MKS Kluczbork był faworytem sobotniego meczu rundy wstępnej Pucharu Polski. Kluczborczanie z KKS-em 1925 Kalisz zmierzyli się w sparingu sześć dni wcześniej i wówczas zremisowali 0:0. Pucharowe spotkanie początkowo ułożyło się po myśli I-ligowca, który po pierwszej połowie prowadził 2:1, a po 60 minutach było już 4:1 dla MKS-u.
Kaliszanie nie zamierzali się jednak poddawać, w 66. minucie zdobyli gola po rzucie karnym i ambitnie starali się odrabiać straty. Wydawało się, że MKS Kluczbork może cieszyć się z upragnionego awansu do I rundy Pucharu Polski. Nic bardziej mylnego, w 90. minucie gospodarze strzelili trzeciego gola, a chwilę później po zamieszaniu w polu karnym doprowadzili do wyrównania. W dogrywce to kaliszanie zdobyli decydującą bramkę na wagę awansu.
Przegrana w takich okolicznościach wywołała sporo nerwowych reakcji nie tylko wśród kibiców MKS-u Kluczbork, ale również we władzach klubu. - Będę domagał się szczegółowych wyjaśnień od trenera Mirosława Dymka, gdyż byłem bardzo zdegustowany sobotnim obrotem sprawy. Poprosił on o danie mu czasu na przeanalizowanie gry swoich podopiecznych - przyznał prezes Wojciech Smolnik, cytowany przez klubowy serwis.
- Niestety, zaczęliśmy sezon od kompromitacji i bardzo mnie to zabolało. Wszystko wskazywało na nasze efektowne zwycięstwo. Nie wiem co wydarzyło się później, stąd moje obawy i naciski na sztab szkoleniowy w tej kwestii - dodał prezes MKS-u Kluczbork.
MKS zamiast rywalizować w I rundzie Pucharu Polski, rozegra sparing z rezerwami Śląska Wrocław. Mecz zaplanowany jest na 24 lipca na godzinę 15:00. Z kolei rozgrywki I ligi kluczborczanie zainaugurują 30 lipca wyjazdowym spotkaniem z Wisłą Puławy.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Wdowczyk: wygraliśmy, ale wciąż mamy nad czym pracować (źródło TVP)
{"id":"","title":""}