Opiekun Stali, która po 19 latach powróciła na drugi szczebel piłkarskich rozgrywek uznał, że wynik 0:0 jest sprawiedliwy. - Dobrym podsumowaniem takiego rezultatu są sytuacje, które zapamiętaliśmy - poprzeczka Sandecji i nasz słupek - komentował Janusz Białek. Już w czwartej minucie bliski szczęścia był Grzegorz Baran, natomiast w II połowie gracz gospodarzy Mateusz Cholewiak.
Drużyna z Mielca od 62. minuty grała w osłabieniu, bo Sebastian Łętocha uderzył łokciem w łuk brwiowy Dawida Szufryna. - Mecz zakończył się dla nas dobrze, biorąc pod uwagę tę czerwoną kartkę - uważa szkoleniowiec. - Grając w osłabieniu, mieliśmy inne zadania, niż na początku. Być może przez ten czas zbudowalibyśmy jeszcze jakąś akcję, ale było już ciężko. Sandecja dłużej utrzymywała się przy piłce i lepiej rozgrywała. My skupialiśmy się na obronie naszej bramki - uzupełnił.
Defensywa Stali Mielec funkcjonowała dobrze i swoje obronił też Tomasz Libera. Problem pojawiał się natomiast w akcjach ofensywnych. Mateusz Cholewiak miał jeszcze jedną okazję, ale strzelił obok słupka. Mocny strzał z dystansu Roberta Sulewskiego mógł zaskoczyć golkipera Sandecji, ale minął słupek.
- Pewnie ta dyspozycja w ataku nie była na najwyższym poziomie, ale pierwsze spotkania to loteria ligowa. Ponadto swoje musiał zrobić ten szalony pucharowy mecz z Wisłą Płock. Myślimy już o kolejnych meczach, wyzwaniach. Myślę, że za jakiś czas będziemy chwalić sobie ten jeden punkt zdobyty w starciu z Sandecją - zakończył trener Białek.
ZOBACZ WIDEO Rafał Grzelak: Gra z kontry to była konieczność (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}