Marek Wawrzynowski: Transformacja Legii. Fani muszą być cierpliwi (felieton)

PAP / Leszek Szymański
PAP / Leszek Szymański

Nie ma się co oszukiwać. Legia w skali Europy jest klubem prowincjonalnym, nie znaczy prawie nic. Czy może to zmienić? To już kwestia tego, czy właściciele postawią na właściwych ludzi.

To, że Legia faktycznie jest potęgą, to nieco złudne wrażenie ostatnich lat. Klub z Warszawy zawsze był gdzieś w czołówce, ale dopiero ostatnio nastąpił niespotykany dotychczas wysyp trofeów. Trzy tytuły mistrzowskie (i jeden bardzo pechowy wicemistrzowski), trzy puchary Polski. Legia stała się hegemonem. Ale kibice muszą powoli oswajać się z myślą, że teraz nadejdą trudniejsze czasy. Klub musi przejść transformację, o której mówi się w kuluarach od dłuższego czasu. Pytanie, czy Legia wypracowała sobie tak dużą przewagę, by przeprowadzić operację zmiany profilu klubu i jednocześnie wciąż zdobywać trofea.

Dariusz Mioduski, główny udziałowiec Legii, jako jeden z pierwszych ludzi futbolu zrozumiał, że obecny jest na dłuższą metę zgubny. Legia nigdy nie będzie, choć chcieliby tego kibice, ostatnim ogniwem piłkarskiego łańcucha pokarmowego. Niektóre kluby na zachodzie zrozumiały to już dawno temu. Jeśli chcesz przetrwać w tych trudnych czasach, musisz postawić na wychowywanie własnych zawodników, ale też ściąganie nastolatków, wprowadzanie do pierwszego zespołu i sprzedaż. Takimi modelowymi klubami są FC Basel i Ajax Amsterdam. A Portugalczycy ze Sportingu czy Benfiki zrobili z tego przemysł. Od kilku lat jest to też udziałem belgijskich klubów, w które zapatrzony jest Mioduski i cała jego grupa.

Ostatnio nastała w Polsce, również wśród dziennikarzy sportowych, moda na wyśmiewanie szkolenia młodzieży jako klucza do sukcesu. Większość osób mówienie o tym w ogóle przerasta. Mam wrażenie, że debata o futbolu cofnęła się o 20 lat. Niestety to wszystko za sprawą albo z cichym przyzwoleniem najważniejszych ludzi piłki w tym kraju. Na szczęście są tacy, którzy myślą inaczej. Między innymi Mioduski, który wydaje się jednym z nielicznych ludzi futbolu myślących kilka lat do przodu.

ZOBACZ WIDEO Włodzimierz Szaranowicz: igrzyska to nie tylko sport (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Od lat ten absolwent Harvardu (prawdziwego, nie internetowego kursu) mówi o potrzebie inwestowania w szkolenie, w akademie i tak dalej. Jednocześnie wie, że musi to zrobić powoli i jak najmniej inwazyjnie. Chwilowo zarzucił tę ideę i zdecydował się, wraz ze wspólnikami, na ściągnięcie do klubu Stanisława Czerczesowa. To łowca wyników. Zdobył z Legia dublet na stulecie klubu. Kibice mieli chwile chwały. Ale każdy, kto trochę głębiej interesuje się współczesnym futbolem, wie, że w tzw. erze telewizyjnej musisz zrobić krok w tył. Oby nie za duży.

- Trzeba pamiętać, że Legia jest bardzo specyficznym klubem. Tutaj nie ma takiej możliwości, żebyśmy mogli zakończyć jakiś sezon w środku tabeli. Wiadomo, że nie możemy zawsze zdobywać tytuł mistrzowskiego, ale zawsze musimy o niego walczyć - mówił nam Mioduski. I o Czerczesowie:

- To był krótkoterminowy cel ze względu na rocznicę, ale wciąż patrzymy długoterminowo, bo nie ma innej opcji. Trzeba jednak brać pod uwagę, że klub ma pewne obciążenia, których nie ma zwykła firma.

To wszystko nabiera innego wymiaru po zatrudnieniu Besnika Hasiego. Trener z Anderlechtu, człowiek wychowania belgijskiego, który pracował tam wiele lat, był blisko pierwszego klubu i akademii, wie, jak ten model funkcjonuje, ma być tym, który zrobi pierwszy krok w kosmos. Tym bardziej że cały projekt Akademii Legii Warszawa w końcu rusza na poważnie.

Kibice będą musieli zachować cierpliwość jak nigdy wcześniej, bo to trudna droga, która jednak później daje znacznie większe korzyści niż coroczny survival.

Nie ma się co oszukiwać. Legia w skali Europy jest klubem prowincjonalnym, nie znaczy prawie nic. Czy może to zmienić? To już kwestia tego, czy właściciele postawią na właściwych ludzi. Koncepcja jest raczej słuszna, wykonania do tej pory nie było.

Problem Legii jest też taki, że za bardzo koncentruje się na komercyjnej stronie zagadnienia. Szkolenie traktuje bardziej jako biznes krótkotrwały (liczba uczestników razy suma pieniędzy) niż jako projekt długoterminowy (stawiamy na szkolenie, żeby zarobić miliony na sprzedaży). To jest etap, do którego szefowie klubu jeszcze nie doszli. Ale tak czy inaczej idą w dobrym kierunku. Tworzą dobrą bazę. Pytanie, czy wystarczy im konsekwencji, gdy kibice zaczną domagać się zwycięstw?

Marek Wawrzynowski

Przeczytaj więcej tekstów autora

Źródło artykułu: