Ruch Chorzów na tle Jagiellonii Białystok wypadł gorzej niż blado. Szybko stracony gol, następnie drugi. Zero zagrożenia i bieganie bez koncepcji. Błąd gonił błąd. - Nie był to dobry mecz w naszym wykonaniu. W wielu sytuacjach pomagaliśmy gospodarzom w zdobywaniu goli. Brakowało nam zrozumienia poszczególnych formacji. Zawodnicy musieli pokonywać większe dystanse. Kulało funkcjonowanie zespołu i współpraca - mówił tuż po spotkaniu Waldemar Fornalik.
Trener doceniał rywala, ale nie obyło się bez kontrowersji. - Mieliśmy pretensje o sytuację, po której straciliśmy pierwszą bramkę. Jakub Arak był faulowany i leżał na murawie. Ma dziurę w nodze. Arbiter puścił grę. Rywal przeprowadził akcję i ustawił sobie mecz. Na tym terenie, przy tak agresywnie grającej drużynie, nasza sytuacja zrobiła się trudna. Wiadomo, że Jagiellonia potrafi wykorzystywać okazje, gdy gra w przewadze i kontrataku.
Mimo niekorzystnego wyniku, po przerwie kibice mieli obejrzeć inny Ruch. Nic z tego jednak nie wyszło. - Los się do nas uśmiechnął i niespodziewanie strzeliliśmy gola kontaktowego do szatni. W przerwie byliśmy przekonani, że ten mecz może się potoczyć zupełnie inaczej. Niestety bezmyślność zawodników i granie w dziewięciu zweryfikowało plany. Trudno było nawet mówić o wyrównaniu.
Fornalik zapowiedział zmiany przed zbliżającym się spotkaniem z Arką Gdynia. - Stać nas na dużo lepszą grę. Niektórzy piłkarze nie są jeszcze w najlepszej dyspozycji. Każdy mecz dostarcza nam materiałów do analiz. Tym razem też tak będzie, szczególnie, że przegraliśmy wysoko. Przed następnym spotkaniem będą korekty w składzie.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Piątek: widzieliśmy, że rywali łapały już skurcze (źródło TVP)
{"id":"","title":""}