W Ekstraklasie gra się bardziej ekonomicznie - rozmowa z Jakubem Arakiem, napastnikiem Ruchu Chorzów

Świetny debiut w Lotto Ekstraklasie zaliczył nowy napastnik Ruchu Chorzów Jakub Arak. Piłkarz należał do wyróżniających się zawodnik Niebieskich i otwarł wynik meczu z Górnikiem Łęczna (2:1).

Gol w debiucie, wygrana 2:1. O takim początku w Lotto Ekstraklasie marzy chyba każdy piłkarz?

Jakub Arak: Każdy napastnik marzy o tym, żeby w debiucie strzelić bramkę, bo potem gra mu się dużo łatwiej. Nabiera się pewności oraz zaufania kolegów z zespołu. Bardzo się cieszę, ale nie ma co popadać w hurraoptymizm, bo przed nami ciężkie spotkanie w Białymstoku. Już nie mogę się go doczekać.

O bramce Ruchu Chorzów na 1:0 będzie się mówiło długo. Sporo podań i dobre dogranie i trochę szczęśliwe wykończenie.

- To była najlepsza akcja tego spotkania. Udało nam się wymienić szybko piłkę pod szesnastką Górnika, w dużym tłoku. Cieszę się, że Martin mnie wypatrzył, a ja strzeliłem bramkę.

Piłka po rykoszecie wpadła do bramki.

- Miałem odrobinę szczęścia przy tym strzale. Kiedyś trener mi mówił, że jeśli mam szczęście przy strzale to dobrze, bo o dobrych napastnikach mówi się wtedy kiedy mają szczęście. Muszę na spokojnie zobaczyć sytuację, bo szczegóły mogły mi umknąć.

Do przerwy byliście lepsi, ale konkretów po stronie wyniku nie było.

- W przerwie trener wyciągnął wnioski, widzieliśmy, że mamy przewagę, ale brakowało gola. Pierwsza kolejka to zawsze duża niepewność i nerwowość. Każdy nie wie, czego się spodziewać po przeciwniku. Analizowaliśmy rywala. Sparingi sparingami, ale wszystko weryfikują mecze. Potrzebowaliśmy połowy, aby wejść dobrze w ligę, a po przerwie zagraliśmy bardziej otwartą piłkę.

ZOBACZ WIDEO Nowy sponsor Ekstraklasy, czyli stawiamy na rozwój (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Ruch mógł jednak meczu nie wygrać. Zwycięski gol zdobyty przez Mariusza Stępińskiego padł w doliczonym czasie.

- Na pewno mieliśmy trochę szczęścia. Mamy jednak Mariusza, który wszedł i potrzebował pół sytuacji do zdobycia gola.

Byłeś świadomy, że chwilę przed zdobytą bramką miałeś zejść z boiska?

- W przerwie była informacja od trenerów, że jeszcze zagram kwadrans. W tygodniu nie trenowałem, dopadł mnie wirus i we wtorek i środę leżałem w łóżku. Wtedy kiedy ciężej się pracuje ja odpoczywałem.

Przez ostatni rok grałeś w I lidze, wcześniej w II lidze. Jak po jednym meczu odbierasz Ekstraklasę? Jest dużo trudniej?

- Różnica jest przede wszystkim w kulturze gry, większy szacunek do posiadania piłki. W I lidze sporo energii traci się na przejścia z obrony do ataku i z powrotem. Tam jest sporo szarpania, w Ekstraklasie gra się bardziej ekonomicznie. Jeśli chodzi i przygotowanie fizycznie to jest ono porównywalne.

Przez ostatnie dwa lata zdobywałeś gole dla Zagłębia Sosnowiec. Teraz trafiasz dla Ruchu Chorzów.

- Nie będę porównywał dla kogo lepiej się strzela. Ważne jest zwycięstwo, a bramka dodatkowo cieszy. To marzenie każdego napastnika. Na pewno doda mi to pewności siebie. Do rzetelnej oceny zawodnika potrzeba jest sporo czasu. Nie ma co wpadać w wielki optymizm, tylko skupić się na kolejnym meczu. Ja się już nie mogę doczekać spotkania z Jagiellonią.

Notował Michał Piegza

Źródło artykułu: