Pierwsza połowa w wykonaniu obu drużyn była przeciętna. Wpływ na to miały niezbyt sprzyjające warunki do gry. O wiele więcej działo się w drugiej połowie. Udinese bardzo szybko zdobyło dwie bramki i wydawało się, że ma już zwycięstwo w kieszeni. I pewnie miałoby je, gdyby grało z wieloma innymi drużynami, ale nie Lechem, który po raz kolejny pokazał, że jest drużyną z olbrzymim charakterem. - Nie poddaliśmy się i walczyliśmy do końca. Strzeliliśmy jedną bramkę, poszliśmy za ciosem i udało się wyrównać. Zabrakło zwycięskiej bramki, a wydaje mi się, że jakby było jeszcze trochę czasu, to udało by nam się ją strzelić. Szkoda, że od początku tak nie zagraliśmy - mówi Robert Lewandowski.
Na pomeczowej konferencji prasowej trener Franciszek Smuda przyznał, że po graczach Udinese było widać więcej doświadczenia, szczególnie jeśli chodzi o agresywną grę. - Było sporo walki, nawet wręcz, ale sędzia na to pozwalał, więc trzeba było podjąć rękawice. Włosi grali bardzo nieczysto, ale szybko się dostosowaliśmy i nie odstawialiśmy nogi - dodaje "Lewy".
Teoretycznie poznaniacy z remisu mogą się cieszyć, bowiem jeszcze dziesięć minut przed końcem przegrywali dwoma bramkami. Mimo to pozostaje spory niedosyt, bo sytuacji do zdobycia bramek lechici mieli sporo. - Nie jesteśmy do końca zadowoleni. Udinese nie miało jakiś klarownych sytuacji, byliśmy drużyną lepszą, ale przed nami jeszcze rewanż - opowiada Lewandowski. Wynik 2:2 w lepszej sytuacji stawia Włochów, ale napastnik Lecha nie traci nadziei. - Wierzę, że rewanż będzie jeszcze lepszy w naszym wykonaniu. Nie stoimy na straconej pozycji, bo nieraz udowodniliśmy, że potrafimy grać na wyjazdach - dodaje.
Forma Lecha przed meczem z Udinese była wielką niewiadomą. Włosi są w trakcie sezonu, ale poznaniacy rozgrywki ligowe dopiero rozpoczną po meczu rewanżowym. - To był nasz pierwszy mecz, a wiadomo, że początki bywają ciężkie. Było trochę problemów ze skutecznością. Fizycznie czuliśmy się dobrze. Końcówka należała do nas, więc kondycyjnie wytrzymaliśmy mecz. Z treningu na trening i z meczu na mecz powinno być coraz lepiej - uważa Lewandowski.
Niespełna 21-letni napastnik nie grał tym razem na swojej nominalnej pozycji. Pod nieobecność pauzującego za żółte kartki Sławomira Peszko musiał biegać na prawej stronie boiska. - To nie była typowa prawa pomoc - zaznacza lechita. - Nie był to mój pierwszy kontakt z tą pozycją, bo już w zeszłej rundzie często występowałem na prawym skrzydle. W drugiej połowie grałem już właściwie jako napastnik, bo trzeba było gonić wynik.