Trener Arki Gdynia bronił Dariusza Zjawińskiego, gdy jeden z dziennikarzy podczas konferencji prasowej w środku tygodnia, zapytał kiedy klub kupi napastnika.
W 21. minucie piłkarz odwdzięczył się trenerowi. Doskoczył do Michała Miśkiewicza w polu karnym. Bramkarz Wisły Kraków popełnił fatalny błąd, wypuścił piłkę z rąk, a snajper Arki natychmiast skierował ją do bramki. Miśkiewicz miał pretensje do arbitra spotkania, ale raczej była to pokazówka, by choć na chwilę uniknąć zabójczych spojrzeń kolegów z zespołu.
Zjawiński w przeszłości pokazywał raczej, że Ekstraklasa to dla niego zbyt wysokie progi, ale tym razem pokazał, że przy sprzyjających okolicznościach można na niego liczyć.
Gospodarze w tym momencie prowadzili już 2:0, a kibice, którzy jeszcze mieli w pamięci fatalną porażkę z Termaliką z pierwszej kolejce nie wierzyli, że oglądają ten sam zespół. Arka grała agresywnie, z polotem. Trzeba przyznać, że pomagała im dziurawa obrona rywali. Jeśli Dariusz Wdowczyk przed sezonem mówił, że walczy o mistrzostwo kraju, to chyba nie oglądał Euro 2016, które pokazało, że w dzisiejszym futbolu tytuły wygrywa się defensywą.
ZOBACZ WIDEO Piotr Stokowiec: wypłynęliśmy na głębokie wody (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Tymczasem zestawienie stoperów: Cywka - Sadlok - Uryga już od pierwszych minut zwiastowało katastrofę. Ta nadeszła w 8. minucie. Yannick Kakoko dostał podanie od Marcina Warcholaka i strzałem z dystansu pokonał Miśkiewicza. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od Urygi i trzeba przyznać, zmyliła bramkarza.
Kakoko, który sam prosi by mówić na niego Sambea, szlify zdobywał w Bayernie Monachium. Grał nawet w zespole z Thomasem Muellerem, ale ich kariery potoczyły się zupełnie inaczej.
Wisła przegrywająca 0:2 długo nie była w stanie zmienić sytuacji na boisku. Dopiero w 40. minucie stworzyła poważne zagrożenie. Rafał Boguski strzelił w poprzeczkę, a po zmianie stron bramkarza gospodarzy sprawdził Paweł Brożek. Supersnajper Wisły dostał podanie od Rafała Pietrzaka i próbował szansy z bliska. Ale znakomicie obronił Konrad Jałocha. 25-letni bramkarz wypożyczony z Legii Warszawa nie miał w tym meczu za dużo pracy, ale dwukrotnie interweniował doskonale. Poza strzałem Pawła Brożka jeszcze w 59. minucie, gdy efektowną paradą uratował swój zespół po strzale Krzysztofa Mączyńskiego.
Wisła przez jakiś czas miała w drugiej połowie przewagę, ale Arka raczej kontrolowała sytuację. Wisła ma problem po odejściu do Lechii Rafała Wolskiego. Miał go zastąpić Patryk Małecki, ale ciężko powiedzieć w tej chwili czy ten "przeszczep" na nową pozycję się przyjmie.
Arka uspokoiła sytuację, a w 81. minucie bramkę na 3:0 strzelił Marcus Vinicius da Silva. Brazylijczyk trafił z rzutu karnego podyktowanego za zagranie ręką Mateusza Zachary. Była to dość kontrowersyjna decyzja arbitra.
Arka po pierwszej kolejce była typowana na kandydata do spadku. Ale pierwsze wrażenie często bywa mylne i po spotkaniu z Wisłą nikt już tak o zespole Grzegorza Nicińskiego nie powie.
Arka Gdynia - Wisła Kraków 3:0 (2:0)
1:0 - Yannick Kakoko 8'
2:0 - Dariusz Zjawiński 21'
3:0 - Marcus Vinisius Da Silva 81'
Składy:
Arka: Konrad Jałocha - Tadeusz Socha, Dawid Sołdecki, Michał Marcjanik, Marcin Warcholak, Marcus Vinicius da Silva (83' Rashid Yussuf), Antoni Łukasiewicz, Yannick Kakoko, Miroslav Bożok, Mateusz Szwoch (71' Adam Marciniak) - Dariusz Zjawiński (61' Rafał Siemaszko)
Wisła: Michał Miśkiewicz - Jakub Bartosz (67' Mateusz Zachara), Alan Uryga, Tomasz Cywka, Maciej Sadlok, Adam Mójta (46' Krzysztof Pietrzak) - Rafał Boguski, Petar Brlek (46' Krzysztof Mączyński), Patryk Małecki - Paweł Brożek, Zdenek Ondrasek.
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Żółte kartki: Miroslav Bożok (Arka) oraz Boguski, Sadlok (Wisła).
Widzów: 10203.