w pokonanym polu bardzo dobre marki, silniejsze od nas organizacyjnie, o większych możliwościach finansowych, które nie ukrywały ekstraklasowych ambicji. Straciliśmy najmniej bramek, nikt nie wygrał więcej meczów. To, że pojawiły się po drodze drobne kłopoty uważam za naturalne, bo nigdy nie zgadzałem się ze stwierdzeniem, że mamy super zespół, który będzie rozjeżdżał rywali. A już ostatni krok wykonaliśmy w stylu, który chyba nie pozostawił złudzeń, że na Ekstraklasę zasłużyliśmy.

Ostatnio dało się słyszeć opinie, że sukces Wisły jest duży, ale personalnie nie jest ona jeszcze na Ekstraklasę gotowa. Jakie jest pańskie zdanie i jak wielu zmian kadrowych można się spodziewać latem?

- Nie ulega wątpliwości, że zespół wymaga solidnych wzmocnień. Trzon ekipy powinien pozostać, bo to ci ludzie wywalczyli awans i zasługują na to, żeby w Ekstraklasie grać. Dlatego nie planujemy kolejnej, podobnej do ubiegłorocznej rewolucji, ale czterech, pięciu nowych graczy będziemy chcieli sprowadzić. Musimy zminimalizować ryzyko, bo w ostatnich latach pozyskaliśmy około 50 piłkarzy i zbyt wielu się nie sprawdziło. To trudne, ale margines błędu mamy niewielki.

ZOBACZ WIDEO Kadra już w Krakowie. Po południu pierwszy trening (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Jaki będzie transferowy budżet Wisły? Jesteście gotowi na zakupy gotówkowe? Jakie to mogą być sumy?

- Nie było i przynajmniej na razie nie będzie nas stać na transfery gotówkowe. Szukamy graczy wolnych, ewentualnie z niewielką kwotą odstępnego lub ekwiwalentu. Przerażają mnie natomiast wymagania piłkarzy, którzy chcieliby grać w Ekstraklasie, zwłaszcza Polaków. Dlatego rozglądamy się również za zawodnikami zagranicznymi, którzy są znacznie tańsi w utrzymaniu, a na pewno nie gorsi od naszych.

Pojawia się też oczywiste pytanie o kluczowych graczy tego sezonu. Może być problem z zatrzymaniem któregoś? Rok temu musieliście pozwolić niektórym odejść, ale teraz macie argument, którego nie było wtedy - sami możecie zaoferować występy w Ekstraklasie.

- Ale nie możemy zaoferować takich pieniędzy, jak większość klubów Ekstraklasy. To niestety argument decydujący. Na szczęście mamy dziś w zespole zawodników, dla których ważne są nie tylko względy finansowe i wierzę, że wszystkich, których chcemy zatrzymać, zatrzymamy. Największy problem będzie z Arkadiuszem Recą, który jednak na dziś odrzucił bardzo dobrą ofertę Cracovii.

Gdzie Wisła ma największe luki, a w jakich formacjach nie trzeba dokonywać wzmocnień?

- W każdej formacji - może poza bramką - potrzebujemy wzmocnień i nad tym pracujemy.

Nie mieliście wcześniej problemów licencyjnych. Teraz chyba też nie jest to kwestia, która spędza wam sen z powiek?

- Dostaliśmy licencję na Ekstraklasę. Najwięcej zastrzeżeń wzbudza obiekt, który właśnie obchodzi 43. urodziny. Sporo wysiłku i pieniędzy będzie nas kosztowało doprowadzenie go do stanu ekstraklasowej używalności.

Mecz z Zawiszą oglądało z trybun ponad 7 tys. osób. Niesamowity i chyba bardzo budujący wynik, bo ostatni raz takie tłumy mieliście chyba jeszcze w trakcie wcześniejszej przygody z Ekstraklasą?

- To było wielkie sportowe święto Płocka i nie tylko. Wielotysięczny przemarsz ulicami miasta, mecz i nocna feta przeszły do historii miasta. A to był tylko awans do szesnastki najlepszych polskich zespołów. Frekwencja byłaby jeszcze większa, gdybyśmy dysponowali takim stadionem jak np. Arka Gdynia. Na inauguracyjnym meczu nowego sezonu z Lechią Gdańsk spodziewam się kompletu - 10 tys. widzów.

Znów trzeba spytać o kwestię Orlenu. Czy awans to taki moment, w którym szansa na powrót tego sponsora znacznie wzrośnie? Czy jednak nadal trzeba układać przyszłość bez niego?

- Oczywiście, że znakomity wynik klubu nie pozostał bez echa, ale w przypadku powrotu Orlenu niestety w grę wchodzi polityka. Nie udało nam się dotychczas przekonać decydentów, że Wisła jest dobrem Płocka i całego Mazowsza, a nie określonej opcji politycznej. Najprawdopodobniej będziemy sobie musieli poradzić bez Orlenu, lecz nie załamujemy rąk. Może znajdą się inne firmy z branży paliwowej, które zechcą wesprzeć klub w mateczniku polskiej petrochemii.

Jaki może być budżet Wisły w nowym sezonie? Czy on jakoś znacząco wzrośnie? Macie deklaracje sponsorów, miasta?

- Około 10 mln zł. Mamy deklaracje o dalszym, solidnym wsparciu dotychczasowych sponsorów oraz miasta. Co więcej? Za chwilę - po raz pierwszy w 70-letniej historii klubu - w centralnym miejscu koszulki Wisły Płock pojawi się najprawdopodobniej logo sponsora głównego, który nie jest Orlenem. To dla nas wielka sprawa i kolejny dowód na to, że nasza praca jest zauważana i pozytywnie odbierana.

Jest pan w stanie pokusić się o nakreślenie na tym etapie konkretnego celu w nowym sezonie?

- Walczymy jak zawsze o zwycięstwo w każdym meczu, ale mierzymy siły na zamiary. Jako beniaminek po przejściach musimy przede wszystkim utrzymać się w elicie. Wszystko ponad będzie naszym ogromnym sukcesem, natomiast jeśli uda nam się wzmocnić zespół tak jak planujemy, to marzenia o grupie mistrzowskiej nie będą pozbawione podstaw.

Rozmawiał Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: