Miroslav Radović: Nie ma takich pieniędzy, które przekonałyby mnie do podpisania kontraktu z Lechem

Miroslav Radović znów przypomniał się polskim kibicom debiutując w barwach Partizana Belgrad w meczu II rundy eliminacji do Ligi Europy z KGHM Zagłębiem Lubin (0:0).

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

- Miałem trzy atrakcyjne oferty z Ekstraklasy, ale żadnej nie wybrałem. Czy była z Lecha? Powiem tak: nie ma takich pieniędzy na świecie, które przekonałyby mnie do podpisania kontraktu z Lechem - mówi Miroslav Radović.

Serb zarzeka się, że cały czas śledzi poczynania mistrza Polski w Ekstraklasie, ale on ostatecznie wylądował w Partizanie Belgrad. W czwartek, jak za dawnych czasów, mierzył się z polskim zespołem. Przeciwko KGHM Zagłębiu Lubin zagrał już po raz 14 w karierze i po raz szósty zremisował.

Radović jest jednym z najstarszych zawodników w bardzo młodej drużynie wicemistrza Serbii. Jednak Partizan z Miedziowymi zagrał bardzo dobrze, był lepszy pod każdym względem, ale ostatecznie nie wygrał. Remis 0:0 można traktować w kategorii porażki, ale Radović uważa, że w Lubinie jego zespół potwierdzi klasę.

- To był ciekawy mecz, który kontrolowaliśmy i stwarzaliśmy sobie okazje strzeleckie. Niestety żadnej nie wykorzystaliśmy, ale za tydzień jest rewanż i liczę, że Zagłębie się otworzy. Uważam, że mamy większe umiejętności i przechylimy szalę na swoją korzyść - zapowiada.

ZOBACZ WIDEO Rio bez Możdżonka."Zespół już o tym wie" (źródło TVP)

Radović ma za sobą szalone ostatnie 1,5 roku. Jeszcze w styczniu 2015 roku przygotowywał się do dwumeczu z Ajaxem Amsterdam w Lidze Europy, ale dwie godziny przed pierwszym spotkaniem dowiedział się, że nie zagra, ponieważ był już dogadany z chińskim zespołem.

- Tak naprawdę pierwsza oferta pojawiła się podczas zgrupowania w Hiszpanii. Nie lubię zrzucać winy na nikogo, krytykę biorę na siebie, wiedziałem, że mnie spotka. W Hiszpanii mówiłem dyrektorowi sportowemu, że pojawiła się propozycja i że trzeba wszystko jak najszybciej wyjaśnić, żeby nie było lipy. Wszystko się przedłużało, mijały tygodnie, w pewnym momencie oferta była tak wysoka, że musieliśmy się zgodzić. Zabrakło jednak komunikacji na linii trener - dyrektor. Dwie godziny przed meczem w Amsterdamie Henning Berg zapytał mnie czy to prawda, że odchodzę. Potem tylko poinformował, że w takim razie nie zagram, bo nie jestem przygotowany - mówił w kwietniu w rozmowie z WP SportoweFakty.

W Chinach długo miejsca nie zagrzał. Problemy zdrowotne oraz aklimatyzacja nie sprzyjały jego karierze na Dalekim Wschodzie. Rozwiązał kontrakt z Chińczykami i mógł wrócić do Legii. Strony ostatecznie nie doszły do porozumienia, a Radović wylądował w Słowenii.

Odbudował swoją formę i wrócił do Serbii, gdzie podpisał kontrakt z Partizanem, chociaż jak sam nie ukrywa - miał propozycje z polskiej ligi. W następny czwartek wróci na nasze boiska, aby ponownie zagrać przeciwko Zagłębiu Lubin w Lidze Europy.

Bartosz Zimkowski z Belgradu 

Czy Radović wróci jeszcze do Legii Warszawa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×