Derby, derby, derby

Mecze Ruchu Chorzów z Górnikiem Zabrze toczą się od 1956 roku. Pojedynkom zawsze towarzyszy specyficzna atmosfera. Dla piłkarzy i kibiców obydwu zespołów jest to najważniejszy mecz w rundzie. W historii spotkań pomiędzy czternastokrotnymi mistrzami Polski zawsze było ciekawie. Przypominamy kilka spotkań pomiędzy Ruchem i Górnikiem od 1989 roku, które zapadły kibicom obu zespołów głęboko w pamięci.

W Wielkich Derbach Wielki Ruch!

7 czerwca 1989 roku. W Zabrzu wielki mecz, którego stawką jest mistrzostwo Polski. Górnik jest obrońcą trofeum, a Ruch powrócił do ekstraklasy po rocznej banicji (pierwszej w historii) w drugiej lidze. W pierwszej rundzie Niebiescy zwyciężyli 2:0 przy 20 tysięcznej widowni. Na stadionie Górnika zasiadło w ciepłą czerwcową środę ok. 30 tysięcy kibiców. Część z nich stanowiła kilkutysięczna grupa chorzowskich sympatyków.

Początek meczu należał do Ruchu. Kilka minut po rozpoczęciu gry młody piłkarz chorzowian Dariusz Gęsior zdobywa prowadzenie dla gości. Piłka po strzale dziewiętnastolatka przeszła pod ręką Józefa Wandzika i wtoczyła się do siatki. Kilkadziesiąt minut później zabrzanie wyrównali, a autorem gola był Ryszard Cyroń, który umieścił piłkę w siatce strzałem z piętnastu metrów.

W drugiej połowie trwała wymiana ciosów, ale to Ruch zadał decydujące uderzenie. W 56. minucie w polu karnym sfaulowany został Mieczysław Szewczyk, a rozgrywający znakomity mecz Krzysztof Warzycha uderzeniem z rzutu karnego trafił w prawe okienko. Piłka po palcach Wandzika wpadła do siatki. Podrażniony Górnik rzucił się do odrabiania strat i w 86. minucie w kontrowersyjnych okolicznościach sędzia odgwizdał dla zabrzan "jedenastkę". Strzał Cyronia w prawy róg wspaniałą paradą wybronił Ryszard Kołodziejczyk. Po chwili golkiper Ruchu odbił kolejne uderzenie zabrzan i stało się jasne, że po raz drugi w historii Ruch wygra w Zabrzu. Dodajmy, że pierwsze zwycięstwo chorzowian miało miejsce na inaugurację sezonu 1983/84. Na Roosveelta Niebiescy wygrali 2:1.

Zdobyte dwa punkty przez Ruch spowodowały, że Górnik stracił nadzieję na obronę tytułu, a chorzowianie wygrywając trzy ostatnie mecze wywalczyli mistrzostwo. - W możliwość zdobycia mistrzostwa Polski uwierzyłem dopiero po wygranej w Zabrzu z Górnikiem. - W drodze po tytuł tego spotkania najbardziej się obawiałem - powiedział kilka lat po pamiętnym pojedynku szkoleniowiec Niebieskich Jerzy Wyrobek.

Odśnieżanie linii zamroziło Ruch

Zimowa inauguracja rundy wiosennej kolejnego sezonu. W pierwszej rundzie chorzowianie pokonali we... Wrocławiu zabrzan 2:0, a "Gucio" Warzycha nie wykorzystał w tym spotkaniu rzutu karnego (nie trafił w bramkę). Gdyby trafił, Ruch wywalczyłby trzy "oczka", a z konta punktowego Górnika zostałoby odjęte jedno. Dodajmy, że Niebiescy musieli grać we Wrocławiu trzy pierwsze mecze w konsekwencji kar nałożonych przez PZPN za awantury z milicją, do których doszło po zdobyciu czternastego mistrzostwa Polski.

Wiosnę sezonu 1989/1990 Ruch rozpoczynał bez Warzychy, który przeszedł do Panathinaikosu Ateny. Początek meczu był wyrównany. W drugiej połowie nad stadionem w Zabrzu przeszła śnieżna nawałnica. Piłkarze zaczęli odśnieżać linie. Brylowali w tym... chorzowianie. Zabrzanie z kolei podawali sobie piłkę. Po wznowieniu gry w ciągu pięciu minut (63-68 minuta) Górnik zdobył trzy gole i wygrał mecz za trzy punkty. Z konta punktowego Ruchu musiał został odjęty jeden. Do siatki Niebieskich trafiali kolejno: Zenon Lissek, Bogusław Cygan oraz Józef Dankowski.

Od 0:2 do... 4:2

Sezon 1991/92. Ciepłe, niedzielne popołudnie. Walczący w czołówce Górnik podejmuje odradzający się pod okiem Edwarda Lorensa Ruch. Do przerwy niespodziewanie, ale jak najbardziej zasłużenie prowadzą Niebiescy 2:0. Autorami bramek byli Szewczyk i Jacek Bednarz. Po przerwie nastąpiła metamorfoza Górnika. Zabrzanie strzelili cztery gole i wygrali 4:2.

Po latach różnie mówiło się o tym spotkaniu. Można było usłyszeć głosy, że gospodarze chcąc dobrze sprzedać super-snajpera Ryszarda Cyronia (w meczu zdobył dwa gole) zrobili wszystko, aby ten zaprezentował się w derbach z jak najlepszej strony. Z trybun napastnika zabrzan obserwował trener HSV Hamburg Gerd Volker Schock. Transfer doszedł do skutku.

Dream team Kozubala poległ

Inauguracja sezonu 1993/94 odbyła się w Chorzowie. Przy Cichej trwała żałoba po nagłej śmierci sponsora Ruchu Andrzeja Biskupa. Spotkanie było pierwszym na odremontowanej trybunie głównej, gdzie zainstalowano krzesełka.

Po dobrym sezonie Ruch należał do czołówki ligi, a Górnik po rządami nie żyjącego już Władysława Kozubala chciał powrócić do dawnych sukcesów. Do drużyny z Roosveelta dołączyło kilku reprezentantów Polski, którzy podczas olimpiady w Barcelonie wywalczyli srebrne medale. W składzie roiło się od znanych ligowców: Tomasz Wałdoch, Aleksander Kłak, Ryszard Staniek, Henryk Bałuszyński. Z Ruchu latem odszedł Radosław Gilewicz, ale Niebiescy wciąż byli mocni.

Początek należał do gości. Pierwsza akcja zabrzan, błąd obrony i bramkarza Piotra Lecha wykorzystuje Ryszard Kraus pakując piłkę do pustej bramki. Osiem minut później Ruch wyrównuje po strzale z rzutu wolnego Grzegorza Wagnera. Dziesięć minut po przerwie na 2:1 strzela w samo okienko Gęsior, a w 75. minucie szybką kontrę chorzowian wykańcza Mariusz Śrutwa. Warto zaznaczyć, że w spotkaniu zadebiutował w Ruchu 17-letni Sławomir Paluch.

Prowadzący Górnika Henryk Apostel winą za porażkę obwiniał Kłaka, a kibice z Zabrza kilka razy skandowali nazwisko Marka Bębna, czyli dotychczasowego golkipera zespołu z Zabrza. - Kłak ma spory udział w przegraniu tego meczu. Popełnił sporo błędów, jakie reprezentacyjnemu bramkarzowi zdarzać się nie powinny. Jeżeli tak będzie dalej to po prostu bronił nie będzie. Od jego błędów wszystko się zaczynało, potem następowała ich cała fala. To był futbol Górnika z wiosny, a wielu piłkarzy sprawiało wrażenie jakby na stojąco chcieli wygrać mecz - powiedział nowy trener zabrzan Henryk Apostel.

Ostatecznie sezon Ruch zakończył w środku tabeli, a Górnik przegrał mistrzostwo walcząc w końcówce w... ósemkę z Legią w Warszawie.

Sędzia nie wytrzymał

Wiosna 1995 roku. Ruch walczy o utrzymanie. Niebiescy przyjechali do Zabrza po zwycięstwo. Byli blisko, ale jak zwykle w takich meczach kończy się remisem. Chorzowianie byli lepsi, ale w 34. minucie stracili gola. Piotr Brzoza w zadymce śnieżnej uderzył z dystansu, a Piotr Lech... wrzucił piłkę do własnej bramki.

Ważny moment spotkania miał miejsce w 12. minucie. Sędzia główny Marian Dusza nagle zasłabł. Arbiter został odwieziony do szpitala i został zastąpiony przez liniowego Jana Złotka.

Ruch wyrównał w 64. minucie. Po strzale głową Dariusza Fornalaka wpadła do siatki. Po spotkaniu prawy obrońca Niebieskich powiedział: - Tuż przed rzutem rożnym trener Wira krzyknął z ławki, żebym wbiegł w pole karne i... piłka trafiła mnie w głowę. Trener Górnika Edward Lorens był zadowolony z podziału punktów. - Gdyby ktoś przed meczem próbował nas obdarować remisem na pewno takiego wyniku bym nie przyjął. Teraz jestem zadowolony, że tak się to wszystko zakończyło. Remis chorzowianom, którzy zmarnowali wiele szans na zdobycie zwycięskiego gola, nie dał wiele. Ruch, mając dobry skład, ostatecznie spadł z pierwszej ligi.

Zimny prysznic po awansie

Po drugim spadku z ekstraklasy sezon 1996/97 Ruch, zdobywca Pucharu Polski, inaugurował sezon meczem z Górnikiem. Zabrzanie po raz pierwszy od dawna wygrali przy Cichej. W pierwszej połowie do siatki trafił utalentowany Marek Szemoński. Później trwał napór Ruchu. Niebiescy trafiali w słupki, poprzeczki i w końcu w 87. minucie dopięli swego. Gola w zamieszaniu zdobył Śrutwa. To jednak nie koniec emocji. Ruch chcąc wygrać rzucił się do dalszych ataków. Niebiescy grali trzema napastnikami i... zostali skontrowani. W 89. minucie Szemoński pogrążył chorzowian.

Jednak i to jeszcze nie był koniec emocji. Po spotkaniu Mariusz Śrutwa z podbitym okiem wyzwał stopera Górnika Andrzeja Orzeszka od nienormalnych. Obrońca z Zabrza w zamieszaniu pod bramką przy wyrównującym golu zamiast w piłkę kopnął w oko Śrutwę. Zdaniem snajpera z Cichej zawodnik uczynił to specjalnie.

Brutalny Gierczak

Sezon 1999/2000. Ruch walczy o mistrzostwo, a Górnik o utrzymanie. Niebiescy po emocjonującym meczu wygrali 2:1. Spotkanie zapadło kibicom w pamięci również w związku ze złamaniem nogi Marcinowi Molkowi przez Piotra Gierczaka. Po latach można stwierdzić, że poważna kontuzja zatrzymała świetnie zapowiadającą się karierę piłkarza. - Jestem zszokowany ostrą grą Górnika. Niektórych piłkarzy z Zabrza dzisiaj nie poznawałem. Inna rzecz to postawa sędziego Słupika, który nie pozwalał się cieszyć moim zawodnikom po zdobyciu gola - dziwił się po spotkaniu szkoleniowiec Ruchu Edward Lorens. - Mogę tylko przeprosić Marcina Molka. Chciałem trafić w piłkę, ale nie udało się - mówił główny winowajca kontuzji filigranowego pomocnika Piotr Gierczak. Warto dodać, że kilka lat później zawodnik Górnika, już w barwach Szczakowianki, w ostrym starciu złamał nogę obrońcy Ruchu Piotrowi Mosórowi.

Derby rozpoczęły się od gola Grzegorza Bonka, który w 14. minucie fantastycznym wolejem z ok. 20 metrów pokonał Jakuba Wierzchowskiego. Ruch wyrównał jedenaście minut później za sprawą Rafała Kwiecińskiego. Pięć minut później Piotr Włodarczyk zapewnił Niebieskim wygraną.

- Mecze z Górnikiem to jest na Śląsku wydarzenie. Radość mąci tylko złamana noga Molka. Wygraną dedykujemy właśnie jemu - mówił po spotkaniu obrońca Niebieskich Marcin Baszczyński.

Cuda nie pomogły. Krety na Roosveelta

Rewanżowy mecz Ruch przez 72. minuty grał w osłabieniu. Czerwoną kartkę za zagranie ręką słusznie otrzymał Wierzchowski. Jednak grając w dziesiątkę chorzowianie potrafili objąć prowadzenie. Po wrzutce z rogu głową do bramki trafił Śrutwa. Górnik wyrównał po przerwie. Rzut karny szczęśliwie wykorzystał Adam Kompała. Trzeba jednak podkreślić, że faulu nie było. Stanisław Żyjewski odgwizdał kontrowersyjne zdarzenie w polu karnym i po chwili... padł na murawę. Kilka sekund wcześniej został skopany po nogach przez wściekłych Śrutwę i Marcina Baszczyńskiego. W efekcie obaj piłkarze, którzy w trakcie meczu czerwonej kartki nie otrzymali, zostali zawieszeni przez PZPN i do końca sezonu już nie zagrali. - To skandal, by w taki sposób prowadzić zawody. Sędzia na pewno ponosi winę za to, co działo się potem na trybunach - mówił po spotkaniu Sławomir Paluch. Śrutwa z kolei stwierdził, że sędzia przewrócił się na boisku, ponieważ potknął się o... kretowiska.

Jednym gwizdkiem sędzia Żyjewski zaprzepaścił szanse Ruchu na wywalczenie tytułu (bez Śrutwy i Baszczyńskiego Niebiescy nie byli w stanie dogonić w tabeli Polonii Warszawa prowadzonej przez Dariusza Wdowczyka), zakończył karierę oraz wywołał zamieszki na trybunach.

Ruch w Zabrzu ostatecznie wygrał 2:1 po decydującym golu zdobytym przez Palucha. Po sezonie Niebiescy zajęli w tabeli trzecie miejsce, a Górnik niemal cudem (nie pierwszym i nie ostatnim w tamtym okresie) utrzymał się w ekstraklasie.

Płoskoń się obraził

Sezon 2000/2001. Jesienią w Zabrzu Górnik wygrał z Ruchem aż 4:1, dwa gole zdobywając z rzutów karnych. Rewanż należał do chorzowian, którzy zostali mistrzami rundy wiosennej. Po spotkaniu "pokazał" się prezes Górnika Stanisław Płoskoń. - To skandal, że tego meczu nie mogli obejrzeć nasi kibice. Sam chciałem wykupić te sto biletów przeznaczonych dla nich, ale nasi fani byli rozżaleni i nie chcieli tutaj przyjechać. Wysłałem pismo do PZPN i jeśli Ruch nie może przyjmować innych kibiców to stadion należy zamknąć. Nie wiem czy jeszcze kiedyś tutaj przyjadę - odgrażał się charyzmatyczny prezes.

W derbach tym razem to zabrzanie mieli pretensje do sędziego, który jednak obydwa zespoły "sprawiedliwie" obdarował po karnym (m.in. strzał Bonka obronił Wierzchowski, ale wobec dobitki był bezradny).

Wszystko zepsuł sędzia

Miniony sezon. Po latach znowu odbyły się derby klubów z największą liczbą tytułów mistrzowskich. W Zabrzu zabrakło kibiców Ruchu, którzy nie mogą uczestniczyć w meczach wyjazdowych swojej drużyny. Jednak jak zapowiadali chorzowianie od dawna na Roosveelta i tak by się nie pojawili.

Początek sezonu jest dużo lepszy w wykonaniu Ruchu. Niebiescy mają na koncie sześć punktów, a Górnik zero. Tomasz Hajto ma pretensje do arbitrów o stronnicze sędziowanie i dyktowanie karnych "z kapelusza". Po derbach z Ruchem już nie mówi o kontrowersyjnym zdarzeniu z ósmej minuty.

Od początku meczu to Niebiescy stwarzają lepsze wrażenie, ale wtedy "popis" daje sędzia Leszek Gawron, który daje się nabrać na artystyczny pad Dawida Jarki. Karny dla Górnika i... czerwona kartka dla Roberta Mioduszewskiego. Hajto pewnie trafia do siatki. Więcej goli w meczu już nie padło. W 34. minucie siły na boisku po czerwonej kartce dla Tomasza Moskala się wyrównują. Ruch nie zdobył gola głównie dzięki debiutującemu w Górniku Borisowi Peskoviciowi.

Po meczu Jarka twierdził, że wbrew temu co wszyscy widzieli karny był! - Dla mnie to była taka sama sytuacja jak karny podyktowany w meczu Wisły z Koroną za faul na Kosowskim. - powiedział. - Na pewno nie byliśmy zespołem słabszym. Szkoda, że wszystko tak się potoczyło - mówił stoper Niebieskich Marcin Klaczka. - Robert Mioduszewski zaklinał się, że faulu nie było - żalił się po spotkaniu szkoleniowiec Ruchu Duszan Radolsky.

Święto piłki

Wszystkie bilety sprzedane. Na trybunach 41 tysięcy kibiców, a na murawie dobry mecz, w którym padło pięć goli. Po trafieniach Piotra Ćwielonga, Grzegorza Barana i Marcina Nowackiego dla gospodarzy oraz Jerzego Brzęczka i Tomasza Zahorskiego dla gości zwyciężył jak najbardziej zasłużenie Ruch. Wygrana chorzowian mogła być bardziej okazała, ale w decydujących momentach Niebieskim zabrakło koncentracji.

Do dnia dzisiejszego w całej Polsce i nie tylko mówi się o niepowtarzalnej atmosferze na tym meczu. - Gdy usłyszałem doping naszych fanów to przeszedł mnie dreszcz - zaraz po spotkaniu komentował Marcin Nowacki. - Na takim meczu kibiców mogło być jeszcze więcej - dodał Tomasz Hajto.

Źródło artykułu: