Legia jedzie na Słowację po wygraną

PAP / Leszek Szymański
PAP / Leszek Szymański

Legia Warszawa jest coraz bliżej Ligi Mistrzów. AS Trencin ma wiele zalet. Słowacy grają szybko, otwarcie i ofensywnie. Ale potknięcie Legii byłoby odebrane jako klęska.

Problem polega na tym, że Legia Warszawa jedzie na mecz, będąc w dość słabej dyspozycji. Dwa remisy w lidze i przeciętne mecze z bośniackim HSK Zrinjski Mostar doprowadziły do tego,że pojawiło się sporo wątpliwości co do powodzenia misji "Liga Mistrzów 2016".

Teoretycznie Legia nie miała w ostatnich latach łatwiejszego przeciwnika na tym etapie kwalifikacji. Zawodnicy z Warszawy w 2013 roku odpadli w starciu z mocną Steauą Bukareszt, a rok później przez błędy sztabu pożegnali się z rozgrywkami mimo wygranej z Celtikiem Glasgow. Trencin jest w zasięgu, to nazwa, która nie robi nas nikim większego wrażenia.

- Nie chcę żeby to zabrzmiało jak brak szacunku, ale nigdy wcześniej nie słyszałem o tym zespole - przyznał Aleksandar Prijović.

ZOBACZ WIDEO Juventus - Tottenham 2:1. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Dodatkowo doszła plaga kontuzji. Do Guilherme dołączył Adam Hlousek, co jest bardzo złą informacją, bo na jego stronie, na skrzydle, szaleje 18-letni Samuel Kalu. Nigeryjczyk jest jednym z ważniejszych zawodników drużyny. Specjaliści mówią o nim, że "ma to coś", szybkość, drybling i błysk, który sprawi, że Tomasz Brzyski musi być przygotowany na bardzo ciężki wieczór.

Zresztą AS Trencin to zespół, który gwarantuje nam otwartą widowiskową grę. Zwykle rzuca się od pierwszych minut do szaleńczych ataków,bo ofensywa to główna siła drużyny. Na drugim skrzydle gra 19-letni Nigeryjczyk Aliko Bala. Podobnie jak jego rodak, szybki i błyskotliwy, ale nieco słabszy. Między nimi gra Batus Bero, drugi strzelec ligi słowackiej. Ten ofensywny pomocnik już został sprzedany do Trabzonsporu za 3,5 miliona euro, ale zostanie w drużynie do końca walki o Ligę Mistrzów.

Trudno porównywać ofensywną siłę Trencina z siłą Legii. Choćby dlatego, że drużynę opuścił najlepszy strzelec, Gino Van Kessel. Reprezentant Curacao odszedł po sezonie do Sparty Praga za 1,5 miliona euro.

Legia choć straciła Guilherme i Ondreja Dudę, wciąż ma dużą siłę w ofensywie. I co ważne, jest zespołem bardziej zbalansowanym. Słowacy grają tak, jakby nie przejmowali się w ogóle obroną. W dwumeczu z przeciętną Olimpią Lubljana stracili aż 6 bramek.

Specjalnie na ten mecz Besnik Hasi oszczędzał Michała Kucharczyka, który ma być kluczowym piłkarzem na sztucznej i szybkiej nawierzchni. Tym bardziej, że potencjalny następca Kucharczyka w tym meczu nie zagra. Do ostatniej chwili Hasi liczył na to, że drużynie pomoże Steeven Langil, który właśnie dołączył do zespołu. Ale ostatecznie do Żyliny, gdzie odbędzie się mecz, piłkarz z Martyniki nie pojechał. Więc jest to wielka szansa dla Kucharczyka, który w Legii gra już 7 lat, w sumie we wszystkich rozgrywkach występił w 239 meczach, strzelił 46 goli, zaliczył 43 asysty (wg. transfermarkt) a i tak w każdej rundzie musi udowadniać swoją przydatność.

Po ostatnim meczu ze Śląskiem raczej trzeba liczyć na to, że Hasi nie powtórzy ustawienia 4-4-2, które w przypadku Legii okazało się po prostu niewypałem.

Celem Legii jest awans do fazy grupowej Ligi Europy, ale porażka z zespołem ze Słowacji byłaby klęską. Poza tym, gdyby przy okazji trafiła się Liga Mistrzów, byłby to ogromny zastrzyk finansowy dla właścicieli stołecznego klubu, którzy przecież nie są finansowymi krezusami. A 12,7 miliona euro za sam start to potężne pieniądze dla zdecydowanej większości klubów z tej części Europy.

Mecz rozpocznie się w środę o godzinie 20:30. Relację będzie można śledzić na stronach sportowefakty.wp.pl.

Marek Wawrzynowski

Źródło artykułu: