Bosacki wrócił do pierwszego składu Lecha

W ostatnich tygodniach trwała dyskusja, kto będzie partnerem Manuela Arboledy na środku obrony Lecha Poznań. W rundzie jesiennej Zlatko Tanevski wygryzł ze składu Bartosza Bosackiego, ale od początku okresu przygotowawczego napływały informacje, że "Bosy" odzyska miejsce w pierwszej jedenastce. Rzeczywiście tak się stało i w meczu przeciwko Udinese Calcio to właśnie on wystąpił obok Kolumbijczyka.

Początek sezonu Bartosz Bosacki miał dobry, co zaowocowało powołaniem do reprezentacji Polski. Potem jednak z jego formą było coraz gorzej i ostatecznie trener Franciszek Smuda zdecydował o posadzeniu go na ławce rezerwowych. Jego miejsce zajął Zlatko Tanevski.

Podczas zimowego okresu przygotowawczego Bosacki prezentował się lepiej od Macedończyka i z każdym meczem sparingowym coraz bardziej pewny wydawał się jego powrót do pierwszego składu. Przeciwko Udinese "Bosy" wybiegł w podstawowej jedenastce i rozegrał poprawne spotkanie. Nie ustrzegł się drobnych błędów, ale w dużej mierze można je wytłumaczyć fatalnymi warunkami do gry. Czy po tym występie Bosacki na dłużej zadomowi się w wyjściowym składzie? - To jest pytanie do trenera. Będę robił wszystko, żeby być podstawowym zawodnikiem - mówi sam zainteresowany.

Mecz z Udinese był dość dobry w wykonaniu Lecha. Na początku drugiej połowy lechici stracili jednak dwie bramki i sytuacja wydawała się tragiczna. Kolejorz po raz kolejny pokazał jednak charakter i doprowadził do wyrównania. - Stracone bramki nami wstrząsnęły i zaczęliśmy grać szybciej, co było w końcówce widać. Szkoda niewykorzystanych sytuacji, bo mogliśmy ten mecz wygrać, mimo że przegrywaliśmy 0:2 - mówi Bosacki.

Wiele osób obawiało się o kondycyjne przygotowanie lechitów. Zimą pod okiem Franciszka Smudy trenuje się bardzo ciężko i mija trochę czasu, zanim zawodnicy odzyskają świeżość. Poznaniacy zaprezentowali się jednak bardzo dobrze i do ostatniej minuty walczyli z pełnym zaangażowaniem. - Pokazaliśmy, że stać nas na 90 minut walki - zakończył Bartosz Bosacki.

Źródło artykułu: