Pojedynek w Sosnowcu był niezwykle emocjonujący i stał na wysokim poziomie. Po pierwszej połowie był remis 1:1, tak jak i po regulaminowym czasie gry, gdy w samej końcówce Tin Matić trafił na 3:3.
Losy meczu musiała rozstrzygnąć dogrywka, w której emocje sięgnęły zenitu. Decydującą bramkę na 3:4 zdobył z rzutu karnego Denis Popović. - Było to bardzo dobre spotkanie dla kibiców. Każdy fan chciałby obejrzeć taki mecz. Cieszyłbym się gdybyśmy awansowali. Mecz walki, do ostatniej chwili pod obiema bramkami było bardzo gorąco. Obie drużyny wypracowały sobie dużo okazji do strzelenia gola - powiedział Jacek Magiera.
W poprzedniej edycji Pucharu Polski Zagłębie zachwycało swoją grą, eliminując z rozgrywek ekstraklasowe zespoły. Tym razem sosnowiczanie przegrali z pierwszym rywalem z Ekstraklasy, z którym przyszło im się zmierzyć.
- Pochwalę swój zespół za to, że na tle utytułowanego przeciwnika zagrał odważnie. Niestety, żegnamy się z Pucharem Polski, ale już myślimy o lidze, gdyż za chwilę gramy kolejny mecz i teraz pod ten pojedynek będą podporządkowane treningi. Dziękuję zawodnikom za walkę i żałujemy, że nie udało się awansować, jednak pracujemy dalej i walczymy o swoje marzenia - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Copacabana uczy tolerancji (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Na przestrzeni całego spotkania nie zabrakło kontrowersyjnych decyzji sędziego. Jedną z nich była czerwona kartka, którą w 98. minucie za faul został ukarany Żarko Udovicić. Przez tę decyzję Zagłębie musiało kończyć mecz z Wisłą Kraków w dziesiątkę.
- Byłem zaskoczony tą czerwoną kartką. Powiedziałem sędziemu, że dla mnie było to przypadkowe zagranie. Było wiele kontrowersji w tym meczu, ale to i tak nie zmieni wyniku w tej chwili. Ta kartka spowodowała, że musieliśmy inaczej grać. Ja bym tej kartki nie pokazał, ale całe szczęście, że jestem trenerem, a nie sędzią - wyjaśnił Jacek Magiera.
Czerwona kartka dla Udovicica wymusiła zmianę gry. Mimo osłabienia Zagłębie mogło doprowadzić do serii rzutów karnych, szansę na gola miał bowiem Matić. - Później przeszliśmy na trójkę obrońców, grając przeciwko jedenastce. W ostatniej minucie Tin Matić miał świetną okazję by strzelić gola, w tym przypadku lepszy okazał się Łukasz Załuska - podkreślił.