Dogrywka z Szymonem Marciniakiem: Chiellini płakał mi w rękaw

Polski sędzia w finale Ligi Mistrzów? Jeszcze do niedawna brzmiałoby to jak żart, teraz to nie kwestia marzeń, a czasu. Wszystko dzięki Szymonowi Marciniakowi, który zaliczył na Euro 2016 spektakularny występ.

 Redakcja
Redakcja
Szymon Marciniak PAP/EPA / PAP/EPA/KHALED ELFIQI / Na zdjęciu: Szymon Marciniak

"Piłka Nożna": Pan kiedyś odpoczywa? Jeździ na urlopy?

Szymon Marciniak: Owszem, jak każdy normalny człowiek. Tylko, że ja urlopy staram się spędzać aktywnie.

Wszyscy myśleli, że po ciężkim sezonie, a na dodatek udziale w Euro niemal do samego końca, przewodniczący Zbigniew Przesmycki da panu chwilę oddechu. A tu nieoczekiwanie dostał pan z marszu mecz w pierwszej kolejce LOTTO Ekstraklasy.

- Szczerze mówiąc, też myślałem, że będę mógł pojechać teraz na wakacje. Ale rozumiem sytuację, trzeba było posędziować jeszcze jeden mecz, więc nie był to dla mnie żaden problem. Decyzję podjęliśmy wspólnie z przewodniczącym Przesmyckim. Rozważaliśmy, czy przerwę zrobić teraz, czy po zbliżających się egzaminach w UEFA - 10-12 sierpnia. Zdecydowaliśmy, że na wakacje udam się po pierwszej kolejce.

Teraz tydzień odcięcia od piłki, a później znów skok na karuzelę?

- Żeby być precyzyjnym - półtora tygodnia. W trzeciej kolejce powinienem być już na murawie. Moje obowiązki związane są nie tylko z polską piłką. Jak wspomniałem, niedługo będę przechodził testy w UEFA. Nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek, ale z drugiej strony może to i dobrze, bo gdy zbyt długo nie jest się w grze, dłużej trzeba wracać do odpowiedniej dyspozycji. Teraz praktycznie cały czas muszę być pod prądem.

Nie ma pan czasem dość? Nieprzerwanie ciąży na panu gigantyczna presja, musi pan żyć w ciągłym stresie. Niewielu by to wytrzymało.

- To kwestia głowy. Są osoby, dla których to duży problem, trudno im sobie z tym poradzić. Natomiast w moim przypadku - wiem to ja i mówią o tym moi przełożeni, jest to mój atut - presja po mnie spływa, nie czuję jej. To ważne, bo najwięcej błędów podczas sędziowania popełnia się właśnie przez presję. Kto ma z tym problem, sędziuje słabiej. I to się zdarza, bo na przykład sędziowie mający problem z ciśnieniem podczas meczu, analizując później występ na wideo, nie potrafią zrozumieć, jak mogli popełnić takie proste błędy. To głowa jest kluczowa, trzeba umieć się odpowiednio zaprogramować. Najpierw jest przedmeczowa adrenalinka, ale później na murawie pracuje się już automatycznie, a po ostatnim gwizdku myśli się o kolejnym meczu, kolejnym wyzwaniu. Niezwykle ważny jest rytm meczowy, możliwość częstego gwizdania.

Rozumiem, że nie współpracuje pan z psychologiem?

- Mamy do dyspozycji psycholog sportu - panią Paulinę Nowak - bodaj od sześciu lat. Gdy na zajęcia udaje się cała grupa sędziów, na przykład na spotkanie poświęcone koncentracji bądź relaksacji, to się nie wyłamuję. Ale indywidualne spotkania miałem dwa - pierwsze i ostatnie. Po prostu po pierwszych sesjach pani doktor stwierdziła, że się do takich spotkań nie kwalifikuję.

Przejdźmy do sedna. Dało się w pana przypadku wypaść na Euro lepiej? Według ekspertów pana występ należy określić mianem: spektakularny.

- Trudno jest odpowiadać na tak stawiane pytanie, tym bardziej sędziemu, który doskonale rozumie swoją rolę. Gwiazdy biegają po boisku, my jesteśmy tylko od tego, żeby dobrze im sędziować i nie przeszkadzać. Z drugiej strony nie chcę być fałszywie skromny - oceny naszej pracy wystawione przez komisję UEFA, ale również przez Pierluigiego Collinę były świetne. Zawsze można zrobić coś lepiej, na przykład ustawić się, pokazać faul w lewo, a nie w prawo, ale to są śmieszne rzeczy, detale. Po prostu podczas pomeczowej analizy klipów wideo i zapisów meczów staram się zawsze szukać idealnego ustawienia i jak to się mówi w środowisku sędziowskim - mądrych gwizdków.

Czyli?

- Czasem takie zachowanie wymagane jest przez sytuację na boisku. Na przykład, gdy podczas meczu trzy razy z rzędu gwiżdże się faul dla jednego zespołu, to później - dla równowagi i pokazania wszystkim na boisku, że czuje się grę - powinno się poszukać faulu na korzyść drugiej drużyny. Po to, żeby zawodnicy nie odnosili wrażenia, że gwiżdże się tylko pod jeden zespół. Czasem jest o to bardzo trudno, było tak w meczu Hiszpanów z Czechami na Euro, gdy jedna ekipa atakowała, a druga nastawiała się na kontry. Cieszę się jednak, że udało mi się znaleźć odpowiedni balans, że umiem zachować równowagę w kwestii fauli i kartek.

Czuje się pan po Euro doceniony przez komisję sędziowską UEFA?

- Oczywiście. Z tego, co się dowiedziałem, my - młodzi sędziowie, którzy nie mają dużego doświadczenia na największych turniejach - przewidziani byliśmy tylko do prowadzenia meczów w fazie grupowej. Po dwóch pierwszych występach, a szczególnie drugim - odpowiednie osoby uznały, że zasłużyliśmy na bonus w postaci możliwości prowadzenia 1/8 finału. A na tym poziomie znów wypadliśmy na tyle dobrze, że Pierluigi postanowił zatrzymać nas we Francji jeszcze dłużej i dać możliwość złapania doświadczenia. Proszę pamiętać, że pełnienie funkcji sędziego technicznego, a miałem tę możliwość w ćwierćfinale, i półfinale, nie ogranicza się do podnoszenia tablicy ze zmianami i pokazywania, ile czasu zostało do końca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×