Legia Warszawa rozpoczyna europejskie puchary w dość marnym stylu. Ale nie musi być toi powód do zmartwienia dla fanów. Przecież równie źle Legioniści zaczęli dwa lata temu, a potem zagrali fantastyczne mecze z Celtikiem Glasgow, i gdyby tragiczny w skutkach błąd ze zmianą zawodnika, Legia byłaby o krok od Ligi Mistrzów.
W tym roku minie 20 lat, od kiedy polskiej drużynie nie ma w tych rozgrywkach. Szefowie klubów i Ekstraklasy zapewniają nas co roku, że jest już lepiej, że oto idzie normalność, że teraz to już na pewno... a kończy się co roku wielką klapą. Legia Warszawa buduje zespół nieco inaczej niż w poprzednich latach. Przede wszystkim chce zapewnić sobie szeroką ławkę. Właściciel klubu, Dariusz Mioduski, mówi że Legię stać obecnie na Ligę Europy, a Liga Mistrzów będzie świetna, ale o ile się trafi.
Legia w Bośni grała trochę bez zęba. W pierwszej połowie podopieczni Besnika Hasiego mieli kilka okazji, ale tylko dwie sytuacje zasługują na wspomnienie. Pierwsza to strzał Thibaulta Moulina z 8. minuty, który przeleciał nad poprzeczkę.
Szalał po boisku Guilherme, ale jedyne co wywalczył, to kilka żółtych kartek w zespole rywali. Aż pięciu z nich zostało upomnianych przez arbitra właśnie za faule na Brazylijczyku. Może gdyby Ondrej Duda wykorzystał podanie swojego kolego (po znakomitym dryblingu), Legia do przerwy prowadziłaby 1:0. To było drugie warte odnotowania zagranie przed przerwą. Ale Słowak chyba jeszcze nie doszedł do siebie po mistrzostwach świata. Zaprezentował formę, którą pokazał w barwach Legii w rundzie wiosennej.
ZOBACZ WIDEO Jan Tomaszewski: Największym obajwieniem Euro okazał się Kapustka (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Z Legią przed meczem miał zaledwie trzy treningi. Podobnie jak inni zawodnicy, którzy wystąpili na mundialu. Jak Nemanja Nikolić, który pierwszą okazję miał w 49. minucie. Najpierw przestrzelił, a pół minuty później już trafił. Dostał piłkę od solidnego Moulina i bez problemu pokonał dobrego tego dnia bramkarza Dalibora Kozicia.
Legioności chyba zbyt łatwo uwierzyli w łatwe zwycięstwo i dali sobie wbić wyrównującą bramkę. Do dośrodkowania z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Mateja Katanec i pokonał Radosława Cierzniaka. Choć powiedzenie, że wyskoczył najwyżej jest nieco naciągane. Zdaje się że jako jedyny wyskoczył. Adam Hlousek, który miał go zablokować raczej udawał że skacze. Było to nieco żałosne.
Potem oglądaliśmy najdłuższe od lat wyczekiwanie na końcowy gwizdek. Wydaje się, że gospodarze uznali ten wynik za sukces albo na więcej nie było ich stać. HSK Zrinjski Mostar to zespół po prostu słaby, nie mający pomysłu na kilka ciekawych akcji z będącą bez formy Legią. Legii z kolei ten wynik też jest na rękę, bo trudno przypuszczać, żeby na Łazienkowskiej przeciwnik mógł zrobić mistrzom Polski krzywdę. Po prostu nie ma takiej jakości.
Początki Hasiego w Legii nie wyglądają obiecująco, ale też nie można jeszcze wyciągać jakichkolwiek daleko idących wniosków.
Marek Wawrzynowski
Zrinjski Mostar - Legia Warszawa 1:1 (0:0)
0:1 - Nemanja Nikolić 49'
1:1 - Mateja Katanec 57'
Składy
Zrinjski: Dalibor Kozić - Mario Barić, Slobodan Jakovljević, Matija Katanec, Pero Stojkić - Tomislav Tomić, Oliver Petrak - Ivan Peko (81' Milos Zeravica), Nemanja Bilbija (87. Filip Areżina), Ognjen Todorović (69' Milos Filipović) - Jasmin Mesanović.
Legia: Arkardiusz Malarz (46. Radosław Cierzniak) - Łukasz Broź, Igor Lewczuk, Jakub Rzeźniczak, Adam Hlousek - Tomasz Jodłowiec, Thibault Moulin - Guilherme, Ondrej Duda (59' Michaił Aleksandrow), Michał Kucharczyk - Nemanja Nikolić (76' Aleksandar Prijović).
Sędziował: Carlos Clos Gomez (Hiszpania)
Żółte kartki: Stojkić, Bilbija, Todorović, Katanec, Tomić - Jodłowiec
Po drugie Legia z takim potencjałem to powinna choć raz w fazie grupowej LM zawitać.
Po trzecie co ma do tego Zawisza ???
Spokojnej nocy